W zdrowym ciele zdrowy duch
10 czerwca, 2024
Z uwagi na głęboką jedność ludzkiego bytu, traktowanie jednej z jego sfer bez uwzględniania drugiej jest nieporozumieniem. Można je osobno studiować, ale po to, by lepiej dostrzec ich wzajemną zależność.
Raczej nie kwestionuje się zasadności znanego powiedzenia: „W zdrowym ciele zdrowy duch”, ale już pobieżna refleksja podważa absolutną wartość tego aksjomatu: spotykamy masę ludzi fizycznie zdrowych, którym daleko do zdrowia ducha. Spotykamy innych chorych na ciele, albo wręcz latami przykutych do łoża boleści, o duchu promieniującym pogodą i nadzieją. Przeznaczone do krótkiej analizy przysłowie zawiera w sobie kilka problemów, które wyjaśnione, powinny rzucić pozytywne światło na zawartą w tytule tezę.
Zdrowie
Wydaje się, że nie ma nic prostszego niż zdefiniowanie zdrowia. Tymczasem sprawa jest o wiele bardziej złożona i wygląda podobnie jak zdefiniowanie czasu, co zauważył św. Augustyn w Wyznaniach: „Czymże więc jest czas? Jeśli nikt mnie o to nie pyta, wiem. Jeśli pytającemu usiłuję wytłumaczyć, nie wiem”. Każdy wie, czym jest zdrowie. Jeżeli jednak chce je zdefiniować, zaczynają się trudności. Przez długie lata zdrowie określano poprzez zaprzeczenie, jako brak choroby. Nie jest to błędne określenie, bo już z niego wynika, że zdrowie jest czymś oczywistym i normalnym. Co więcej, stanowi normę stanu fizycznego i psychicznego człowieka. Choroba burzy tę normę, jest odejściem od normy.
Dopiero tuż po II wojnie światowej Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) zaproponowała nową definicję: „Zdrowie jest stanem doskonałego samopoczucia fizycznego, umysłowego i społecznego, a nie tylko brakiem choroby”. Takie określenie może także budzić wątpliwości, bo nawet człowiek zdrowy nie musi czuć się pod każdym względem doskonale. Zatem to doskonałe samopoczucie należy uznać za ideał, a wiadomo, że ideał jest dopiero celem ludzkich dążeń. W przypadku zdrowia ten ideał raz jest naszym udziałem bez specjalnych starań, innym razem oddala się od nas pomimo usilnych starań, by go zatrzymać.
Inna definicja tej samej WHO mówi już o zdrowiu jako procesie, który czyni ludzi i wspólnoty zdolnymi do posiadania lepszej kontroli nad czynnikami determinującymi zdrowie. Wskazówka jest cenna: w pewnej mierze człowiek może wpływać na swoje zdrowie i powinien to czynić.
Kilkanaście lat temu brałem udział w pewnym wykładzie monograficznym na temat zdrowia i padła tam jeszcze inna definicja, której sens jest następujący: zdrowy jest ten, kto potrafi normalnie funkcjonować. Weźmy na przykład człowieka, który nie czuje się zbyt dobrze, ale mimo to idzie do pracy i robi wszystko, co do niego należy, chociaż nie ma odpowiedniego komfortu fizycznego i psychicznego. Rozumiemy, że ta ostatnia definicja nie jest doskonała, bo np. człowiek niszczony przez nowotwór może nawet wiele lat normalnie funkcjonować, ale zdrowy nie jest. Jest jednak cenna z uwagi na swoje praktyczne zastosowanie. Bowiem zdrowie nie jest bożkiem i nie może być ideałem absolutnym. Dzięki posiadanemu zdrowiu człowiek może iść drogą własnego powołania, jakiekolwiek ono jest, i dopiero z realizacji życiowych zadań może płynąć szczęście. Samo zaś zdrowie szczęścia nie daje.
