Pielgrzymka świeckich karmelitów po Sanktuariach Warmii
7 czerwca, 2018W dniach 25-27 maja odbyła się pielgrzymka wspólnot świeckiego zakonu karmelitów bosych prowincji warszawskiej po Sanktuariach Warmii. Głównym celem naszej pielgrzymki był Gietrzwałd, gdzie 101 lat temu dwójce dzieci ukazała się Najświętsza Maryja Panna. Jest to jedyne w Polsce miejsce objawień oficjalnie zatwierdzone przez Kościół. Mieliśmy także odwiedzić Stoczek Klasztorny, Głotowo i klasztor karmelitanek bosych w podolsztyńskim Spręcowie.
Dzień I – piątek, 25 maja
Nasza pielgrzymka rozpoczynała się o godzinie 11 rano w Gietrzwałdzie, gdzie każda wspólnota miała dotrzeć na własną rękę, więc by zdążyć na czas większość z nas musiała wstać bladym świtem. Część dojechała samochodami, część pociągiem do Olsztyna. Podziękowania należą się członkom miejscowej wspólnoty olsztyńskiej, którzy zorganizowali transport dla tych, którzy podróżowali pociągami.
W Gietrzwałdzie przywitała nas warmińska zieleń i piękna, słoneczna pogoda. Po zakwaterowaniu w Domu Pielgrzyma spotkaliśmy się pod kapliczką objawień, gdzie ksiądz kanonik nakreślił nam historię tego miejsca i opowiedział o objawieniach Matki Bożej sprzed stu lat. 27 czerwca 1877 roku Maryja ukazała się na rosnącym przed kościołem klonie trzynastoletniej dziewczynce, Justynie Szafrańskiej. Trzy dni później ujrzała ją także dwunastoletnia Barbara Samulowska, obecnie sługa Boża. Maryja przemówiła do dziewczynek po polsku, w gwarze warmińskiej, co wzmocniło poczucie przynależności narodowej na tych ziemiach, należących w tamtym czasie do Prus. Na pytanie, kim jest piękna Pani, odpowiedziała “Jam jest Najświętsza Maryja Panna Niepokalanie Poczęta.” Życzeniem Maryi było, by ludzie codziennie odmawiali różaniec i gorliwie się modlili, a w miejscu objawień została postawiona kapliczka z jej figurą. Tak też się stało. Dziś w miejscu objawień nie ma już klonu, który został przewrócony w czasie jednej z nawałnic – i błyskawicznie rozebrany na drobne kawałeczki przez okolicznych mieszkańców. W Sanktuarium zostały tylko dwa fragmenty, z których jeden jest umieszczony we wnęce pod figurą Matki Bożej.
Po wysłuchaniu historii udaliśmy się do gietrzwałdzkiej bazyliki, gdzie w towarzystwie dzieci pierwszokomunijnych uczestniczyliśmy we Mszy świętej przed cudownym obrazem Matki Bożej Gietrzwałdzkiej. Po Mszy okazało się, że w międzyczasie pogoda się odmieniła i od domu pielgrzyma odgradza nas ściana deszczu. Nieco zmoknięci udaliśmy się na obiad, po którym nastąpił czas na rekreację. Mieliśmy okazję poznać członków innych wspólnot naszej prowincji, porozmawiać, pozwiedzać, a niektórzy… odespać poranną podróż. Późnym popołudniem w kaplicy domu pielgrzyma spotkaliśmy się z Grzegorzem Kasjaniukiem, autorem książki o objawieniach gietrzwałdzkich, który opowiedział nam o swojej burzliwej drodze do Boga i uzdrowieniu na duchu i ciele, jakiego doznał za sprawą gietrzwałdzkiej Pani. Przedstawił też wiele historycznych ciekawostek dotyczących tego niezwykłego miejsca. Na koniec zaprowadził nas na cmentarz parafialny i pokazał nieco już zaniedbany, grób rodziców jednej z wizjonerek: sł. B. Barbary Samulowskiej, o której postaci też wiele nam opowiedział.
