Wszystkich świętych 2021 r.
1 listopada, 2021 o. Antoni Rachmajda OCDNa Wschodzie już w IV w. spotykamy wspomnienie wszystkich męczenników obchodzone jednego dnia. Antiochia obchodziła je w niedzielę po Zesłaniu Ducha Świętego, a Syria Wschodnia w piątek po Wielkanocy. W Rzymie znajdujemy ślady tych wspomnień, ale sama uroczystość nabiera znaczenia od papieża Bonifacego IV (zm. w 615 r.). Za zgodą cesarza papież zamienia pogańską świątynię Panteon na kościół Najświętszej Marii Panny i Wszystkich Męczenników, który uroczyście poświęcono 13 maja 610 r., tę rocznicę poświęcenia obchodzono co roku z licznym udziałem wiernych. Od ok. 800 r., wspomnienie Wszystkich Świętych obchodzone jest w Irlandii, Bawarii i niektórych kościołach Galii, ale w dniu 1 listopada. Za papieża Grzegorza IV (828-844) król Ludwik Pobożny rozciąga święto na całe swoje państwo, w ten sposób święto lokalne Rzymu i niektórych kościołów, stało się świętem Kościoła powszechnego, który przyjął galijską datę jego obchodów – 1 listopada.
W tym dniu Kościół oddaje cześć wszystkim świętym, tzn. męczennikom i wyznawcom. Pierwsze wieki znają kult męczenników, którzy oddali swe życie za Chrystusa („…ci, którzy przychodzą z wielkiego ucisku i opłukali swe szaty, i wybielili je we krwi Baranka” (Ap 7,14). Z biegiem czasu pojawia się jednak kult wyznawców – tych, których życie było wiernym wcieleniem słów Jezusa. Wśród wyznawców są najpierw wielcy pasterze, biskupi, którzy w szczególny sposób świadczyli o wierze chrześcijańskiej, objaśniali ją, bronili jej czystości i potwierdzali przykładem swego życia. Oddawano cześć ascetom, dziewicom i mnichom, oni bowiem dawali świadectwo heroicznego życia chrześcijańskiego. Kult danego świętego był pierwotnie świętem tej wspólnoty, w którym on żył, Kościoła do którego należał. Z biegiem czasu kult świętych nabiera zasięgu powszechnego. Obecnie w kalendarzu liturgicznym całego Kościoła wspominamy tych świętych, których kult ma charakter powszechny, są znani w całym Kościele i wskazują na Jego uniwersalność.
Wszyscy oni naśladowali i naśladują Jezusa, program zawarty w błogosławieństwach – Jego samego, gdyż to On sam jest tym programem: czysty sercem, miłosierny, cichy i łagodny, bolejący nad grzesznikami, wprowadzający sprawiedliwość i cierpiący dla niej…
Błogosławieństwa rozwijają – dynamizują największe przykazanie: miłowanie Boga z wszystkich sił, a bliźniego swego jak siebie samego (jak to ukazał św. Jan Paweł 2 podczas swej 4 pielgrzymki do Ojczyzny z 1991 r.). Są twórczym jego rozwinięciem – z jednej strony wskazują, że chrześcijaństwo to nie tylko unikanie czegoś – grzechu/zła, jakby sugerowała dolna „drabinka” Dekalogu, lecz działanie, miłość jest bowiem twórcza, aktywna (nawet jeśli jest to walka ze złem w swym sercu). Są błogosławieństwa przeobrażaniem rzeczywistości nas otaczającej, świata, który został nam dany. Święci, tak jak Jezus, są konkretni – działają tu i teraz, nie cierpią za miliony, nie przejmują się sprawami, które nie zależą od nich, nie zajmują się działaniami pozornymi: lajkowaniem na facebooku, malowaniem kredkami protestów na asfalcie, pisaniem książek punktowanych przez uczelnie…
Z drugiej strony – błogosławieństwa to nie tylko działanie tu i teraz, mierzone wymiernymi ludzkimi kategoriami, one są skierowane w wieczność, ich obietnice pochodzą stamtąd. Dlatego miłością świętych jest Bóg, którego królowanie „nie jest z tego świata”, którego jednak doświadczają już tu i teraz, bo już tu i teraz nawiązują z Nim relację, odczytują i pełnią Jego wolę… czyniąc dobro, nawet gdy po ludzku miałoby być to skazane na niepowodzenie, jak głoszenie Chrystusa muzułmanom przez Karola de Foucauld, który został zamordowany nie nawracając żadnego z nich, a przykład jego życia dziś promieniuje i daje stokrotne owoce…
Dlatego paradoksalnie, bo błogosławieństwa są paradoksem, święci to jedyni, którzy osiągają sukces – prawdziwy, nieprzemijający i niedewaluujący się; w przeciwieństwie do otaczających nas i promowanych bohaterów mediów, internetu, scen i stadionów. Stają się dziećmi Bożymi: „kto pełni wolę Ojca mojego, który jest w niebie, ten jest mi bratem, siostrą i matką” (Mt 12,50); kierując się Jego nauką, która jest dla nich PRAWDĄ, na której można zbudować swe życie, czerpiąc siłę z Niego samego: „opłukali swe szaty, i wybielili je we krwi Baranka” (Ap 7,14). Ich pism, jak w przypadku św. Teresy od Jezusa, nie znajdziemy za 5 złotych w marketach, i to jest prawdziwa miara ich sukcesu i szczęścia, bo nie jest prawdziwym szczęście, które może minąć, nagle się skończyć, zmienić się, okazać się kłamstwem…
- Dlatego szczęśliwi – błogosławieni, którzy:
- NIE dokumentują swych „dokonań” na facebooku, twitterze i instagramie…
- NIE żyją życiem innych, bolejąc nad losami bohaterów seriali telewizyjnych, gazet sportowych i pudelka…
- NIE ulegają modom i trendom, statystykom i autorytetom…
- NIE są fanami i wyznawcami kogoś, kto nie oddał za nich życia…
- którzy już teraz są dziećmi Bożymi, a dopiero się okaże kim będą…
o. Antoni Rachmajda OCD
ur. 1961, kapłan, dr duchowości, wieloletni redaktor Zeszytów Karmelitańskich, prowadzący Instytut Duchowości Karmel we Wrocławiu