Wierność Boga Teresie i Teresy Bogu
27 sierpnia, 2024
Wierność Boga Teresie i Teresy Bogu
Bóg w swoim miłosnym działaniu, autor jej historii, jest motywem przewodnim świadectwa Teresy: centrum jej opowieści. W świetle tej wierności Boga jawić się będzie wierność lub niewierność Teresy. Zawsze jednak na drugim planie.
Będzie to rozważanie prowadzone w rytmie na dwa. