Islandia: odwiedziny Relikwii św. Teresy i jej Rodziców
21 stycznia, 2019W październiku 2015 roku papież Franciszek kanonizował Zelię i Ludwika Martin -Rodziców św. Tereski i od tamtej pory, Rodzice wraz z Córką pielgrzymują po świecie razem. We wrześniu tego roku rozpoczęli swoją podróż po krajach skandynawskich – Szwecja, Norwegia, Dania, Finlandia. W listopadzie relikwie miały dotrzeć na Islandię. Niemal do ostatniej chwili nie było wiadomo kiedy dokładnie to się stanie. Pierwszą trudnością w przybyciu relikwii na Wyspę było skoordynowanie transportu relikwii z czasem trwania ich pielgrzymki po krajach nordyckich, drugim zaś to, że nasi Święci Podróżnicy byli zbyt dużych rozmiarów oraz zbyt dużej wagi (sama Terenia waży 132 kg!!!), by mogli być wzięci na pokład samolotu razem. Brat Symeon ze Wspólnoty św. Jana Ewangelisty z Francji, odpowiedzialny za pielgrzymkę, wpadł na pomysł rozdzielenia wizyt rodziny Martin. Najpierw mieli przylecieć samolotem Rodzice (i mniejsi i lżejsi, więc szansa była, że krócej będą czekali na lotnisku na swoją podróż) a Terenia przypłynąć promem prawie 3 tygodnie później.
Relikwie świętych Zelii i Ludwika Martin przyleciały na Islandię w czwartek 1.11. i już tego dnia, w Uroczystość Wszystkich Świętych, zawitały w naszym domu i miały pozostać do soboty 3.11. Ogromnie ucieszyłyśmy się, że będziemy miały więcej czasu na radowanie się ich obecnością. Mocniej więc zabiły nasze serca, a także dzwony na wieży.
Świętych Pielgrzymów ugościłyśmy najpierw w naszym zakonnym chórze (czyli zakonnej części kaplicy). Śpiewając skomponowaną przez nas na tę okazje pieśń, prosiłyśmy o wstawiennictwo i opiekę nad wszystkimi rodzinami, również nad naszą. Potem, w ciągu dnia i w nocy, każda z nas miała możliwość osobistego spotkania ze Świętymi Gośćmi.
Następnego dnia przeniosłyśmy relikwie do kaplicy, aby każdy nawiedzający kaplicę mógł być blisko nich, zaś wieczorem została odprawiona msza w j. polskim przez księży Mikołaja, Grzegorza i Rafała, po czym rozpoczęło się całonocne czuwanie dla wszystkich chętnych.
Trzeciego dnia, czyli w sobotę, grupa Islandczyków wzięła udział w porannej Mszy św. celebrowanej przez proboszcza naszej parafii ks. Horacio Cabana, a później mieli okazję polecać świętym Zelii i Ludwikowi siebie i swoje rodziny.
Wkrótce jednak musiałyśmy pożegnać naszych świętych Gości, ponieważ zmierzali do Reykjaviku, by następnego dnia (4.11) towarzyszyć obchodom 50-lecia diecezji w reykjavickiej katedrze. W jubileuszowym dniu diecezji szczególnie prosiłyśmy Rodziców Tereni o wstawiennictwo, by mały islandzki Kościół był prawdziwym królestwem Jezusa i Jego Matki, Maryi.
Święta Teresa od Dzieciątka Jezus w taki sposób pisała do swej siostry Pauliny: „Miałyśmy szczęście posiadania (…) niezrównanych Rodziców, którzy otaczali nas takim samym staraniem i jednakową tkliwością…” Każdy może tak powiedzieć o św. Zelii i Ludwiku Martin – jeśli tylko powierzy im swoje troski, z pewnością doświadczy ich opieki.
W dniach 22- 24.11 nasza radość osiągnęła apogeum – gościłyśmy w naszym domu samą św. Tereskę od Dzieciątka Jezus!!!!!
