Św. Teresa od Dzieciątka Jezus | Dom ziemski – ojczyzna niebieska
1 października, 2017
Człowiek jest istnieniem kruchym – podlega przemijaniu. Tutaj jesteśmy tylko przechodniami. Nosimy w sobie jednak pragnienie zbudowania trwałego, bezpiecznego domu.
„Jak geniusz Krzysztofa Kolumba pozwolił mu przeczuć istnienie nowego świata, choć nikomu się o tym nawet nie śniło, podobnie i ja miałam poczucie, że kiedyś zamieszkam na stałe na innej ziemi”. Rękopisy autobiograficzne [Rkp] C, 6v
Wyjaśnienie
„Miałam poczucie, że kiedyś zamieszkam na stałe na innej ziemi” – wyznaje siostra Teresa od Dzieciątka Jezus. A kilka lat wcześniej w jednym z listów dzieli się ze swą siostrą Celiną swymi przemyśleniami: „Ziemia jest miejscem naszego wygnania, jesteśmy wędrowcami zmierzającymi do naszej ojczyzny” (List 148). Co prowadziło tę młodą osobę do tak niecodziennych stwierdzeń?
Teresa zaczęła dosyć wcześnie jak na jej wiek uświadamiać sobie, że życie jest nieustannym wędrowaniem. „Czasem czułam się samotna – pisze Teresa w swoim pierwszym Rękopisie – tak bardzo samotna, że (…) powtarzałam słowa, które zawsze odradzały na nowo w mym sercu pokój i siłę: «Życie jest twym okrętem, a nie twym mieszkaniem…»” (Rkp A, 41r). Teresa zdaje sobie sprawę z tego, że nie można osiąść na stałe w jednym miejscu. Człowiek – chce czy nie chce – staje wobec konieczności nieustannego przemieszczania się. Ażeby zamieszkać w nowym domu, trzeba opuścić poprzedni; kolejne przemieszczania się muszą posiadać swój cel, w przeciwnym razie są bezsensowne.
Spróbujmy wyciągnąć kilka wniosków z jej duchowych doświadczeń.
Po pierwsze, w życiu Teresy Martin możemy odkryć jakby kolejne duchowe domy, coraz pojemniejsze i coraz głębsze, w których kolejno przebywała. Wydaje się, że nie opuszczając poprzedniego domu zamieszkiwała w nowym, a im głębiej się w nich pogrążała, tym bliższa stawała się ludziom, tym bardziej była dla nich obecna. Mury i kraty nie odgrywały tu żadnej roli. Gdy już zamieszka w ojczyźnie niebieskiej, do której zawsze tęskniła, objawi swą obecność na wszystkich szerokościach geograficznych. Uczyni to – wbrew zdumieniu sceptyków – by spełnić swoje obietnice: „Moje niebo będzie – aż do końca świata – na ziemi. Tak, chcę, aby moje niebo polegało na czynieniu dobra na ziemi” (Żółty zeszyt, wypowiedź z 17 lipca 1897 r.).
Po drugie, Teresa była zawsze mocno osadzona w swoim materialnym, ziemskim domu. Dotyczy to zarówno domu, w którym się urodziła i wychowała, jak również karmelitańskiego klasztoru – domu z wyboru, w którym spędziła dziewięć ostatnich lat życia. O przywiązaniu do domu rodzinnego świadczy dobitnie jej miłość do rodziców i rodzeństwa. Nie rozumiała świętych, którzy wyrzekali się swoich rodzin. Nie tworzyła więc opozycji pomiędzy rodziną a wspólnotą zakonną, która była dla niej jakby przedłużeniem domu w Buissonnets. „Bóg dał mi Karmel za rodzinę” – pisała w jednej ze swoich poezji (11,2,5). Toteż szczególnie intensywnie darzyła miłością swe zakonne współsiostry, zwracając baczną uwagę zwłaszcza na te, które potrzebowały jej dobroci i troski. Jednak duchowy dom Teresy miał o wiele szersze rozmiary i był dużo głębszy.
Po trzecie, stwierdzamy, że w Teresie bardzo szybko dojrzała świadomość, iż jej prawdziwym duchowym domem jest Kościół. W nim odkryła swoje miejsce i swoje powołanie. Jej słowa z listu do Jezusa (Rkp B, 3v), opisujące to odkrycie, choć dla wielu brzmią trochę nieswojo, wskazują na zasadniczą rolę miłości: „W sercu Kościoła, mej Matki, będę miłością”. Co więcej, słowa te wskazują przede wszystkim na Czyjąś tajemniczą obecność w tym domu, bez której byłby on po prostu pusty i bezduszny. Ten Ktoś jest źródłem świętości ogniska domowego, jego głównym Mieszkańcem i Architektem. Co więcej, On jest Źródłem tej miłości i samą Miłością. A gdzie jest Miłość – o czym Teresa jest głęboko przekonana – tam jest Niebo. „Tylko Twe Oblicze jest moją Ojczyzną” – wyśpiewała w swoim wierszu Moje niebo na ziemi, kierując te słowa do Jezusa.
Z powyższych stwierdzeń wynika jeszcze jedno: gdy w Kościele jednoczymy się z Jezusem, najściślej jak tylko potrafimy, to jesteśmy także bliżsi jedni drugim. To przekonanie towarzyszyło Teresie po śmierci jej kochanej mamy, w dniu Pierwszej Komunii Świętej i w ostatnim okresie jej życia. Oto dlaczego nie ma u św. Teresy opozycji pomiędzy niebem a ziemią. Są one spójne. Razem składają się na naszą codzienną rzeczywistość. W codziennych wydarzeniach towarzyszy nam bowiem nie tylko rodzina ziemska, ale i niebieska (por. List 182, z 23 lutego 1896 r.).
Duchowy dom, jakim jest Kościół, tworzy w doświadczeniu św. Teresy cudowny system naczyń połączonych, dzięki któremu możemy nawzajem udzielać sobie duchowych darów. Istnieje więc łączność, komunikacja pomiędzy niebem a ziemią – o czym Teresa zawsze była mocno przekonana, dlatego tak bardzo chciała, żeby życie po śmierci nie stało się dla niej odpoczynkiem, ale jeszcze większą niż na ziemi aktywnością i sprawianiem radości ludziom:
„Liczę na to, że nie będę bezczynna w niebie, pragnieniem moim jest pracować dalej dla Kościoła i dla dusz, o to proszę Boga – i jestem pewna, że mnie wysłucha. Czyż aniołowie nie zajmują się nieustannie nami, a jednak nie są ani na chwilę pozbawieni oglądania Oblicza Bożego, zanurzania się w bezbrzeżnym Oceanie Miłości? Dlaczego Jezus nie miałby mi pozwolić ich naśladować?” (List 254).
Tylko w ten sposób wieczność może upływać pod znakiem szczęśliwego życia rodzinnego w domu Ojca.
Łukasz Kasperek OCD
Wikariusz Prowincjalny Krakowskiej Prowincji Karmelitów Bosych