Kiedy porażki nas uczą?
29 kwietnia, 2017
Tomasz: „Mając już kilkuletnie doświadczenie w prowadzeniu szkoleń, pojechałem na rozmowę kwalifikacyjną na bardzo dobrze płatną posadę. Okazało się, że bierze w niej udział 15 osób i jest to nie tyle rozmowa, co gra. Był tam jeden chamski facet – nikomu nie pozwalał dojść do głosu, i to on dostał pracę. Komisja uzasadniła decyzję tym, że szkoleniowiec musi być przebojowy. Na kolejnej rozmowie to ja przejąłem inicjatywę. I dostałem pracę”.
Marta: „Gdy byłam w liceum, pasjonowała mnie literatura, chciałam ją studiować. Pewnego razu na polskim napisałam interpretację wiersza. Nauczycielka wzięła mnie „na dywanik” i powiedziała, że absolutnie nie rozumiem poezji i nie powinnam nawet marzyć o studiach polonistycznych. Patrząc na jej zaciśnięte złośliwie usta i małe, świdrujące oczka stwierdziłam, że nie chcę być taka jak ona. Poszłam na socjologię”. Przedstawione powyżej pojedyncze zdarzenia wywarły duży wpływ na życie dwóch osób. Zanim przeczytasz dalszą część, proponuję mały eksperyment – przypomnij sobie jakieś zdarzenie, które wpłynęło znacząco na Twoje życie, a następnie weź kawałek papieru, długopis i opisz je.
Jak pamiętamy znaczące historie z naszego życia? D.B. Pillemer, psycholog zajmujący się tym zagadnieniem, stwierdza, że ludzie pamiętają zwrotne momenty swojego życia na dwa sposoby: „zepsute dobro” lub „naprawione zło”. W pierwszym przypadku wspominamy, że jakiś nasz plan, marzenie zostało zniszczone przez negatywne zdarzenie – przykładem jest tu historia Marty. W drugiej sytuacji nasze wspomnienie koncentruje się nie na samym negatywnym zdarzeniu, lecz na tym, czego nauczyliśmy się przechodząc przez takie doświadczenie (opowieść Tomasza). A jaka jest Twoja historia? Pamiętamy zasadniczo trzy rodzaje znaczących wydarzeń: te, które pchnęły nas w jakimś kierunku (np. weterynarz, który wspomina, że zaczął myśleć o weterynarii, gdy na jego oczach zdechł ukochany kot), takie, które zmieniają nasze plany (historia Marty) lub stają się „kotwicą” – wydarzeniem wspominanym w trudnych sytuacjach. Przykładem kotwicy jest opowieść licealistki, która miała pójść na wystawę i opisać dowolną rzeźbę. Nie chciało jej się, więc ściągnęła opis z Internetu. Nauczycielka wzięła ją na rozmowę. Ponieważ akurat w tym czasie rzeźba była odnawiana, w muzeum stał pusty podest. Dziewczyna wspomina: „Wstyd, który wtedy przeżyłam, przypomina mi się za każdym razem, gdy kusi mnie, by pójść na skróty”. „Naprawianie historii” Wspomnienia wpływają na to, jak zachowujemy się dziś. Jeśli w naszej pamięci przeważają historie „zepsutego dobra”, opanowuje nas poczucie bezradności i lęku przed podejmowaniem działań. Wspomnienia typu „naprawione zło” koncentrują naszą uwagę na sposobach radzenia sobie z trudnymi sytuacjami, na nauce płynącej z negatywnych zdarzeń. W rezultacie stanowią nieocenioną podpowiedź, co można zrobić w przyszłości. Dlatego też D.B. Pillemer radzi, by postarać się przypomnieć sobie najważniejsze wydarzenia, które miały wpływ na nasze życie. Historie typu „zepsute dobro” należy przeanalizować na nowo. Często negatywne wnioski, wyciągnięte pod wpływem silnych emocji, są przesadzone. Anna miała chłopaka, który znajomość zakończył mówiąc, że jest faszystowską katoliczką (chodziło mu m.in. o jej niezgodę na seks przed ślubem). Wskutek tego Anna zaczęła postrzegać samą siebie jako osobę nieatrakcyjną i agresywną. Gdy myśli o tym dziś, wie, że była to jednostkowa opinia, wypowiedziana pod wpływem emocji i nie podzielana przez nikogo innego. Jednak zdarzenie to długo miało na nią negatywny, choć nie do końca uświadomiony wpływ. Dopiero gdy je sobie przypomniała i przeanalizowała na nowo – przestało być znaczące.
W „naprawianiu historii” mogą nam pomóc rodzice, przyjaciele, czasem potrzebny jest terapeuta. Wszyscy oni dostarczają nam nowych informacji, pomagają na nowo spojrzeć na tamto zdarzenie. Drugą rzeczą, którą warto zrobić z historiami „zepsutego dobra”, jest przyjrzenie się ich dobrym stronom – temu, czego nas nauczyły. Historia Anny uświadomiła jej, jak ważna w związku jest wspólnota światopoglądu. W rezultacie jest dziś szczęśliwą żoną człowieka o takich samych jak ona zasadach moralnych. Pomost w przyszłość Co możemy zrobić dla swojej przyszłości? Już w chwili, gdy spotyka nas porażka, myśleć o niej pod właściwym kątem: „czego mnie to nauczyło, jakie są pozytywne skutki?”. Żona Artura namawiała go, by zaciągnęli kredyt i kupili sobie dom. Nie zdążył się zadłużyć – stracił pracę. Jednak historia, którą opowiada, nie ma tytułu: „jak stałem się bezrobotny”, lecz „jak uniknąłem katastrofy finansowej”. Dzięki temu z lżejszym sercem szuka dziś pracy. Jak widać, już dziś możemy zadbać o pozytywne wspomnienia, a w rezultacie – o to, by być szczęśliwszymi.
Bogna Białecka
żona, matka czwórki dzieci, psycholog, trener komunikacji interpersonalnej i umiejętności społecznych prezes Fundacji Edukacji Zdrowotnej i Psychoterapii. Autorka szeregu książek psychologicznych, głównie o tematyce wychowawczej.