Ale najpierw może kilka słów o dniach poprzedzających to wielkie spotkanie…
Przygotowania do spotkania z Terenią, rozpoczęłyśmy na długo, długo przed Jej wizytą. Działałyśmy na kilku frontach: informacyjnym, remontowym, artystycznym, muzycznym, dekoracyjnym… Słowem – na każdym! A wyglądało to tak…
…wejście do kaplicy okazało się za wąskie dla relikwiarza św. Tereni (Rodzice jeszcze zdołaliby z trudem wejść, ale Ona już nie!) Co więcej – ŻADNE z naszych drzwi nie były w stanie wpuścić naszej Siostry Tereski… Znając jej determinację, jesteśmy pewne, że weszłaby ona nawet oknem, ale i te u nas są stanowczo za małe… Konieczne więc było cięcie ściany, by poszerzyć wejście i wstawić nowe drzwi. Przyniosło to ze sobą i inną korzyść – zmiana ta, przy dokonaniu dodatkowych przeróbek, umożliwia obecnie osobie na wózku inwalidzkim dostanie się do kaplicy.
Na Islandii trudno jest uzyskać ekipę pracowników latem (znaczna ich część rozpierzchła się, gdy wspomniana „pogoń za słońcem” trwała w całej pełni). Prace firmy budowlanej Ístak rozpoczęły się więc dopiero w drugiej połowie września. Przebiegały dość sprawnie, choć nie dało się uniknąć kończenia czegoś na ostatnią chwilę, ani bezpośredniego udziału naszych rąk – to trzeba było przewieźć żwir i gruz w inne miejsce, to wymienić zakopany kabel elektryczny, to dostosować podłogę przedsionka i w rezultacie własnoręcznie położyć tam płytki, itp. Taki już chyba nasz lokalny „charyzmat”…wymuszany koniecznością.
Mimo tych trudności, miałyśmy wrażenie, że św. Teresa sama urządzała, zarówno swój pobyt, jak i przeprowadzenie całej inwestycji, wzbudzając w różnych osobach chęć pomocy – główna architekt Hafnarfjörður, Hildur Bjarnadóttir, ofiarowała wykonanie planów.
Zaangażowanie we „wprowadzenie” Tereski pod nasz dach, nie ograniczało się jedynie do utorowania jej drogi do klasztoru poprzez poszerzenie drzwi i przecięcie kraty w chórze zakonnym. O wiele bardziej zależało nam, by wprowadzić ją i jej naukę do serc i umysłów naszych polskich i islandzkich przyjaciół.
Świecka grupa karmelitańska, koordynowana przez s. Agnieszkę, zapoznawała się ze Świętą Tereską poprzez lekturę książki „Teresa, prawdziwa historia miłości” Kjell Arild Polllestad. Wspólne rozważanie wątków autobiograficznych św. Tereni przybliżyło im jej osobę i duchowe przesłanie.
O peregrynacji relikwii mówiłyśmy również m.in. gościom odwiedzającym nasz klasztor i klientom w naszym sklepiku, którzy często nie zdawali sobie sprawy kim jest św. Teresa i jak wielką łaską jest możliwość spotkania się z nią. Stworzyłyśmy także kilka plakatów informacyjnych, które „zawiesiłyśmy” na „fejsbukowej” stronie oraz w kaplicy i w kilku innych miejscach.
Siostra Katarzyna przygotowała foto-galerię dotyczącą najważniejszych wydarzeń z życia św. Tereni. Każdy, kto przychodził do kaplicy mógł zapoznać się z historią jej życia w obrazkach.
