Edyta Stein chciała żyć dla prawdy
21 kwietnia, 2017
Stein pokazała, że prawdę można znaleźć, gdy poszukiwanie jej odbywa się bez kompromisu, gdy mówi się Bogu „tak”.
Dla prawdy, za którą tęskniła. „Moja tęsknota do prawdy była moją jedyną modlitwą” – powie, patrząc wstecz na swoje życie. Droga do jej odkrycia nie była prosta. Stein chciała dotrzeć do prawdy, która wytrzyma próbę czasu, jest wieczna. Do prawdy, która nie będzie efektowną syntezą, ale obiektywnej, głębokiej. Czy dotarcie do prawdy jest w ogóle możliwe? Czy też raczej nigdy nie będzie można poznać jej do końca, gdyż – jak twierdzi Heidegger – „pełna prawda nie jest osiągalna dla ludzkiej myśli, […] myśl dochodząca do sensu, do prawdy, jest zawsze w drodze, nigdy u celu”? Edyta miała jednak nadzieję, że przybliży się do prawdy, inaczej wszelkie myślenie nie miałoby sensu. Jej droga była wyboista, prowadziła przez różne ścieżki, była pełna trudu, zwątpienia, ale także pokory i ufności, że doprowadzi do celu. „Bóg jest prawdą, kto szuka Prawdy, szuka Boga, choćby o tym nie wiedział” – powie Stein. Te słowa wstrząsają. Wypowiada je osoba, która przecież przez pewien czas była zdeklarowaną ateistką. Wypowiada je kobieta naukowiec, ogarniająca świat prawami umysłu. Ale może właśnie to logiczne rozumowanie upewniłoją, że sam rozum nie wystarczy. Obarczony brzemieniem wiedzy nie jest w stanie wznieść myśli ku wyższej rzeczywistości, myśli, która przekracza człowieka. Jakże wymowne w tym momencie stają się słowa Jana Pawła II: „Im bardziej człowiek poznaje rzeczywistość i świat, tym lepiej zna siebie jako istotę jedyną w swoim rodzaju, a zarazem coraz bardziej naglące staje się dla niego pytanie o sens rzeczy i własnego istnienia […].
Przyrodzone ograniczenia rozumu i niestałość serca często zaciemniają ludzkie poszukiwania i sprowadzają je na błędne drogi. Różne inne dążenia mogą okazać się silniejsze niż prawda. Zdarza się, że człowiek ucieka wręcz przed prawdą, gdy tylko dostrzeże ją z oddali, gdyż lęka się jej konsekwencji” (Fides et ratio). To dla tej prawdy, o której mówi Jan Paweł II, Stein porzuca filozofię swojego mistrza Husserla i podąża w kierunku, w którym szukanie prawdy nie jest zamknięte w ramach samej filozofii: „Pragnie iść dzielnie, jak to nazywa, do korzeni rzeczy. Pasja prawdy prowadzi ją przez filozofię do wiary. Niezwykłe roszczenie do prawdy odsłania się jako droga do Boga, a jej miłowanie – do umiłowania Chrystusa jako Oblubieńca”. Jednak w swoich poszukiwaniach Edyta do końca pozostaje fenomenologiem, nie rozstaje się z filozofią i nadal posługuje się regułami naukowej metodologii. Jest przekonana, że dojście do prawdy jest możliwe dzięki działaniu rozumu naturalnego i nadprzyrodzonego, oświeconego łaską wiary. Jeśli bowiem dzięki wierze możemy dojść do prawd, które dla filozofii są niedostępne, to trzeba je przyjąć – mówi. Droga odkrycia prawdy Poszukiwania trwały od najmłodszych lat. Jako piętnastolatka podjęła świadomie i z własnej woli decyzję o odejściu od religijnej praktyki i zarzuceniu osobistej modlitwy. To był wyraz nie tyle buntu, ile zagubienia, rozczarowania. Ale właśnie to zagubienie nasiliło intensywność poszukiwań.
Wszak każdy, kto się gubi, szuka wyjścia. Następnie Stein szukała prawdy na gruncie nauki – najpierw w psychologii, historii, potem w refleksji filozoficznej. To ważny przystanek na jej drodze. Proces poszukiwania prawdy nabrał tempa w szkole Husserla. Edyta była zafascynowana metodą mistrza. W fenomenologii dostrzegła system zdolny – jak się jej wówczas wydawało – utwierdzić ją w drodze poszukiwania prawdy. Ale także w tej przestrzeni intelektualnej była jakaś luka. Nie znalazła tu metafizycznej podstawy, w której wszystko miałoby w sobie właściwy sens. Drogę, którą można dojść do Absolutu, do Boga, dzięki której można dotrzeć do sensu rzeczywistości, odnalazła dopiero u św. Tomasza z Akwinu. Ale poszła dalej niż św. Tomasz. Nie tylko – jak on – doszła do Boga, ale wprowadziła do filozofii takie pojęcie, jak „filozofia z wiary”. Chciała, by zagadnienia teologiczne wzięte z Objawienia w ściślejszy sposób weszły do słownika pojęć filozoficznych i pomagały je tłumaczyć. Nie bez znaczenia w procesie dochodzenia do prawdy były jej kontakty ze środowiskiem naukowym. Pewne zdarzenia, pewni ludzie uwalniali ją z przekonań i wpływali na jej wewnętrzny rozwój. Chodziło nie tyle o dysputy filozoficzne, co o przebywanie wśród osób, które swoim życiem zaświadczały o wierze. Jedną z nich był profesor Adolf Reinach. Nie tylko przyjął on chrześcijaństwo, ale doszedł do wniosku, iż tego, co dla człowieka najważniejsze, nie należy szukać w filozofii, lecz w religii. Religia według niego wykracza poza obszar poznania filozoficznego, ukazuje niedefiniowalną przestrzeń, w której można zawierzyć Bogu. Tę ufność zapewne zobaczyła Edyta w postawie żony profesora, gdy ta na wieść o śmierci małżonka zachowywała niezachwiany spokój. Tak wspomina to wydarzenie: „[…] było to moje pierwsze spotkanie z Krzyżem i boską mocą. Był to moment, w którym moja wiara załamała się, judaizm zbladł, a Chrystus zajaśniał: Chrystus w tajemnicy krzyża”.
