Gorycz i słodycz pracy w Starym Testamencie
29 marca, 2017
Gorycz i słodycz pracy człowieka, przemianę tę ukazuje Pismo święte jako aktywność zbawioną i ocaloną, przyjętą przez Boga lub straconą – będącą poza Nim.
Kilka lat temu w jednej z poznańskich szkół podczas uroczystości zakończenia roku szkolnego dyrektor, podsumowując całoroczną pracę szkoły, użył sformułowania zaczerpniętego z tradycji żydowskiej: „Praca ma gorzki korzeń, ale słodki owoc”. Mimo upływu lat nie udało mi się dotrzeć do źródła tego zdania. Pozostaje ono jednak we mnie do dziś i chciałbym je uczynić kluczem do poniższego szkicu poświęconego pracy w Piśmie świętym.
Praca w planie Boga – Raj Zacznijmy od stwierdzenia, że nie od początku tak było, tzn. nie zawsze praca miała gorzki korzeń, ale słodki owoc. Boży plan odnośnie do pracy był inny. Możemy o nim przeczytać w dwóch pierwszych rozdziałach Księgi Rodzaju: „Po czym Bóg im [pierwszym ludziom] błogosławił, mówiąc: «Bądźcie płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemię i uczynili ją sobie poddaną; abyście panowali nad rybami morskimi, nad ptactwem powietrznym i nad wszystkimi zwierzętami pełzającymi po ziemi»” (Rdz 1,28).
„Na początku tak nie było” oznacza zatem, iż to Bóg jest Twórcą świata, w który ma być wpisana ludzka działalność. Bez niej nie byłoby uprawy ziemi, kopania rowu, który nawodni całą powierzchnię ziemi (zob. Rdz 2,5-6). Człowiek przedstawiony jest jako partner Boga w dziele zarządzania światem. A praca w Bożym zamyśle miała towarzyszyć człowiekowi już od początku. Miała być formą działalności, poprzez którą człowiek będzie wypełniał zadanie powierzone mu przez Boga. Wzorem pracującego jest sam Bóg. To On czyni świat, On lepi człowieka, wszystkie zwierzęta lądowe i wszelkie ptactwo powietrzne, to On sadzi jak ogrodnik ogród w Edenie i wreszcie jak anestezjolog usypia mężczyznę i tworzy dla niego kobietę. Pierwszy człowiek mógł wykonywać swoje zadanie w towarzystwie Boga. Jest On obecny wtedy, kiedy Adam nadaje zwierzętom imiona. Tu jeszcze nie ma trudu, jeszcze nie ma goryczy. Jest Bóg, jest zadanie i jest człowiek, który je wykonuje. Źródło goryczy pracy – grzech Gorycz pojawia się jako owoc nieposłuszeństwa. Człowiek spożywa owoc z drzewa poznania dobra i zła, ulega pokusie. Grzech popycha aktywność człowieka w inną stronę.
Pierwsza praca człowieka to przygotowanie okrycia. Skoro „otworzyły im się oczy i poznali, że są nadzy”, trudno im było pogodzić się z tą sytuację i dlatego „spletli gałązki figowe i zrobili sobie przepaski” (Rdz 3,7). Oto mieli coś, co sami zrobili, co było owocem ich nowej sytuacji. Ale przepaski nic nie zmieniły, gdy pojawił się Bóg. „…Przestraszyłem się, bo jestem nagi, i ukryłem się”. Wykonana praca nie rozwiązała powstałego problemu. Oto gorycz, którą możemy odczytać z tej biblijnej sceny. Nagości, którą poznali, nie dało się zakryć uplecionymi przepaskami. Dzieło rąk człowieka okazało się zupełnie bezwartościowe w czasie spotkania z Bogiem. Duchowego spustoszenia, jakie spowodowało nieposłuszeństwo, nie zakryje żadne ludzkie dzieło. Ale to jeszcze nie koniec goryczy. Pan odnalazł Adama i rozpoczął z nim dialog. Adam odsłonił przed Bogiem powody lęku i ukrycia się. Spośród wielu trudnych słów, które wypowiedział wtedy Bóg do człowieka, nas interesują te, które odnoszą się bezpośrednio do ludzkiej pracy. Przekleństwo dotknęło ziemię (nie człowieka!). Jego skutkiem będzie trud związany z uprawą ziemi i jej bezpłodność („oset i cierń będzie rodziła”). Doglądanie ogrodu i opieka nad nim zostają teraz zastąpione pracą w pocie czoła, aby zdobyć pożywienie. Wygnani z Edenu Adam wraz z małżonką mają teraz pracować na ziemi, z której zostali wzięci.