Inna historia wiąże się z ogromnymi plakatami św. Teresy i jej Rodziców, które podczas pielgrzymki relikwii zdobiły kościół św. Jana w Oslo. Nasza znajoma z Norwegii, chcąc przekazać nam atmosferę „oczekującej parafii”, uwieczniła je na zdjęciach. Gdy wyraziłyśmy nasz zachwyt nimi i zainteresowanie, Ingrid i jej mąż Józef, dzięki uprzejmości księdza tejże parafii, zatroszczyli się, by po wizycie relikwii w Oslo, plakaty zostały profesjonalnie zapakowane i wysłane na Islandię. Trudno wyrazić naszą radość! Natychmiast zawisły w naszej kaplicy, po raz drugi oczekując przybycia Gości, których przedstawiają. Natomiast na czas pobytu Tereni na Islandii zawiesiłyśmy je na zewnątrz na froncie klasztoru, przy wejściu do kaplicy, podświetlając je reflektorami tak, by było je widać z ulicy.
Przedsmakiem pojawienia się u nas świętej Tereni był jej portret namalowany przez, znanego na Islandii artystę malarza, Baltasara Sampera. Baltasar mieszka na Islandii od ponad 50 lat, a z pochodzenia jest Katalończykiem, choć płynie w nim także francuska krew. Z nieśmiałością zwróciłyśmy się do niego z prośbą, czy nie zechciałby uświetnić uroczystości przybycia relikwii portretem Małej Świętej. Zgodził się z radością, a tworzenie dzieła (techniką enkaustyczną) stało się dla niego i jego żony (również artystki) osobistym i głębokim spotkaniem ze św. Teresą. W tym celu przeczytali „Dzieje duszy”, kilka razy spotykali się z s. Agnieszką, przestudiowali dostępne książki i albumy, pragnąc poznać jej życie i osobowość, aby jak najlepiej „poczuć”, jaka była Mała Teresa i oddać to na płótnie.
Gdy po 10 tygodniach oczekiwania – 17 listopada – państwo Samperowie przybyli z naszą Świętą i ujrzałyśmy gotowy portret, napotkałyśmy żywe spojrzenie Tereni! „Mała Święta” (naturalnych rozmiarów) zdawała się być jedną z nas, róże w kolorze écru „wypadały” z jej dłoni poza obraz, a wzrok, zgodnie z zamysłem artysty, dosięgał widza w każdym miejscu… Stałyśmy zachwycone i wzruszone. Obraz ten idealnie wyraża i wdzięk i ciepło, przenikliwość i bliskość Teresy…
Jak sama Terenia wspomina w „Dziejach duszy”, od wczesnych lat dziecięcych jej rodzice – Zelia i Ludwik, bardzo dbali, by dziewczynki Martin nie ulegały próżności. Teraz jednak Terenia, nie będąc już zagrożoną tą przypadłością, sama wybrała wspaniałego malarza na Islandii, by namalował jej portret, przy którym usłyszała mnóstwo komplementów.
Takiego szczęścia do artysty nie miała św. Nasza Matka Teresa z Avila (z XVI wieku), która ujrzawszy namalowany prze brata Jana od Nędzy swój portret wykrzyknęła z przerażeniem: „ Niech ci Bóg wybaczy, bracie Janie, żeś mnie namalował tak brzydką i kaprawą”. Niestety, Baltasar był wówczas dopiero w zamyśle Boga…
Ciepły uśmiech Tereni z obrazu towarzyszył wiernym w kaplicy podczas czuwania przy relikwiach, a po peregrynacji przypomina nam o tym wydarzeniu już po naszej stronie kraty.
W wywiadzie, jaki Baltasar udzielił czołowej gazecie islandzkiej Morgunblaðið, wyznał: „Tęsknię za Teresą z mojej pracowni. Zacząłem malowanie od twarzy. Jeśli twarz nie będzie dobra, to wszystko inne będzie mało wartościowe. Pierwsze, co widziałem każdego ranka to był jej uśmiech i bardzo tęsknię za nim“.
