Myślenie drogą prowadzącą do głębi. Edyta Stein o myśleniu z wnętrza wiary.
12 stycznia, 2017
Myślenie doprowadziło Edytę Stein nie tylko do duchowej głębi, ale wprost do Boga. Od poznania rozumowego przeszła do poznania miłością, które jest poznaniem przemieniającym.
Przedzierając się do własnej duchowej głębi, Edyta Stein odkrywa tajemnicę kulturotwórczego kształtowania osobowości człowieka. Tym odkryciem dzieli się ze wszystkimi, którzy chcą szczerze i uczciwie formować swoje myślenie i sumienie. Daleka od narzucania osobistych przekonań, usiłuje w swych dziełach wykazać, że „ponad wszystkimi epokami, granicami narodów i szkół istnieje coś, co jest wspólne wszystkim, którzy rzetelnie poszukują prawdy. (…) Żaden też system myśli ludzkiej nie osiąga takiej doskonałości, aby szukanie większej jasności stało się już zbyteczne”[1].
Myślenie drogą do głębi
Prosi usilnie, by nie rezygnować nigdy z pójścia w głąb, a znalazłszy cel swoich poszukiwań, szukać dalej i głębiej tak długo, aż szukający zostanie znaleziony przez Boga, który jest tego inspiratorem i celem. Człowiek za głębią tęskni, choć często nie umie swej tęsknoty określić. Edyta Stein, ucząc małych, wypróbowanych kroków zmierzających ku wyciszeniu zmysłów, wyobraźni i nieuporządkowanych pożądań, ukazuje nowy świat o bezbrzeżnych horyzontach oraz potężnych źródłach mocy.
W jej autobiograficznych pismach przewija się często stwierdzenie, że musi coś „przemyśleć”. Tak jest po twardych uwagach starszego kolegi Hermsena dotyczących jej indywidualizmu i idealizmu etycznego, tak po ostrzeżeniach filozofa Jadwigi Conrad Martius, by nadto nie ufała własnym zdolnościom i osiągnięciom rozumu. Przyznaje, że utrata głowy dla myślenia fenomenologicznego była dla niej w pewnym okresie życia chodzeniem nad przepaścią sceptycyzmu agnostycznego, a przed upadkiem w przepaść uratowała ją odważna konfrontacja z „myślami serca”, które dały jej solidną szkołę „uwewnętrzniania” myślenia. O „myślach serca” pisze: „nie są one myślami w zwykłym znaczeniu, nie są żadnymi określonymi uporządkowanymi i uchwytnymi konstrukcjami myślącego rozumu. (…) Ich wyczuwanie jest o wiele pierwotniejszą odmianą świadomości aniżeli poznawanie rozumowe”[2]. I jest od niego bogatsze, bo „to, co powstaje w głębi, ma jakby zdolność wartościowania pomagającą rozstrzygnąć, czy je rozwijać, czy się tego chce, czy też nie”[3]. Takie „myśli serca” nazywa „pierwotnym życiem duszy w samej jej istocie, w tej głębi, która poprzedza rozszczepienie duszy na różne siły i ich działalność. Tam, w głębi, żyje dusza taka, jaka jest sama w sobie, z dala od wszystkiego”[4].
Do zagadnienia głębi Edyta wraca w swej ontologii, pisząc:
Ludzie, którzy nigdy nie docierają do swej ostatecznej głębi (…) nie tylko nie osiągną nigdy doskonałości swego istnienia, (…) lecz nawet nie dochodzą do pierwszego, tymczasowego posiadania siebie samych, warunkującego pełne posiadanie; jest to wiedza, przynajmniej w formie ciemnego przeczucia o znaczeniu własnego bytu i o sile uzdalniającej człowieka do osiągnięcia celu oraz o obowiązku dążenia do niego. Taka wiedza przynosi z sobą rozbłyśnięcie głębi w rozstrzygających zdarzeniach życia (…). To, co najbardziej w duszy wewnętrzne, jest w niej «najbardziej duchowe»[5].
Filozof spotyka Boga
Myślenie doprowadziło ją nie tylko do duchowej głębi, ale wprost do Boga. Wspomina o tym w listach do Ingardena, opisując przeobrażenie, jakiego doznała w zetknięciu z duchową głębią innych, oraz odrodzenie, którego dokonał w niej świat wiary leżący poza ratio: „Przecież codziennie spotykani ludzie, na których patrzyłam w podziwie, żyli wiarą. A więc musiała ona stanowić wartość godną co najmniej przemyślenia”[6].
