Obrazy z życia św. Teresy od Jezusa
12 stycznia, 2017
Różnorodność osób pojawiających się w życiu św. Teresy od Jezusa ukazuje bogactwo jej osoby i jej zdolność do nawiązywania głębokich relacji.
Kobiety górą
Na przekór mężczyznom, którzy samych siebie określają jako mocnych, i ku zachęcie kobiet nazywanych słabymi, historia fundacji klasztoru św. Józefa, spoczywa w głównej mierze na barkach niektórych kobiet. Albo – należałoby raczej powiedzieć – na ich sercu, będącym źródłem miłości. Jakkolwiek w procesie fundacji wzięło udział bardzo wiele kobiet, które w ten sposób zapisały swoje imiona w historii, to jednak niektóre z nich zasługują na szczególne wspomnienie.
Pierwszą z nich jest Guiomar de Ulloa, niezawodna przyjaciółka, która ryzykuje dla Teresy i jej ideałów. Stawia na nią wszystko, bez żadnego wahania, ślepo ufając, że to, co czyni Teresa, ma naprawdę wielką wartość. Ze względu na św. Teresę Guiomar nieustraszenie stawia czoła plotkom i przeciwnościom piętrzonym przez ludzi uważających się za poprawnie myślących. Kiedy trzeba, przyjmuje na siebie całą odpowiedzialność, aby Teresa mogła pozostać w cieniu; innym zaś razem znika z pola widzenia, aby uniknąć niepotrzebnych podejrzeń. Święta określa ją jednoznacznym mianem: „moja towarzyszka”. Trudno byłoby znaleźć lepsze określenie, jeśli uświadomimy sobie, że obydwie kobiety walczyły ramię w ramię w tej samej bitwie.
Wśród postaci tworzących historię klasztoru św. Józefa wymienia się także – chociaż na drugim miejscu – matkę Guiomar, panią Aldonzę de Guzman. Wraz z córką przedstawia w Rzymie prośbę o pozwolenie na założenie fundacji św. Józefa; także jej pieniądze, które – chociaż nie było ich zbyt wiele – często zaradzały najpilniejszym potrzebom fundacji.
Ważnymi dla Teresy były także więzy przyjaźni z księżną Luizą de la Cerda, które zrodziły się przy okazji bolesnego doświadczenia tej ostatniej – wdowieństwa. To w jej gościnnym domu dojrzewał projekt fundacji; tam Teresa miała okazję spotkać się z tak kluczowymi postaciami jak Piotr z Alkantary czy Maria od Jezusa; stamtąd wyjechała, aby dokonać decydującego kroku.
Joannie de Ahumada, siostrze Teresy, przypada w tej historii pokorne, ale istotne miejsce; towarzyszyła swojej siostrze w jej ciągłych wędrówkach. To sprowadzało na nią czasem złośliwe szyderstwa ludzi, jak na przykład pewnego kaznodziei, który jednego dnia gwałtownie wystąpił przeciwko mniszkom z oskarżeniem, że spragnione nowinek, zaspokajają swoje kaprysy i żyją poza klasztorem. Joanna nadzorowała także pracy przy nowym domu, ze względu na nieobecność Teresy, której roztropność nakazywała trzymać się z daleka od całej kwestii; bez jej pomocy sprawy nie potoczyłyby się tak sprawnie. Głębokie uczucie, jakie żywiła do swojej siostry, pozwalało Joannie przetrwać ciężkie chwile samotnej walki.
Przyjaciele
Przyjaźnie, które rodziły się wokół Teresy, były nie tyle efektem zamierzonego działania, co raczej nieuniknionym owocem jej postępowania. Jak słońce sprawia, że zboże dojrzewa na polach, tak Teresa na każdym kroku zjednywała sobie przyjaciół. Gdziekolwiek się pojawiała, wzbudzała zapał w ludziach. I cokolwiek postanowiła uczynić, zawsze znalazła kogoś, kto śpieszył jej z pomocą. Oczywistością jest, że to dzięki niej ci wszyscy ludzie zasłużyli sobie na miejsce w historii. Pełna lista byłaby zbyt długa, aby ją tutaj przytoczyć; ale Teresie z całą pewnością byłoby przykro, gdybyśmy pominęli nawet tych, którzy w szczególny sposób natrudzili się przy pierwszej fundacji. Św. Piotr z Alkantary, okryty łachmanami człowiek-szkielet, stał się prorockim głosem reformy. Jak nikt inny poznał ubóstwo i zaparcie się siebie, dlatego zachęcał Matkę do wejścia na tę samą drogę.