Przez 5 dni jej spojrzenie z obrazu „śledziło“ nas w zakonnym chórze, gdzie umieściłyśmy obraz. Przyglądając się obliczu Tereni tęskniłyśmy do chwili jej przyjazdu coraz bardziej i bardziej…
Tęskniąc i oczekując, nie marnowałyśmy jednak czasu! Siostra Beata opracowała muzykę i tekst piosenki do naszej „Małej Świętej” (w polskiej i islandzkiej wersji). Piosenka szybko wpadła nam w ucho, natomiast nieco więcej czasu zabrało „opanowanie” ciekawego, choć niełatwego utworu do islandzkiego tłumaczenia wiersza Tereni: „Moja pieśń na dzień dzisiejszy”. Skomponował go, specjalnie z okazji wizyty Tereni w naszym Karmelu, Jónas Sen – dobrze znany islandzki kompozytor, który już od 2 lat wzbogaca naszą „muzykotekę” o utwory do tekstów świętych mistyków Karmelu. Jest ich naprawdę sporo! Pieśń Tereni wykonałyśmy podczas uroczystej mszy św., w ostatnim dniu pobytu relikwii.
„Otwórzcie wszystkie drzwi”
(Żółty Zeszyt, s. Agnieszka od Jezusa OCD)
Naszym marzeniem było „mieć” św. Terenię jak najbliżej, po naszej stronie kaplicy. Przeszkadzała jednak krata oddzielająca naszą część kaplicy od kaplicy dla wiernych (przez żadne z drzwi wewnątrz domu nie udałoby się wnieść relikwii; tylko jedno jedyne miejsce, w którym znajduje się krata, jest wystarczająco szerokie). Z pomocą przyszedł nam niezastąpiony Kazik, który niegdyś „uratował” naszą szklarnię. Późnym wieczorem, w wigilię przybycia relikwii, wraz z niektórymi siostrami, „ziemski pomocnik św. Józefa” z zapałem zabrał się do pracy. Nasz pomysł, by przeciąć kratę wzdłuż i umieścić ją na zawiasach tak, aby powstały swego rodzaju drzwi, które otworzyłybyśmy przed naszą świętą Siostrą, uznał za realny i dobry. Kilka godzin ciężkich zmagań z bardzo ciężką żelazną „kurtyną” przyniosło oczekiwany rezultat… Krata mogła się otwierać!!
Innym problemem, jaki napotkałyśmy na drodze „dla św. Tereni”, były ławki dla wiernych w kaplicy, które stoją na środku, w niewielkiej odległości od ścian bocznych. I znowu – ZA WĄSKO, aby przenieść relikwiarz przez całą kaplicę do chóru… Na szczęście ławki udało nam się, bez wzywania ”posiłków”, poodkręcać od podłogi (są do niej przymocowane śrubami) i przesunąć na jedną stronę pod ścianę, robiąc tym samym szersze przejście z drugiej strony.
I w końcu nadszedł TEN dzień… tak przez nas upragniony! Ta, na którą z takim utęsknieniem czekałyśmy, Ta, która zajmuje szczególne miejsce w naszych sercach… zajmie za chwilę honorowe miejsce pośród nas!!! To cudowna i uroczysta chwila! To spotkanie, o jakim mogłyśmy tylko „marzyć” żyjąc na tej małej łupince lawy pośród wód Oceanu… Jednak Święta Teresa od Dzieciątka Jezus i Najświętszego Oblicza nie zna granic, dopłynęła wreszcie do jednej z „najodleglejszych wysp”. JEST!!!!
Prom płynął z Danii 3 dni, z krótkim przystankiem na Wyspach Owczych, i dopłynął na wschód Islandii, a więc do przeciwległej do nas strony, do Seydisfjörður. Dalej, busem, Terenia ruszyła północną stroną Islandii, najpierw do Akureyri, gdzie znajduje się katolicka parafia, a następnego dnia do Reykjavíku, do Maríukirkju. Do stolicy dotarła wieczorem, by już następnego dnia o godzinie 10.00 uradować swoje siostry w Karmelu w Hafnarfjörður.