Zdrowie ciała, duszy i ducha
Definicja zdrowia z natury rzeczy dotyczy tak sfery cielesnej, jak duchowej. W określeniu „zdrowia ciała” należałoby wykorzystać wszystkie wspomniane definicje, rozpoczynając od tej przytoczonej jako pierwszej. Nie idzie się do lekarza, gdy coś nie jest chore. O chorobie dowiadujemy się, kiedy dotykają nas jej skutki. Pierwszym z nich jest ból, który nie pozwala mieć „doskonałego samopoczucia”. Ból fizyczny jest wielkim dobrodziejstwem, a nawet Bożym darem, dzięki któremu zdobywamy tak cenną wiedzę o zdrowiu. Gdy odegra swoją rolę, dostarczając informacji o chorobie, nie jest już potrzebny.
Medycyna potrafi uśmierzać ból i przywrócić choremu w miarę dobre samopoczucie w czasie trwania choroby. I tutaj widać niedoskonałość definicji zdrowia bazującej na „samopoczuciu”. Jest też problem chorób ukrytych, które nieprędko dają znać o sobie. Dlatego lekarze zachęcają do badań profilaktycznych, by sprawdzić, czy nie ma jakiejś ukrytej choroby. Skutkiem choroby jest też utrata zdolności do normalnego funkcjonowania. Z definicji mówiącej o panowaniu nad czynnikami determinującymi zdrowie należałoby czerpać inspirację do troski o własne zdrowie. Pan daje wzrost roślinom, ale warunki wzrostu musi stworzyć człowiek. Zdrowie jest darem Bożym, ale warunki rozwoju musi tu nieustannie stwarzać człowiek.
Znawcy przedmiotu wskazują na trzy źródła zdrowia: oddychanie, odżywianie, ruch. To są właśnie te najważniejsze czynniki determinujące zdrowie, na które możemy bez problemu wpływać. Rozumiemy, że chodzi o odpowiednie, głębokie oddychanie, które dostarczy organizmowi wystarczającą ilość tlenu i jednocześnie odprowadzi związki trujące. Chodzi też o odpowiednie odżywianie, tj. takie, które dostarczy organizmowi wszystkich niezbędnych do sprawnego działania składników, bez przeciążania organizmu nadmierną pracą tylko dlatego, że coś jest dobre i człowiek nie potrafi sobie tego odmówić.
W dziedzinie odżywiania istnieje wielka ilość teorii i prawdopodobnie każda opiera się na doświadczeniu. Nie dziwimy się temu specjalnie, gdy uwzględnimy fakt niezwykłego skomplikowania ludzkiego organizmu i jednocześnie zróżnicowania pod względem wymogów: to co dla jednego jest lekarstwem, dla drugiego może być trucizną. Wreszcie ruch. Serce toczy krew. Gdy człowiek pozostaje w bezruchu, serce nie otrzymuje żadnego wsparcia ze strony mięśni i samo wykonuje tę potężną pracę.
Co natomiast rozumiemy przez „zdrowie ducha”? Mówiąc ściśle, w wymiarze duchowym ludzkiego bytu należałoby uwzględnić dwie kolejne sfery: duszę/umysł oraz ducha, i mówić osobno o zdrowiu umysłowym, osobno o zdrowiu duchowym.
Dusza jest zasadą ożywiającą ciało: ożywia je, udziela wigoru i kieruje jego działaniami. W umyśle znajdują się ośrodki odpowiedzialne za podejmowanie decyzji i wydawanie poleceń do ich wykonania ciału. W filozofii greckiej ma swoje źródło wyróżnianie w umyśle trzech rodzajów funkcji: myśl, uczucie i postawa. Każda z nich ma swój odpowiednik w ciele: myśl – głowa, uczucie – serce, postawa – ręce, nogi. Skoro zatem w gestii umysłu leży myśl, uczucie i postawa, to zdrowie umysłowe możemy określić jako dobre funkcjonowanie myśli, uczucia i postawy. U człowieka chorego na umyśle „głowa” nie pracuje właściwie, u człowieka z depresją – „serce” ma za mało wigoru, człowiek zły używa rąk i nóg do wyrządzania innym krzywdy.