Rozsłonecznionym późnym popołudniem udaliśmy się na Aleję Różańcową. Zielona grabowa aleja, przy której znajdują się kapliczki różańcowe, prowadzi prosto do źródełka, które pobłogosławiła Matka Boża. Idąc ze świecami w cieniu rozświetlonych zachodzącym słońcem drzew rozważaliśmy Mękę Pańską modląc się Tajemnicami Bolesnymi różańca. Mimo, że nie była to sobota, było bardzo… tłoczno, głównie za sprawą grup dzieci pierwszokomunijnych, które także odwiedzały cudowne źródełko. Po dotarciu na miejsce mieliśmy okazję napić się wody ze źródła, które “w wierze” – jak podkreślał p. Kasjaniuk, pomogło wielu chorym odzyskać zdrowie.
Dzień zakończyliśmy nieszporami i kompletą, po których chętni mogli się udać do bazyliki na Apel Maryjny. Po apelu część z nas wróciła do źródełka tym razem już zupełnie opustoszałą i pogrążoną w ciszy aleją, której stacje nocą są pięknie podświetlone. W wieczornej ciszy, przy podnoszącej się na łąkach mgle podziwialiśmy piękno tego niezwykłego miejsca, którą Maryja wybrała na miejsce swojego Objawienia.
Dzień II – sobota, 26 maja
Sobotni poranek przywitał nas chmurami. Na godzinę siódmą mieliśmy zaplanowaną Mszę świętą z jutrznią, ale część z nas wstała wcześniej, żeby pomodlić się różańcem w gietrzwałdzkiej bazylice. Jedną z próśb, jakie Maryja skierowała do dziewczynek było “Życzę sobie, abyście codziennie odmawiali różaniec”, dlatego w bazylice różaniec jest odmawiany trzy razy w ciągu dnia. Po różańcu udaliśmy się na Mszę. Mszę świętą w kaplicy domu pielgrzyma odprawiał tym razem nasz delegat prowincjalny, o. Robert Marciniak OCD. W homilii nawiązał do Ewangelii z dnia, w której do Jezusa przynoszono dzieci, by ich dotknął (Mk 10, 13-16). Ojciec mówił o dotyku, który często nawet w rodzinach jest pomijany i marginalizowany, mimo, że jest tak ważny dla człowieka i jego rozwoju. Mówił o delikatności Jezusa, który nie obawiał się dotyku i każdego z nas przytula dotykając czule naszych zranień.
Po śniadaniu mieliśmy czas na pożegnanie się z Gietrzwałdem i udaliśmy się jeszcze raz do źródełka, aby ci, którzy jeszcze tego nie zrobili, mogli zabrać ze sobą gietrzwałdzką wodę przed wyruszeniem w dalszą drogę. Wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy, że będzie nam dane tu powrócić.
Następnym punktem naszego pielgrzymowania był Stoczek Klasztorny. Niebo chmurzyło się coraz bardziej, ale wsiedliśmy do samochodów i ruszyliśmy w drogę. W Stoczku, którym opiekują się ojcowie marianie (początkowo był tu klasztor bernardynów), najpierw poszliśmy zwiedzić barokowe Sanktuarium Matki Pokoju, w której znajduje się słynący łaskami obraz Maryi Stoczkowskiej. Jeden z ojców opiekujących się tym miejscem opowiedział nam o historii tego miejsca. Kult maryjny w Stoczku sięga czasów średniowiecza, ale sanktuarium zostało wzniesione w XVII w. jako podziękowanie za pokój w czasie szwedzkich najazdów. Wtedy też sprowadzono do Stoczka obraz Matki Bożej Pokoju – kopię obrazu Matki Bożej Śnieżnej z Rzymu. Sanktuarium zasłynęło wieloma cudami, jednak jego losy było równie burzliwe, co losy naszej Ojczyzny. W bazylice można też znaleźć motyw karmelitański: fresk na sklepieniu przedstawia Matkę Bożą Szkaplerzną ratującą dusze czyśćcowe w otoczeniu św. Kazimierza Królewicza i św. Jadwigi. Ojciec przewodnik pozwolił nam też obejrzeć zabytkową zakrystię i refektarz z przepięknie zdobionymi sklepieniami. Obecnie Stoczek jest najbardziej znany jako miejsce przetrzymywania sługi Bożego kard. Stefana Wyszyńskiego. Trudno nam było uwierzyć, że jednego człowieka pilnowało tu aż 90 funkcjonariuszy służb państwowych. Zwiedzanie pokojów, w których był więziony było następnym punktem naszego programu. Przetrzymywany w Stoczku Prymas nie wiedział, gdzie się znajduje, przez długi czas nie wiedział nawet, że za ścianą jest kościół – jednak w swoich “Zapiskach więziennych” napisał, że czuł obecność i opiekę Maryi. To właśnie w Stoczku złożył Akt Osobistego Oddania się Matce Bożej, który był jakby wstępem do Jasnogórskich Ślubów Narodu. W czasie kiedy zwiedzaliśmy Bazylikę i muzeum poświęcone prymasowi na zewnątrz rozpętała się nawałnica. Ulewny deszcz nie pozwolił nam zwiedzić, podobno przepięknych, ogrodów w Stoczku. Czekając na przejaśnienie mogliśmy odpocząć przy herbacie w klasztornej kuchni, pozwiedzać korytarze i pomodlić się w bazylice. Kiedy pogoda pozwoliła nam na wyjazd – ruszyliśmy dalej, bo w planie na dziś było jeszcze Głotowo.
