Wskazówki św. Jana od Krzyża na czas zarazy – część 2. …która daje do myślenia
4 kwietnia, 2020 o. Antoni Rachmajda OCDCzas pandemii, oprócz wielu innych dramatycznych, bolesnych i trudnych elementów: utraty życia, zagrożonego zdrowia, obciążeń dla zdrowia psychicznego, fizycznych ograniczeń, dostarczył również z sobą wiele obostrzeń naszej zwykłej ludzkiej aktywności, wyrażonych hasłem: „zostań w domu”. Czas ten jest dla wielu z nas trudny. I nie wspominam tu tylko o problemach, które dopiero z czasem się ujawnią, a co wyrażają już teraz humorystycznie liczne memy („bez wizyt u kosmetyczek, pary poznają prawdę o sobie…”, „niektórzy dopiero teraz uświadomili sobie, że mają dzieci”, „ja chcę do pracy!…” etc.) dotyczące małżonków i rodzin „skazanych” nagle na przebywanie z sobą w wymiarze dotychczas niespotykanym i nieznanym. Mam na myśli także poważne ograniczenia dotyczące zwykłych ludzkich relacji, które szczególnie boleśnie przeżywają osoby samotne, starsze, niemogące czerpać swej siły z sakramentów, ludzkich spotkań. Okazuje się nagle, że internet czy telefon to nie to samo…
Z drugiej strony okazuje się, jak bardzo jesteśmy uzależnieni w naszym życiu od zewnętrznych czynników: pracy (w jej wymiarze nie tylko zarobkowym, ale i czasowym), szkół, spotkań towarzyskich, imprez i zabaw… ale także czegoś, co stało się elementem naszego życia – zakupów i czasu spędzanego na pokonywaniu drogi do pracy i z pracy do domu, którą zwykle, w większości, pokonuje się samotnie lub przynajmniej w anonimowym tłumie. Dotychczas może nie zwróciliśmy uwagi na to, że wszystko to organizuje nam nasze życie, nasz czas! Nie musieliśmy się nawet nad tym zastanawiać, gdyż ktoś to zrobił za nas. Organizuje się nam pracę i przyszłość, w niej w sposób konieczny są praca, kredyty i raty, zakupy i rozrywka, sprawy i przedmioty nas otaczające niezbędne według nas, których jest, i będzie(!), coraz więcej.
Narzekamy, że męczy nas ten „kierat”, wzdychamy do weekendu („byle już piątek…”) i wakacji, ale odpoczynek także się nam organizuje (niektóre kraje głównie na tym zarabiają, to ogromny biznes), oferując propozycje wyjazdów i wakacji, atrakcji i imprez. Oczywiście także to, co nazywamy kulturą, jest ściśle zorganizowane – zadaniem różnych macherów jest ustalanie „co jest na topie”, co jest tzw. „kulturą wysoką”, teatrem, filmem czy muzyką „ambitną”. Książki to kolejny element w pełni kontrolowany, nic tu nie jest przypadkowe, nagradza się tych autorów, którzy mają być czytani (biblioteki mają tak niski budżet, że mają oficjalny „prikaz”, by nabywać pozycje tylko tych autorów, którzy są nagradzani, dlatego ci a nie inni są nagradzani…). Podobnie ze sportem, będącym dla wielu prawdziwym bożyszczem… Zorganizowany został nam nie tylko czas na pracę i zabawę, ale również czas pomiędzy, który zagospodarowały smartfony, towarzyszące nam dosłownie wszędzie… Tak oto nasze myślenie zostało zorganizowane w sposób doskonały, przekonania polityczne zamieniły się w wiarę, nawet nie próbuje się udawać, że rozmawiamy ze sobą, dyskutujemy lub myślimy; zamieniliśmy się w wyznawców postaci i mediów, które traktujemy jak bóstwa (ani słowa krytyki)… Pozostały tylko emocje… Nie mamy czasu na zastanawianie się nad takimi banalnymi” problemami jak prawda i dobro, życie i śmierć… A przecież czytaliśmy Orwella „Rok 1984”…