Przemienianie goryczy w słodycz – zbawienie pracy Gorycz i słodycz pracy człowieka – przemianę tę ukazuje Pismo święte jako aktywność zbawioną – ocaloną, przyjętą przez Boga lub straconą – będącą poza Nim. Noe, uratowany dzięki arce, którą zbudował, jest obrazem człowieka, który pracuje według Bożego zamysłu. Owoc jego pracy ma być ratunkiem dla niego samego, jego rodziny i wszelkiej istoty żywej, którą zabierze do arki. Bóg zaś ze swej strony jest Tym, który wspiera człowieka w jego działaniu, zresztą to On sam jest inicjatorem tego dzieła. Dlatego praca Noego przyniosła słodkie owoce (zob. Rdz 6). Zupełnie inaczej wygląda sytuacja z budowniczymi wieży Babel. Oni wzięli sprawę w swoje ręce. Inicjatywa była po ich stronie. Chcieli stworzyć dzieło, które będzie realizacją ich zamiarów, w opozycji do planu Bożego. Stąd nie jest zaskoczeniem, że dzieło to nie przyniosło słodkiego owocu. Budowniczowie wieży Babel pozostali z pomieszanymi językami przy ruinach wieży (zob. Rdz 11). W inny sposób gorycz pracy dotknęła Izraelitów przebywających w Egipcie, dla których od kilkuset już lat przemienił się on w dom niewoli. Obdarowani przez Boga licznym potomstwem, mogli stać się zagrożeniem dla Egiptu. Stąd w głowie władcy Egiptu zrodził się przewrotny plan ograniczenia przyrostu Izraelitów (początkowo) poprzez ciężką, niewolniczą pracę (zob. Wj 1). Praca pokazuje swoją gorycz. Zostaje wykorzystana jako narzędzie do uciskania narodu. Bóg jednak potrafi zamienić gorycz każdej pracy w słodycz – potrafi ocalić pracę. Gdy uciskany i dręczony lud, który jest niszczony niewolniczą pracą, woła do swego Pana, w Nim szukając ratunku, Pan odpowiada na wołanie ludu – powołuje Mojżesza. Pan wzywa człowieka, który wykonuje swoją codzienną pracę. Ognisty krzew wybucha płomieniem tam, gdzie Mojżesz pasie owce swojego teścia, Jetry. Podejmując Boże wezwanie, Mojżesz, dzięki Bożej łasce, staje na czele ludu. Jest Bożym przywódcą, poprzez którego Pan wyprowadza lud z niewoli (zob. Wj 3-11).
Praca zatem może stać się rzeczywistością dobrą (nabiera słodyczy) w życiu człowieka, gdy wkracza w nią Bóg, aby się w niej spotkać z człowiekiem. To Bóg wybiera czas i miejsce, w którym zaprasza człowieka do współpracy. Podobnie dzieje się w czasie drogi do Ziemi Obiecanej. Gorycz pojawia się w 32 rozdziale Księgi Wyjścia, zawierającym opis bałwochwalczego kultu złotego cielca. Oto człowiek zrobił sobie bożka. Dzieło rąk ludzkich stało się dla ludu bogiem, który wyprowadził ich z Egiptu. Oto prawdziwy dramat – człowiek czyni sobie boga. Wykonuje pracę, która oddala go od Stwórcy. Jest kuszony, by ubóstwić dzieło swoich rąk. Słodycz natomiast znajdujemy w Księdze Liczb (rozdz. 21), gdzie czytamy o pladze węży, której skutki zostały odwrócone przez wykonanie miedzianego węża, podwyższenie go na palu i pełne ufności spojrzenie na niego. Dzieło rąk człowieka może więc posłużyć ku ratunkowi. Warunek jest jeden – dzieło musi dokonać się na polecenie Pana. Znajdujemy ją także w innym wydarzeniu – oto Mojżesz na Górze Pana otrzymuje polecenie, aby przygotować Przybytek (zob. Wj 36). Pan nie tylko daje swojemu ludowi nowe prawo moralne, ale także pragnie nauczyć Izraelitów, w jaki sposób mają Go czcić. Stąd Mojżesz zostaje pouczony, jak ma wyglądać ów Przybytek. Następne wersety i rozdziały pokazują realizację Bożych planów. Powstaje Przybytek, do czego przyczynia się wielu Izraelitów. Oni wspólnie wykonują swoją pracę, każdy według posiadanych zdolności i umiejętności. Widzimy więc, że może być takie dzieło człowieka, które jest wykonywane w posłuszeństwie Panu. Przy budowie Przybytku wyraźnie zachowane jest rozróżnienie między dziełem człowieka a Stwórcą. To, co zbudował człowiek, nie jest Bogiem. Jest tylko pomocą, ułatwieniem, poprzez które człowiek przybliża sobie prawdę o Bogu. Przyglądając się tematyce pracy w Starym Testamencie, mogliśmy zobaczyć, że ta forma ludzkiej działalności związana jest od początku z historią człowieka. Jak wszystko po upadku człowieka, również i ona zostaje dotknięta skutkami grzechu Adama i Ewy. Towarzyszy człowiekowi poprzez poszczególne etapy historii zbawienia. Bóg przygotowuje człowieka również do tego, aby praca stała się realizacją Jego planów. Poprzez przyjęcie Bożych zasad i ta dziedzina służy człowiekowi i jego zbawieniu. Słodki owoc i gorzki korzeń. Myślę, że tak będzie aż do powrotu Pana.
ks. Adam Prozorowski
kapłan archidiecezji poznańskiej, rekolekcjonista - misjonarz, animator diecezjalnego Dzieła Biblijnego, wykładowca m.in. w Instytut Duchowości Carmelitanum, zajmuje się duchowością judaizmu, obecnie proboszcz w Tarnowie Podgórnym pod Poznaniem.