32 niedziela B w roku 2021 – co po nas zostanie?
7 listopada, 2021 o. Antoni Rachmajda OCDPostać ewangelicznej ubogiej wdowy Kościół rozważa teraz, pod koniec roku kościelnego w listopadowym czasie, gdy odwiedzamy cmentarze, by modlić się za naszych zmarłych, chcąc uświadomić nam, że wobec śmierci wszyscy jesteśmy równi, i – prędzej czy później – wszystkich nas ona dosięgnie, jedyna pewna rzecz, po tym jak się urodziliśmy…, a życie nasze zostanie ocenione…
Pochwała Pana Jezusa skierowana wobec, nie posiadających żadnego znaczenia, pozycji i możliwości w społeczeństwie ubogich wdów, tej ewangelicznej: „Zapewniam was, ta uboga wdowa wrzuciła więcej, niż wszyscy, którzy wrzucili do skarbony. Bo wszyscy wrzucali z tego, co im zbywa, ona zaś ze swego niedostatku wrzuciła wszystko, co miała na życie”; i starotestamentalnej z Sarepty Sydońskiej (której postawę przeciwstawił Jezus – w 5 rozdziale św. Łukasza – mieszkańcom Nazaretu, narażając się im poprzez to, aż do próby zamordowania go), wynika z ich żywej wiary, bezgranicznie ufającej Bogu i Jego słowu, wypełniającej w ten sposób największe przykazanie: „miłowania GO z wszystkich sił, myśli i duszy” [to temat poprzedniej niedzieli]. Bo tylko taka miłość jest zdolna do takiej ofiary…
Dlaczego w oczach Jezusa jest to tak ważne, ukazuje 2 czytanie i cały kontekst sceny ewangelicznej… Dzieje się to wszystko w Jerozolimie tuż przed wydarzeniami Jego męki i śmierci. Próbuje ON przekonać do swej misji elitę żydowską, niestety wiemy jak to się kończy… Skąd wypływa taka ich postawa? – Z niewiary, z zamkniętego na PRAWDĘ serca i umysłu, które obraz boga-idola uczyniło sobie ze swych ofiar i przepisów, jak im to Jezus wypomina. Serca zamkniętego na to co najważniejsze, po co Chrystus przyszedł na świat: „aby zgładzić grzech przez swoją ofiarę na Krzyżu” (Hbr 9,26).
Okazuje się bowiem, że w naszej relacji do Boga to nie dawanie jest na pierwszym miejscu, lecz umiejętność przyjęcia – tego wszystkiego, co nam On udziela, pomyślności i niepomyślności, a przede wszystkim Jego samego: stąd dziękczynienie z Psalmu 146: „chwal duszo moja, Pana, Stwórcę swego”. Przyjęcie oznacza właśnie ubóstwo, nie tylko materialne, ale pw. ducha, serce ubogie jest sercem wolnym, oznacza fundamentalną postawę bycia zależnym, potrzebującym, kimś mniejszym – co niektórzy odbierają jako służbę… i nie mogą tego ścierpieć… Z tej relacji „bycia mniejszym” dopiero wypływa wszelkie działanie, tak jest w przypadku samego Jezusa, odkrywającego bycie Synem.
I tylko takie działanie ma sens – bo jeśli nasze działanie ma przetrwać, musi być przez kogoś przyjęte, dopiero wtedy ma szansę ocaleć, jak ofiara Chrystusa na Krzyżu przyjęta przez Ojca! Gdybyśmy mieli wątpliwości – spójrzmy na bohaterów dzisiejszych czytań, co przetrwało z ich działań? Tzw. ówczesna elita – tak jak i dziś, aby nie było wątpliwości! – byli znani, żyli w dostatku, ciesząc się poważaniem na „ucztach i rynku” i w mediach… I co? Nic z tego nie pozostało. Nawet ich imiona nie zostały zapisane (może jedynie jako przykład jak nie postępować, i to ogólnie …). A ubogie wdowy, nikomu z nich nie znane, i jedynie przez nich wykorzystywane-objadane – do dziś są wspominane, uwiecznione już teraz na kartach ewangelii, a ich nagrodę w pełni zobaczymy dopiero w niebie…
W końcu, podobnie jak w przypadku wdowy z Ewangelii Marka, tylko Jezus zauważył jej ofiarę, tylko on wiedział, ile dla niej znaczyło te kilka miedziaków… Bo tylko Bóg zna prawdę o naszym sercu…
o. Antoni Rachmajda OCD
ur. 1961, kapłan, dr duchowości, wieloletni redaktor Zeszytów Karmelitańskich, prowadzący Instytut Duchowości Karmel we Wrocławiu