Do Głotowa dotarliśmy na obiad. Dom pielgrzyma był akurat remontowany, więc warunki były dość spartańskie, ale przyjęliśmy to w duchu wyrzeczenia. W międzyczasie deszcz ustał i poszliśmy zwiedzić głotowskie Sanktuarium Eucharystyczne. Początki kultu w tym miejscu sięgają czasów pruskich. Według przekazów w XIII wieku wieś została spalona przez Litwinów, jednak mieszkańcom udało się ukryć na polu Najświętszy Sakrament. Po latach, na polu, odnaleziono kielich z nienaruszoną Hostią – w miejscu, w którym nagle, podczas orki, uklękły woły. Cudownie ocalały Najświętszy Sakrament przeniesiono do kościoła w Dobrym Mieście, jednak w niewytłumaczalny sposób powrócił on do Głotowa i dlatego wzniesiono tu Sanktuarium Najświętszego Sakramentu i Męki Pańskiej. Miejsce to zasłynęło uzdrowieniami i nawróceniami. Głotowo jest także zwane Warmińską Jerozolimą, ponieważ obok świątyni, niewidoczna z drogi, bo ukryta wśród w wąwozie wśród zieleni znajduje się Kalwaria Warmińska. W XIX w. zamożny mieszkaniec wsi udał się na pielgrzymkę do Ziemi Świętej, a po powrocie postanowił wybudować kalwarię wzorowaną na jerozolimskiej. Przy pomocy miejscowej ludności, która tłumnie zgłaszała się do pracy, powiększono wąwóz i wiernie odwzorowano odległości i nachylenie Drogi Krzyżowej. W każdej z kaplic umieszczono kamyki przywiezione z Jerozolimy. Przejście kalwarią głotowską to niezwykłe doświadczenie. Ukryta w głębokim jarze, porośniętym wysokim lasem prowadzi w ciszy śladami męki Chrystusa. Poza nami, może z powodu pogody, nie było tu nikogo. W neogotyckich kaplicach umieszczone są przepięknie wykonane figury naturalnej wielkości obrazujące kolejne stacje Drogi Krzyżowej. Każdą z nich można by opisać osobno. Na mnie szczególne wrażenie zrobiła scena ukrzyżowania, w której przedstawiono rozmowę Jezusa z dobrym łotrem. Głotowo okazało się miejscem tak samo niezwykłym, jak nieznanym, co tylko dodało mu uroku. Miejsce odnalezienia Świętej Hostii jest skromnie zaznaczone pod bocznym ołtarzem, przepięknej Kalwarii nie widać z drogi. Miejsce ciche i ukryte, jak sam Pan.
Wyciszeni Drogą Krzyżową udaliśmy się na kolację. Czekając przed domem pielgrzyma na jej przygotowanie (z racji niestabilnej pogody nie udało się zorganizować pieczenia kiełbasek) mieliśmy okazję posłuchać bardzo ciekawego, chociaż nieplanowanego, wykładu o. Roberta o tłumaczeniach Pisma Świętego. Przed kolacją na prośbę Rady Prowincji każda ze wspólnot zaprezentowała się pozostałym. Po kolacji odmówiliśmy Nieszpory i Kompletę w miejscu dość niezwykłym, bo… na parkingu. Przy okazji okazało się, że nie wszyscy znają na pamięć Salve Regina, za co zostaliśmy upomnieni przez ojca delegata, który zastrzegł, że do następnego spotkania świecki zakon ma obowiązek się w tej kwestii poprawić. : ) Pełni wrażeń udaliśmy się na spoczynek.
