Teresa z Lisieux, Część 4: Portret siostry wiernej do końca
7 maja, 2018
Chodzi nie tyle o praktykowanie cnót przez Teresę, tworzenie świętości „siłą swoich pięści”, co przede wszystkim o to, żeby miłować Jezusa ze wszystkich sił swojego bytu, czy raczej pozwolić się ukochać przez Boga.
Nową przeoryszą w lutym 1893 r. została matka Agnieszka, która poleciła Teresie, aby pomogła matce Gonzadze, obejmującej formalnie urząd mistrzyni nowicjuszek, uczestniczyć w ich formacji. Wymagało to od Teresy uświadomienia sobie swojego życia duchowego i coraz głębszego światła odnośnie własnej drogi do świętości.
Mała droga zupełnie nowa
Teresa pragnie być święta i prowadzić innych, podobnie jak jej duchowa patronka i inni wielcy święci, ale odkrywa ogromną przepaść między sobą a nieosiągalnymi przykładami doskonałości. Widzi tę różnicę na podobieństwo góry, której szczyt ginie w obłokach, a zabłąkanym ziarnkiem piasku deptanym przez przechodniów. Chce jednak dotrzeć do nieba małą drogą, prostą, krótką, zupełnie nową (por. Rękopis [Rkp] C 2v). Wspinanie się po stromych schodach świętości można było w tej epoce rewolucji technicznej uprościć poprzez wynalazek windy. Interpretacji tej właśnie windy Teresa szuka w Biblii. Znajduje ją przede wszystkim w tekstach z literatury mądrościowej Starego Testamentu [ST], w Księdze Przysłów: „Jeśli kto jest maluczki, niech przyjdzie do mnie” (9,4 Wlg) oraz w Księdze Mądrości: „Najmniejszy dozna miłosierdzia” (6,7 Wlg).
W Rękopisie B Teresa połączy z sobą dwa inne teksty z Księgi Izajasza, które ją oświeciły na tej drodze. „Pan poprowadzi swoje owce na pastwiska, zgromadzi jagnięta i weźmie je na ramiona” (40,11) oraz „Jak matka tuli własne dziecko, tak i Ja was tulił będę i pieścił was na kolanach” (66,12-13).
Teresa zrozumiała, że windą, która ma ją wznieść na szczyt świętości, są miłosierne ramiona Jezusa. W tym celu nie trzeba jej wzrastać, jak wyjaśnia, a wprost przeciwnie – należy schodzić, uniżać się, pozostać małą, zdaną na Jezusa.
Na pytanie siostry Agnieszki, co rozumie przez słowa „pozostać małym dzieckiem przed Bogiem”, Teresa odpowiedziała: „To znaczy uznawać, że się jest niczym, oczekiwać wszystkiego od Boga, tak jak małe dziecko oczekuje wszystkiego od swego ojca; niczym się nie kłopotać, nie zabiegać o nic dla siebie. (…) Uznać, że Bóg wkłada w ręce swego dziecka skarb, aby go używało według potrzeby; ale skarb pozostaje zawsze własnością Boga. A wreszcie – to nie zniechęcać się swymi błędami, gdyż dzieci upadają często, ale są zbyt małe, aby sobie zrobić wiele złego” (Żółty zeszyt [Żz] 6.8.8).
Ofiarowanie się Miłości Miłosiernej
W konsekwencji szczytem odkrycia małej drogi był akt ofiarowania się Miłości Miłosiernej. Ukazuje on aktywną stronę miłosnego zawierzenia, a przy tym nie jest typową praktyką oddania siebie dla zadośćuczynienia hołdującego rygorystycznej koncepcji Bożej sprawiedliwości. Podobna praktyka pobożnościowo-ekspiacyjna była szeroko rozpowszechniona w duchowości Karmelu w XIX wieku.
Nowością Teresy było ofiarowanie siebie samej jako całopalnej ofiary Miłości Miłosiernej dobrego Boga, a nie „składanie siebie w ofierze Boskiej Sprawiedliwości, aby odwrócić karę przewidzianą dla winnych i ściągnąć ją dla siebie” (Rkp A 84r).
W czasie mszy św. 9 czerwca 1895 r., w uroczystość Trójcy Przenajświętszej, Teresa spontanicznie ofiaruje się Miłości Miłosiernej. Dwa dni później wraz ze swoją siostrą Celiną wypowiada tę modlitwę ofiarowania się przed statuą Dziewicy Uśmiechu. Akt ofiarowania się jest modlitwą i duchowym wzlotem skierowanym ku Trójcy Przenajświętszej.
Ta konsekracja lub akt oddania się sytuuje się na końcu długiej duchowej drogi Teresy, która odkrywa swoją duchowość bardziej głęboką i bardziej ewangeliczną. Chodzi nie tyle o praktykowanie cnót przez Teresę, tworzenie świętości „siłą swoich pięści”, co przede wszystkim o to, żeby miłować Jezusa ze wszystkich sił swojego bytu, czy raczej pozwolić się ukochać przez Boga.
Teresa zawsze podkreślała konieczność nieustannego wzlatywania ku Bogu, wydawania się całkowicie Jemu, ale teraz wzywa i łączy wyraźnie swoje zawierzenie z Bożym miłosierdziem.
Duchowe owoce ofiarowania się Teresy Miłości Miłosiernej ujawniają się bardzo szybko. W piątek 14 czerwca 1895 r., w czasie Drogi krzyżowej, została nagle ogarnięta przez poryw miłości Bożej tak silnej, że wydawała się sobie zanurzona w ogniu (por. Żz 7.7.2.). W ten sposób przenika w głębokości Trójcy Przenajświętszej, pozwalając się zapraszać do współpracy z Jej mocą miłosierdzia.