Relikwiarz naszej Świętej Siostry wniosło przez kaplicę do zakonnego chóru (czyli naszej części kaplicy) kilka osób. Z niewyobrażalnym szczęściem przywitałyśmy św. Terenię! Rozdzwoniły się dzwony na wieży, rozśpiewały się nasze serca i głosy a śpiewając dla Małego Kwiatka Jezusa, obsypywałyśmy Ją płatkami róż (użyłyśmy nawet specjalnych tub sprowadzonych z Polski – tzw. wyrzutni płatków róż!). Nasza radość nie miała końca…
Święta Terenia nareszcie była wśród nas! Kaplica i Jej relikwiarz tonął w kwiatach…. Kilkaset żywych róż zdobiło nasz chór i kaplicę! Niecałe dwa dni wcześniej otrzymałyśmy z pewnej hurtowni (w której pytałyśmy uprzednio o możliwość dostania choćby płatków róż; kwiaty na Islandii są niesłychanie drogie!) morze róż w kilku odmianach i kolorach – to o wiele więcej, niż prosiłyśmy i o wiele więcej, niż mogłyśmy się spodziewać… Nasz Mały Kwiatek Jezusa dosłownie spełnił obietnicę zsyłania deszczu róż na ziemię… Jesteśmy przyzwyczajone do ciągłych deszczy na Islandii, ale ten „różany” był zachwycający i …oby trwał wiecznie.
Wraz z przybyciem św. Teresy ustały gorączkowe przygotowania… Terenia wniosła ze sobą pokój i ciszę, także, o dziwo, pogoda się ustatkowała – ucichł wiatr, wyjrzało słońce, ziemię pokrył szron, o świcie jutrzenka różowiła niebo, a nocami iskrzyły się gwiazdy…
Możliwość czuwania przy relikwiach (w ciągu dnia a także w nocy) była dla nas czasem osobistego spotkania z naszą Siostrą, z Terenią, z… jedną z nas.
Tego dnia (a był to czwartek) byłyśmy jednymi z najszczęśliwszych osób na świecie! Nasze spotkanie z Nią miało trwać do soboty, do godz.14.00.
W piątek, około południa, przeniosłyśmy relikwie do kaplicy, w której wieczorem o 20.00, sprawowana była uroczysta msza święta w języku polskim. Do tego czasu wiele osób przychodziło do kaplicy na spotkanie ze „złodziejką z Nieba”.
Wcześniej jednak, po południu, w uroczystych Nieszporach w języku islandzkim, przygotowanych specjalnie na tę okazję, zanosiłyśmy uwielbienie i dziękczynienie do Jezusa za dar życia i duchowego przesłania św. Teresy.
To duchowe przesłanie mogli bardziej zgłębiać, czy też po raz pierwszy o nim usłyszeć ci, którzy byli w kaplicy już od godziny 19.00. Wtedy właśnie, nasza znajoma Aneta, czytała zgromadzonym przy relikwiach fragmenty „Dziejów duszy”.
Piątkowa Eucharystia, którą celebrowali ks. Mikołaj i ks. Grzegorz zgromadziła bardzo wielu wiernych (głównie Polaków). Każdy przyniósł z sobą róże, które zostały poświęcone podczas mszy. Po niej wspólnie odmówiliśmy litanię do Św. Teresy i różaniec. Ci, którzy wpisali się uprzednio na listę, pozostali lub w odpowiednich godzinach dojeżdżali na nocne czuwanie przy relikwiach. My także z wielką radością pozostawałyśmy tę kolejną noc przy Małej świętej – w końcu, „kto z kim przestaje, takim się staje”.