Dzień III – niedziela, 27 maja
Niedziela Trójcy Świętej rozpoczęła się niespodzianką. Na śniadaniu Monika ogłosiła, że nastąpiła zmiana planu i zamiast Jutrzni i Mszy w Sanktuarium głotowskim zaraz po posiłku pojedziemy do klasztoru sióstr karmelitanek bosych w Spręcowie, gdzie odmówimy Jutrznię, następnie będziemy wraz z siostrami uczestniczyć we Mszy Świętej, a na obiad wrócimy nie do Głotowa, jak było zaplanowane, ale do… Gietrzwałdu. Radość była podwójna, ponieważ spręcowski klasztor okazał się być pod wezwaniem Trójcy Przenajświętszej i Bożej Rodzicielki Maryi, więc mieliśmy wraz z siostrami uczestniczyć w odpuście.
Opuszczaliśmy ukryte Głotowo jadąc do tych, które całe życie spędzają w ukryciu. Po deszczu, poza soczystą zielenią, nie było już śladu. Na równie zielonym parkingu przy spręcowskim klasztorze przywitała nas figura św. Józefa. Nie było jednak czasu na rozglądanie się – od razu przeszliśmy do kaplicy. W czasie, gdy my odmawialiśmy jutrznię powoli gromadzili się inni wierni. Mszy świętej koncelebrowanej przewodniczył miejscowy ksiądz. W homilii przypomniał nam, że wszyscy jesteśmy posłani, wszyscy jesteśmy Dziećmi Bożymi i że samousprawiedliwianie swoich słabości i stosunku do bliźnich tym, że Jezus jest Bogiem, a my nie, prowadzi na manowce i zatwardza serce. Po Mszy świętej mijając przepiękne ikony świętych karmelu, zeszliśmy do salki na dole, aby spotkać się z karmelitankami. Siostry przyjęły nas bardzo serdecznie, pytały o to, skąd przyjeżdżamy i cieszyły się widząc znajome twarze ze wspólnoty olsztyńskiej, która ma spotkania m. in. w ich klasztorze. Na koniec podarowały nam własnoręcznie wykonane kartki, kopie napisanych tu ikon i kilka książek napisanych przez ich współsiostry. Po spotkaniu był czas na grupowe zdjęcie i krótki spacer po klasztornym ogrodzie.
Pożegnaliśmy Spręcowo, by powrócić do Gietrzwałdu. Pielgrzymkę rozpoczęliśmy u stóp Maryi i widocznie Jej zrządzeniem tam też miała się zakończyć. Po przybyciu na miejsce udaliśmy się do źródełka, tym razem by odprawić nabożeństwo Drogi Krzyżowej, której stacje prowadzą od źródełka na pobliskie wzgórze. Towarzyszyły nam rozważania sł. B. bp Jana Pietraszki z naszego karmelitańskiego modlitewnika. Po modlitwie mieliśmy chwilę czasu wolnego na pożegnanie z gietrzwałdzkim Sanktuarium, a po obiedzie nastąpiło oficjalne zamknięcie pielgrzymki. Ojciec delegat i członkowie rady prowincjalnej podziękowali uczestnikom za przybycie i bratersko-siostrzaną atmosferę. Zachęcili też do przekazania członkom wspólnot, którzy nie byli obecni, jak wielką wartością są takie wyjazdy i poprosili o większe zaangażowanie w życie prowincji. Powstał też pomysł, by taki wyjazd odbywał się corocznie w różnych miejscach prowincji, byśmy mogli poznać miejsca bliskie poszczególnym wspólnotom. Po pożegnalnym zdjęciu pożegnaliśmy się z braćmi i siostrami z innych wspólnot i ubogaceni przeżytym spotkaniem ruszyliśmy w drogę powrotną.
Wioletta Święcińska OCDS