Zrozumiała z całą oczywistością, że świat ducha jest co najmniej możliwy – nie tylko jako postulat, lecz także realnie, poza granicami ratio. Drążenie w głąb doprowadziło ją do doświadczenia religijnego, w którym nie wystarczała już „filozofia jako nauka ścisła”. Tak oto jej idealizm fenomenologiczny powoli się załamywał, aby ustąpić miejsca nowym poszukiwaniom prawdy i nowemu, bardziej pogłębionemu myśleniu. Coraz więcej poddawała się przekonaniu, że pewność rozumowa nie jest pewnością ostateczną i że ponad poznaniem naturalnym istnieje poznanie nadnaturalne, wcale z nim nie kolidujące.
Nie gardziła małymi i wielkimi znakami stającymi na jej drodze, w zwykłej, czasem banalnej otoczce. Zauważała je i drążyła w głąb ich tajemnicy. Tak było podczas zwiedzania katedry we Frankfurcie, gdzie podziwiając dzieła sztuki, została przeniknięta Obecnością emanującą z rozmodlonej kobiety, trwającej w cichym skupieniu przed ołtarzem. Zastanawiając się nad tym faktem, zrozumiała związek wiary z modlitwą – jako modlitewną rozmową z żywą Osobą, obecną w tej świątyni. Uświadomiła sobie wówczas własne odwyknięcie od modlitwy i odejście od wiary w Boga osobowego.
Mały znak rozrósł się wkrótce w znak potężny, graniczący niemal z objawieniem, na pogrzebie filozofa Reinacha. Jego młoda żona przyjęła cios śmieci z niebywałą odwagą czerpaną z wiary w zmartwychwstanie Chrystusa. W Edycie dokonał się przełom: „W tym momencie załamała się moja niewiara i ukazał się Chrystus w tajemnicy Krzyża”[7].
Tu już nie było przemyśleń ani roztrząsań fenomenu religijnego. Edyta poddała się impulsowi łaski, przyjmując porządek świata i wartości leżące poza ratio. To duchowe doświadczenie powtórzyło się w sposób jeszcze bardziej intensywny kilka lat później, podczas lektury autobiografii św. Teresy z Ávila. Tak więc od poznania rozumowego przeszła do poznania miłością, które jest poznaniem przemieniającym. Łaska coraz szybciej prowadziła ją do celu, według praw często zaskakujących. Skąd wiedziała, że tak a nie inaczej powinna postąpić? Patrząc później wstecz, stwierdziła, że jej ówczesne myślenie dokonywało się w głębinach duszy, a powstające tam nieświadome decyzje były wspomnianymi już „myślami serca”.
Pisząc swą Wiedzę Krzyża, trwała już w poznaniu nadprzyrodzonym, teologicznym, zanurzona w symbolicznej teologii św. Jana od Krzyża, którego dzieła mistyczne odkrywały przed nią poziomy głębi duszy oraz przyrodzonego i nadprzyrodzonego myślenia, krzepnącego na poszczególnych poziomach naturalnej i duchowej głębi.
W dziele Byt skończony a byt wieczny podąża od poznania rozumowego do doświadczenia przekraczającego myślenie czysto ludzkie. Mówi nawet o „ciemnym poznaniu wiary” jako o najbezpieczniejszej drodze do granic samopoznania, do własnej głębi, do samego sensu bytu. Ontologia Edyty Stein tym, którzy mają odwagę „myśleć w głąb”, może przybliżyć odkryte przez nią – w trudzie własnego zmagania się o prawdę – sens, cel i wartość życia ludzkiego, a tym samym podać kryteria dochodzenia do własnego wnętrza, aby kształtować swoją osobowość.
* * *
W swych dziełach Edyta nie przemawia jedynie jako pedagog-naukowiec i filozof-teoretyk, ale jako praktyk, czerpiący obficie ze swej filozoficznej i religijnej tożsamości. Jeżeli zwykłe ludzkie myślenie ma na uwadze możliwie najdoskonalszy rozwój naturalnego podłoża człowieka oraz wpojenie właściwego stosunku do samego siebie i do świata, to autentyczne docieranie do swej głębi nauczy go odniesienia do Boga i do życia wiecznego. Wszakże ani celu naturalnego, ani też nadprzyrodzonego nie osiągnie się wysiłkiem czysto ludzkim. W obu przypadkach ważne jest poddanie się kształtującej mocy Boga.
__________________________________________
[1] E. Stein, Byt skończony a byt wieczny, W drodze, Poznań 1995, s. 8.
[2] E. Stein, Wiedza Krzyża, Wyd. Karmelitów Bosych, Kraków 1999, s. 175.
[3] Tamże.
[4] Tamże, s. 174.
[5] E. Stein, Byt skończony a byt wieczny, s. 442.
[6] E. Stein, Pisma, t. 1, s. 254.
[7] Teresa Renata od Ducha Świętego OCD, Edyta Stein, filozof i karmelitanka, Paryż 1973, s.49-50.
Immakulata J. Adamska OCD
(1922-2007), karmelitanka bosa, autorka książek o karmelitańskich świętych, tłumaczka i znawczyni myśli św. Edyty Stein.