Podejmując próbę dokładniejszego określenia definicji zdrowia umysłowego, odkrywamy złożoność zagadnienia. Tutaj o wiele trudniej o „normę” niż w przypadku zdrowia ciała. Istnieją różne koncepcje normy zdrowia umysłowego: normą jest pewne minimum zdrowia, normą jest ideał i normą jest pewna przeciętna statystyczna. Człowiek jest normalny, gdy nie jest psychicznie chory. Określenie zdrowia psychicznego od strony negatywnej jest bardzo niedokładne, bo wystarczy spełniać pewne minimum, by zostać zaliczonym do zdrowych psychicznie. Normę można także określić od strony ideału. Mamy tu na myśli osobę dojrzałą, zrealizowaną i doskonale funkcjonującą. Ideał na pewno jest potrzebny, chociaż w praktyce tylko nieliczni do niego dochodzą.
Trzecia kategoria normalności opiera się na średniej statystycznej: norma jest tam, gdzie znajduje się większość ludzi. Ci, którzy nie spełnią warunków średniej, uznani zostaną za nienormalnych. Zauważmy, że z dwóch stron mamy skrajności: niespełnienie minimum normy, ale także posiadanie przymiotów umysłowych w stopniu ponadprzeciętnym. Z punktu widzenia średniej statystycznej, ludzie wybitni pod różnymi względami mogą zostać uznani za nienormalnych. Mimo tych negatywnych możliwości, kryterium statystyczne okazuje się bardzo przydatne w praktyce klinicznej.
Istnieją jeszcze inne kryteria normalności, jak styl życia akceptowany w danym środowisku (kto od niego jakoś odstaje, jest uznawany za nienormalnego) czy droga prowadząca dopiero do pełni zdrowia psychicznego. W oparciu o wszystkie te koncepcje „normy”, można dać opis osoby normalnej pod względem umysłowym. Byłby nią człowiek wolny od chorób psychicznych, mieszczący się w średniej zdrowia w dziedzinie myśli, uczuć i postawy, zdolny dostosować się do norm socjalnych, a przede wszystkim znajdujący się w nieustannym procesie wzrostu w kierunku ludzkiej pełni przewidzianej przez Boga.
Duch natomiast oznacza autotranscendencję, komunikację i zdolność uczestnictwa w tym, co znajduje się poza osobą i jej bezpośrednim polem zainteresowań. Stąd zdrowie duchowe będzie zdolnością wyjścia z siebie, wejścia w relację i komunikację z innymi w sposób konstruktywny. Uwzględniając nie tylko psychologiczny, ale także teologiczny punkt widzenia na ludzkie życie, na zdrowie duchowe można spojrzeć analogicznie jak na zdrowie ciała, tj. najpierw od strony „negatywnej”. Brak choroby w tym wypadku oznacza brak grzechu, a dokładniej brak świadomych czynów, przez które człowiek staje przeciwko Bogu, drugiemu i samemu sobie.
Od strony pozytywnej – zdrowie duchowe polega na rozwoju miłości. O obydwu aspektach zdrowia mówi św. Jan od Krzyża: „Zdrowiem duszy jest miłość Boża i gdy nie posiada ona pełni tej miłości, nie ma zupełnego zdrowia, jest chora. Choroba bowiem to brak zdrowia i dusza, która nie ma w sobie nic z miłości, jest umarła; gdy ma odrobinę tej miłości, jest żywa, lecz bardzo osłabiona i chora. I dopiero stopniowo, gdy miłość jej się zwiększa, odzyskuje siły. Gdy zaś osiągnie pełnię miłości, wtedy będzie się cieszyła zupełnym zdrowiem” (Pieśń duchowa). U tego autora pełnia duchowego zdrowia będzie równoznaczna z pełnią miłości, którą osiąga się w doskonałym zjednoczeniu z Bogiem. Do niego zaś prowadzi długi proces wewnętrznej przemiany. Ogólnie mówiąc, będzie to proces dojrzewania do pełni miłości równoznaczny z osiąganiem pełni dzieci Bożych i braci innych ludzi.