Również podczas sobotniej uroczystej mszy św. o godz.9.00, sprawowanej tym razem w języku islandzkim przez ks. Juana Carlosa, ks. Denisa O’Leary oraz Br. Eliasa Leyds (z Holandii), hołd św. Tereni oddało wielu Islandczyków, Filipińczyków a także Polaków i pojedyncze osoby innych narodowości. Wśród zebranych byli także protestanci. Po rozpoczęciu mszy został poświęcony obraz św. Tereni. Obecny był także jego twórca – Baltasar Samper z żoną i dwiema córkami. W trakcie mszy, podobnie jak dzień wcześniej, ksiądz poświęcił wszystkie róże, a na koniec poprowadził litanię do Św. Teresy.
Potem, licznie przybyli wierni, mogli w osobistej modlitwie powierzać się świętej Tereni – Jej oddawać swoje troski, kłopoty, wszelkie ważne dla nich sprawy, zanosić prośby i dziękczynienia… Każdy też chciał zbliżyć się do relikwii i dotknąć ich, by poczuć jej duchową bliskość.
Na koniec podarowałyśmy każdemu obrazek Św. Teresy (Baltasara) oraz pamiątkowy obrazek z peregrynacji wraz z relikwiami św. Tereski i jej Rodziców, które przygotowały dla nas nasze siostry karmelitanki bose z Łodzi.
Godzina rozstania z Terenią zbliżała się nieubłaganie… Przed pożegnaniem zrobiłyśmy pamiątkowe zdjęcia. Przytulając się do niej (dosłownie i duchowo) wspólnotowo złożyłyśmy w Jej dłonie i serce wszystkie intencje świata, Polski, Islandii, naszego Zakonu, wspólnoty, wszystkich, którzy proszą nas o modlitwę, dobroczyńców. Wyraziłyśmy radość i dziękczynienie za niewysłowiony dar obecności świętej Teresy od Dzieciątka Jezus na islandzkiej ziemi i pośród nas, Jej, która żyła w klauzurze Karmelu, a teraz rozgłasza miłość do Jezusa i uczy „małej drogi” „aż po najbardziej odlegle wyspy”. Gromkimi brawami wyraziłyśmy jej podziękowanie za tę świętą obecność wśród nas.
Kiedy opuszczała kaplicę, śpiewałyśmy pieśni rzucając płatki róż i prosząc, by ona również na nas je zrzucała i to w obfitości. Na zewnątrz czekał na nią samochód, a my, jeszcze z okien powyżej, sypałyśmy płatki machając islandzkimi i polskimi flagami. Biłyśmy także w dzwony. Rozbrzmiewały one także za każdym razem, gdy Terenia opuszczała kolejny punkt pielgrzymki na mapie Islandii, a także gdy prom, 28.11. o godzinie 20.00, z tak wyjątkowym Pasażerem na pokładzie, odbijał od brzegów Wyspy. Ze śpiewem, a jednocześnie z żalem, że już odjeżdża, żegnałyśmy naszą kochaną Świętą Siostrę. Wierzymy jednak, że nadal jest obecna pośród nas i prosimy, by jej duchowe przesłanie trwało w nas i przynosiło obfite owoce.
Pod koniec swej krótkiej ziemskiej pielgrzymki, św. Teresa nie miała wątpliwości co stanowi skarb życia: „Tylko miłość się liczy!” Miłość, która zapomina o sobie i daje siebie. Praktykując taką miłość, doświadczyła szczęścia nieba już tu na ziemi (pomimo cierpienia – nieodłącznego towarzysza ziemskiej drogi). Oto kolejny raz pochylimy się nad żłóbkiem, gdzie spoczęła Miłość wcielona, czyniąc z siebie całkowity i bezinteresowny dar. Niechaj ta Miłość znajdzie mieszkanie w naszych sercach, by bez przeszkód mogła działać w nas i przez nas.
karmelitanki bose z Islandii
Zobacz także poniższe zdjęcia i filmiki