Dojrzała miłość, jaką Teresa żywiła do Zakonu Kaznodziejskiego, otworzyła ją na głos mądrości, który docierał do niej poprzez ojców należących do tego zakonu, takich jak o. Piotr Ibañez, „najlepszy teolog nie tylko w tym mieście, ale niemal i w całym swoim zakonie”, oraz powszechnie poważany teolog, o. Dominik Bañez. Ojcowie ci przeszli w swoich z nią relacjach swoistą przemianę: od mistrza, poprzez przyjaciela, aż do ucznia świętej Matki. To samo dotyczy o. García de Toledo, którego zdolności tak bardzo zachwyciły Teresę, iż pewnego dnia modliła się do Boga: „Panie…, wszak widzisz że to dobry nabytek i wspaniale nadaje się na naszego przyjaciela” (Życie 34, 8).
W liczbie osobistości, które choć nie zawsze zgadzały się z Teresą, to jednak wspierały ją w poszukiwaniu światła i jej większego dobra, należy wymienić Franciszka de Salcedo, nazywanego przez nią „świętym kawalerem”, Gaspara Daza „uczonego sługę Bożego”, Gonzalo de Aranda oraz Juliana z Ávila, który stał się dla Teresy wiernym oparciem w jej procesach sądowych, w załatwianiu wielorakich spraw praktycznych, towarzyszem jej podróży, a wreszcie przeszedł do historii także jako kronikarz początków Reformy. Inni, jak Alvaro de Mendoza, biskup Ávila a następnie Palencji, nie włączyli się tak od razu w krąg przyjaciół Teresy. Raz jednak wszedłszy na tę drogę, nigdy już z niej nie zawrócili, potwierdzając swoją na niej obecność zarówno wiernością, jak i hojnością.
Każda z tych osób na swój sposób obdarowała Teresę nie tyle tym, co posiadała, ile raczej tym, czym była. Teresa zdawała sobie doskonale sprawę, że bez nich byłoby jej bardzo trudno doprowadzić do końca tak ryzykowne przedsięwzięcie, jakim była fundacja pierwszego klasztoru Reformy.
Pierwsze karmelitanki bose
Zasługa pierwszych karmelitanek bosych polega nie tylko na tym, iż były pierwszymi „bosymi”, ale że z odwagą i męstwem potrafiły – w klimacie bolesnego osamotnienia – bronić dzieła Matki. Gdy bowiem Teresa – siłą zabrana z klasztoru – walczyła, aby rozwiązać powstałe problemy i konflikty, one nie upadały na duchu ani się nie zniechęcały, nie przestając nigdy ufać. Już na samym początku dały dowód wielkiej odwagi, stając ramię w ramię z osobą, którą wszyscy potępiali, decydując się na realizację projektu przez wielu ocenianego jako szaleństwo. Musiały więc dostrzec w Teresie coś, co je urzekło, aby naśladować ją w tak radykalny sposób.
Nie powinno nas dziwić, że będąc pierwszymi, stworzyły solidny fundament, na którym oparło się życie klasztoru św. Józefa. Nikt poza nimi nie cieszył się przywilejem bycia formowanym z taką miłością i przez tak długi czas przez samą Teresę, na jej obraz i podobieństwo.
Aby inicjatywa Teresy mogła zobaczyć światło dzienne, pierwsze karmelitanki ofiarowały nie tylko swój pełen entuzjazmu zapał i bezgraniczne poświęcenie osobiste. Te, które mogły sobie na to pozwolić, przyniosły także nieliczne dobra materialne; Urszula de Revilla ofiarowała 300 dukatów, zaś Antonina 17 000 maravedis[1]. Dzięki tym pieniądzom, otrzymanym na samym początku, Teresa mogła rzucić się w wir nowej przygody. Dwie pozostałe pionierki to Maria de la Paz oraz Maria z Ávila, siostra wiernego kapelana Juliana z Ávila.
Jest rzeczą słuszną, aby przy tej okazji wspomnieć także o Marii de Ocampo (Maria Baptysta), siostrzenicy św. Teresy. Dołączyła prawie natychmiast do pierwszej wspólnoty. Zanim jednak wstąpiła do klasztoru, przyczyniła się w znaczący sposób dla całej sprawy: była jedną z tych, które wzięły udział w historycznym spotkaniu w celi Teresy, gdzie zrodziła się idea założenia nowego domu św. Józefa. Ona także jako pierwsza, z wielkim entuzjazmem, oddała swoją część spadku dla realizacji podjętego planu.
tłum. Ernest Zielonka OCD
[1] „Maravedí miało małą wartość. Pracownik najemny zarabiał między 64 a 100 maravedis dziennie, w zależności od jakości pracy wykonanej. Tabela podstawowych jednostek monetarnych w czasach Teresy wyglądała następująco: escudo – wartość 400 maravedis; dukat – 375 maravedis; real – 34 maravedis; maravedi – 2 blancas” (T. Álvarez).
T. Álvarez OCD
Tłumaczenia dokonano z języka włoskiego na podstawie opracowania: Avanti con Dío. Fondazioni e viaggi di s. Teresa di Gesú, Il Messaggero del S. Bambino Gesú di Praga, Edizioni Paoline, Arenzano 1982, s. 30-31 (przyp. red.).