Wejście w noc nicości
Pierwsze plucie krwią nastąpiło z 2 na 3 kwietnia 1896 r., a objawy gruźlicy nasilały się bardzo szybko. Kilka dni po tym zdarzeniu Teresa doświadczy strapienia jeszcze bardziej wymownego: nocy nicości. Święta użyje wielu symboli, aby przekazać swoją noc nicości lub to doświadczenie przeciwko wierze: ciemna dziura, mur, który wznosi się aż do niebios, mroczny tunel, gęsta mgła, głęboka noc, kraj ciemności.
Dusza jej wejdzie w ciemności, które będą ją dręczyć aż do końca życia. „Lecz oto mgły, które mnie otoczyły, gęstnieją coraz bardziej, przenikają do mojej duszy i spowijają ją do tego stopnia, że nie potrafię już odnaleźć wdzięcznego obrazu Ojczyzny, wszystko znikło!” (Rkp C 6v).
W tych pierwszych dniach Wielkanocy 1896 r. – czasu światła – Teresa wchodzi w rzeczywistość bardzo gęstą, w wewnętrzną noc. Wydaje się, że Jezus pozwala, by jej duszę osaczyły nieprzeniknione ciemności i by myśl o Niebie, dotąd tak dla niej radosna, zamieniła się w źródło zmagań i udręki. Ma ona wrażenie, że idąc w kierunku śmierci, posuwa się ku nicości. To doświadczenie opuszczenia przedstawia w rzeczywistości głęboką komunię Teresy z Męką Pańską.
Rok później, w kwietniu 1897 r., Teresa rozpozna inne bolesne doświadczenie swojej duszy, która jeszcze głębiej odbijać będzie ukryte cierpienia Chrystusa na krzyżu. Dowiaduje się niespodziewanie, że została wprowadzona w błąd – lub lepiej, duchowo zatruta przez wiarołomcę Leona Taxila. Stworzył on historię nawrócenia fikcyjnej postaci Diany Vaughan, pod wrażeniem której było wielu ludzi, a tym samym wielu dało się oszukać. Teresa była zainteresowana tym wydarzeniem jeszcze bardziej, gdyż Diana rzekomo nawróciła się za przyczyną i wstawiennictwem Joanny d’Arc.
Na konferencji prasowej w Paryżu Leon Taxil ujawnił, że postać Diany nigdy nie istniała. Jej teksty, w tym jej nowenna eucharystyczna, wyszły spod jego pióra. Miał wielką przyjemność w ukazaniu tej wielkiej maskarady i zakpieniu z całej opinii publicznej. Można sobie wyobrazić upokorzenie całej wspólnoty karmelitanek w Lisieux, a szczególnie Teresy, która napisała scenę teatralną Triumf pokory na temat nawrócenia Diany, okrzykniętej przez prasę katolicką nową Joanną d’Arc. Na dodatek matka Agnieszka wysłała Dianie fotografię Teresy wraz z Celiną w rolach Joanny d’Arc i świętej Katarzyny, które to zdjęcie zostało pokazane publiczności w Paryżu w czasie konferencji prasowej Leona Taxila. Teresa wyrzuci list dziękczynny Diany do obornika w ogrodzie i wymaże ze swoich pism imię Diany (z Triumfu pokory i początku Rękopisu B).
Dodajmy do tego wszelkie cierpienia z powodu gruźlicy i słabości stanu chorobowego w czasie ostatnich sześciu miesięcy: duszenie się, obfite pocenie, niekończący się kaszel, bezsenność, gangrenę jelit itd. Nic dziwnego, że Teresa doznała samobójczych pokus. Na ten temat jej współsiostry przytoczą słowa Świętej w czasie procesu kanonizacyjnego: „Ach! Jeślibym nie miała wiary, nigdy bym nie mogła przezwyciężyć tylu cierpień! Jestem zdziwiona, że pomiędzy ateistami nie ma więcej tych, którzy zadają sobie śmierć”.
Teresa miała nadzieję umrzeć w Wielki Piątek, ale jej życzenie nie spełni się. Od tego momentu doświadczenie przeciwko wierze naznaczy jej życie. Dzień po dniu będzie żyła miłością na sposób ofiarniczy, zgadzając się na nadzieję wzrastania poprzez noc nicości. Ten etap życia Teresy jest doskonałym odbiciem kenozy Jezusa i Jego tajemnicy Odkupienia.
Chodzi tutaj o doświadczenie, które nie jest jakimś prostym problemem moralnym, uczuciowym czy psychologicznym, czyli przejściowym kryzysem, ale prawdziwym doświadczeniem w porządku teologicznym spowodowanym przez Boga, który dopuścił te pokusy przeciwko wierze. Ciemności grzesznego świata wchodzą w duszę Teresy, aby pogłębić jej zawierzenie i by do końca naśladowała Oblubieńca w czasie Drogi krzyżowej i Męki, kiedy to odkupił świat.
Teresa w głębi serca cierpi, ale rozumie swoją odkupieńczą misję. Wypowiada cicho, ale pewnie: „niech mi się stanie według Twego Słowa”.
o. Jan Malicki OCD
karmelita bosy, wieloletni misjonarz w Afryce, obecnie Prowincjał Warszawskiej Prowincji Karmelitów Bosych