Zrozumiała, że ból i cierpienie przeżywane w blasku prawdy mogą stać się umocnieniem i napełnić nadzieją. I wreszcie nastąpił ten szczególny moment dotknięcia łaską i odkrycia, że Bóg jest prawdą. Nadszedł za sprawą książki. Po całonocnej lekturze „Życia św. Teresy z Avila spisanego przez nią samą” Edyta wypowiada słowa „To jest prawda”. Stein jest pewna, że ta Prawda pochodzi od Boga i ma moc przemieniania duszy i serca. Prawda poszukiwana do tej pory w świecie nauki objawiła się jej w mocy Chrystusa i Jego miłości. To odkrycie zaowocowało przyjęciem chrztu, który wprowadził ją do Kościoła, w nowe środowisko, w którym wzrastała i oczekiwała na wstąpienie do Karmelu. Ta prawda stała się drogowskazem na dalsze życie, aż po jego kres. Trzeba wspomnieć także o Maksie Schelerze z fenomenologicznego kręgu w Getyndze, który dla swoich idei katolickich umiał zjednywać „blaskiem swego ducha i potęgą wymowy” – jak powie potem o nim Stein. Jego postawa nie doprowadziła jej do wiary, ale otworzyła „pewien zakres fenomenu”, obok którego nie mogła przejść obojętnie. Jak mówiła: „Nie na darmo wpajano nam stale zasadę, abyśmy do każdej rzeczy podchodzili bez uprzedzeń, odrzucając wszelkie obawy”. To wyniesione z czasów uniwersyteckich przekonanie znajduje dopełnienie w późniejszym jej dziele Byt skończony a byt wieczny, w którym napisze: „Wszystko badajcie, a to co najlepsze – zachowujcie […]. Nie ma żadnego rzeczowego powodu traktować nieufnie wyników naturalnego toku myślenia z tej tylko racji, że uzgadnia się je nie tylko z najwyższymi prawdami rozumu, ale także z prawdą wiary”.
Edyta uważała, że człowiek wolny od uprzedzeń, otwarty, pokorny, świadomy własnych ograniczeń nie cofnie się przed podjęciem takiej próby. Rozumiała, że zasiane ziarno poszukiwania prawdy musi zaowocować, jednak dla każdego okres wzrostu jest inny. Bóg każdego prowadzi jego własną drogą, a wszystko, co mamy uczynić, by ją rozpoznać, to modlić się o jej poznanie. A gdy ją dostrzeżemy, powinniśmy podążać nią bez oporów. W liście do kolegi fenomenologa pisała: „Proces dochodzenia do wiary, o którym wspominałam, zaczął się już wcześniej, ulegał przemianom i ciągnął się przez kilka lat, wreszcie doprowadził do miejsca, gdzie każde niespokojne serce znajduje uciszenie i pokój”. Będąc przekonaną, że Bogu nie wolno wyznaczać terminów, ufała, że poszukiwania prawdy, także dla tych, którzy byli jej najbliżsi, zakończą się pomyślnie. Pisała do Ingardena 1 stycznia 1928 roku: „Kiedy pewnego dnia dokona się już w Panu ten przełom, to wszystko, co mogłam Panu teraz powiedzieć, sam Pan będzie mógł prawdopodobnie wytłumaczyć sobie dużo lepiej. Jeśli rzeczywiście na serio traktuje Pan sprawę poszukiwania prawdy religijnej, tzn. sprawę poszukiwania Boga, nie zaś dowodu prawomocności doświadczenia religijnego, to bez wątpienia znajdzie Pan drogę”. „Wszystko, co powiedziałam i napisałam o prawdzie, bardzo mocno mnie zobowiązuje”. Stein pokazała, że prawdę można znaleźć, gdy poszukiwanie jej odbywa się bez kompromisu, gdy mówi się Bogu „tak”. Odnalazła szczęście, wolność i prawdę w Bogu. Odkryła, że tylko „w Chrystusie jest przyszłość, życie, radość” (Benedykt XVI, Berlin, 22.09.2011), i dla tej wiary w przyszłość życia z Chrystusem oddała swoje życie.
Katarzyna Domańska
absolwentka filozofii Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. Zawodowo związana z branżą wydawniczą i nowymi technologiami. Członek rady programowej Fundacji AreopagXXI. Publikuje w Głosie Karmelu oraz Zeszytach Karmelitańskich. W kwartalniku „Franciszkańskie Źródło” prowadzi rubrykę pt.:”Kobiety kościoła”. Współautorka książki „Kim jestem? Rzecz o świętej Edycie Stein”. Członek Towarzystwa im. Edyty Stein we Wrocławiu.