Wzajemna zależność
Truizmem jest powtarzanie, że człowiek jest jednością cielesno‑duchową. Ma to jednak istotne znaczenie w naszej kwestii. Oznacza bowiem w praktyce nieustanną obustronną komunikację: od ciała do ducha, od ducha do ciała. Kiedy ma miejsce komunikacja, przekazywane są informacje: dobre i oczywiście złe. Pod wpływem dobrych informacji cały człowiek się raduje; przeciwnie, otrzymując złe wiadomości, cały człowiek odczuwa niepokój, smutek. Ruch podstawowy, zaczynający się od pierwszych chwil życia, przebiega od świata zewnętrznego, poprzez ciało i jego zmysły, do wnętrza (ducha). Już niemowlęta śmieją się i kopią nogami, gdy im sucho i dobrze, przeciwnie krzyczą, gdy im czegoś brak, albo nie jest tak dobrze, jak było wcześniej. Z uwagi na tę głęboką jedność ludzkiego bytu, traktowanie jednej z tych sfer bez uwzględniania drugiej jest nieporozumieniem. Można je osobno studiować, ale po to, by lepiej dostrzec wzajemną zależność.
Święty Jan od Krzyża także omawia oddzielnie oczyszczenie zmysłów i oczyszczenie ducha, jednak co jakiś czas przypomina, że w życiu taka sytuacja w stanie czystym nie występuje. Jedno oczyszczenie idzie w parze z drugim. Co najwyżej jedna z tych sfer może być postrzegana na pierwszym planie.
Kiedy podkreśli się zasadę jedności ludzkiego bytu, automatycznie choroby każdej ze sfer (cielesnej, duchowej) dotyczą całego człowieka: człowiek może być chory fizycznie, psychicznie i duchowo (chociaż rzadziej nazywamy chorym człowieka żyjącego w stanie grzechu).
Mówiąc o zdrowiu człowieka, nie można skupiać się tylko na jednym wymiarze jego egzystencji. Nawet lekarze zajmujący się jedynie zdrowiem fizycznym często radzą choremu, by był „dobrej myśli”, wiedząc, że pozytywne nastawienie ducha, chęć życia, dobrze wpływają na zdrowie ciała. Na zdrowie ciała niewątpliwy wpływ ma zdrowe życie umysłowe, ale również, co rzadziej podkreślamy, zdrowie duchowe (pokój z Bogiem i ludźmi, twórcza miłość). Także przeciwnie: przez odpowiednie ćwiczenia ciała, można zmieniać stany ducha.
* * *
Pytanie końcowe: czy na zdrowie umysłowe i duchowe decydujący wpływ ma zdrowe ciało, co sugeruje treść przysłowia i temat naszej refleksji? Po tym, co dotąd ustaliliśmy, odpowiedź musi być bardzo umiarkowana. Wśród zasadniczych czynników zdrowia umysłowego (myśli, uczucia, postawy) i duchowego (zdrowe relacje z Bogiem i ludźmi) zdrowe ciało nie figuruje, ale wiemy, że ma ono na wszystkie te czynniki wpływ pośredni. Czy jest to wpływ zasadniczy? Nasze osobiste doświadczenia w tym względzie zapewne będą się mocno różnić między sobą. Osobiście nie wydaje mi się, by to był wpływ zasadniczy. Może ludzie posiadający większe doświadczenie choroby wygłosiliby zupełnie inną tezę?
Image by fancycrave1 from Pixabay
o. Jerzy Gogola
Ur. 15.02.1954 roku w Olszynach – diecezja tarnowska, wstąpił do Zakonu Karmelitów Bosych w roku 1976, profesor zwyczajny, jest wykładowcą min. na Prymasowskim Instytucie życia Wewnętrznego w Warszawie, Uniwersytecie Papieskim Jana Pawła II - Katedra Historii Duchowości. Prowadzi Karmelitański Instytut Duchowości w Krakowie. Pasja: fotografia.