I na to wszystko zjawia się wirus o wielkości 60-140 nanometrów (jednej milionowej milimetra) i wszystko tak pięknie zaplanowane robi bum…
Dlaczego jednak przywołanie w tej sytuacji św. Jana od Krzyża? Czy coś sensownego i pomocnego w tej sytuacji może nam powiedzieć zakonnik z XVI wieku? Dodatkowo karmelita bosy, który nie robi nic pożytecznego poza modlitwą… Gdyby to był przynajmniej ktoś zajmujący się biednymi czy chorymi, uczący w szkole, a tak – kontemplatyk… („zabrałyby się do uczciwej pracy” – jak sytuację sióstr norbertanek z Ibramowic skomentowała pewna obywatelka). Być może mistyk może nam powiedzieć to, że nie jesteśmy na tym świecie, nie żyjemy tylko po to, by bezmyślnie pędzić nie wiadomo dokąd, że nie sposób żyć dobrze, nie zastanawiając się nad sensem i celem tego życia, jak napisze mistyk we wprowadzeniu do swego dzieła „Pieśń duchowa”, które opisuje historię przyjaźni Boga i człowieka:
„Dusza, odkrywając to, co powinna czynić, widząc, że życie jest krótkie, ścieżka życia wiecznego wąska, że sprawiedliwy z trudem się zbawi, że rzeczy tego świata są puste i łudzące, że wszystko się kończy i przemija jak woda, która płynie, czas niepewny, ścieżka wąska, zatracenie bardzo łatwe, zbawienie bardzo trudne; znając, z drugiej strony, wielki dług, jaki winna Bogu za to, że ją stworzył wyłącznie dla Siebie, przez co winna Mu służbę z całego swego życia, i przez to, że ją odkupił wyłącznie przez Siebie, przez co jest Mu winna całą resztę i odpowiedź miłosną swej woli, i inne tysiące darów, przez które widzi się zobowiązana Bogu, zanim się zrodziła; i że duża część jej życia poszła na marne, i że z tego wszystkiego trzeba będzie zdać sprawę i rachunek, tak z pierwszego, jak i z ostatniego, aż do ostatniego grosza, gdy będzie przeszukiwał Bóg Jerozolimę z zapalonymi pochodniami, i że już jest późno i być może koniec dnia; aby zaradzić tylu złu i szkodom, szczególnie odczuwając Boga bardzo zagniewanego i ukrytego z powodu jej tak wielkiego zapomnienia o Nim pośród stworzeń, dotknięta strachem i wewnętrznym bólem serca z powodu takiej straty i niebezpieczeństwa, rezygnując z wszystkich rzeczy, przyłączając się do dzieła, nie odwlekając dnia, ani godziny, z żalem i jękiem wydobywającego się z serca zranionego teraz już miłością Boga, zaczyna wzywać swego Umiłowanego i mówi: Gdzie się ukryłeś, Umiłowany, i zostawiłeś mnie z jękiem?” .
św. Jan od Krzyża, Pieśń Duchowa
Dlatego, skoro już jest ten wirus, jest nam ten czas dany-zadany, to znaczy, że może warto go tak wykorzystać, skoro nie można zamknąć oczu i udawać, że go nie ma, że nic się nie dzieje; lub obrażać się na rzeczywistość… Umacnia i przemienia nas to, co jest trudne, i to, co jest wyzwaniem. Dotychczas te wyzwania, za które musieliśmy dużo płacić, organizowano nam(!) w różnej postaci, z domieszką adrenaliny i w formie atrakcyjniejszej… A tu za darmo, jaka ironia losu, mamy „coś”, co dostarcza niespotykanych dotąd emocji, bo dotykających życia i śmierci, i nie ma w sobie nic z zabawy, ukazując, że kruchy jest ludzki los… Św. Jan Paweł II, którego rocznicę śmierci właśnie obchodziliśmy, biadał, że nie mógł nas skłonić do refleksji nad Dekalogiem. A dziś czyni to samo życie… Cóż za wielkopostne rekolekcje nam się trafiły!
o. Antoni Rachmajda OCD
ur. 1961, kapłan, dr duchowości, wieloletni redaktor Zeszytów Karmelitańskich, prowadzący Instytut Duchowości Karmel we Wrocławiu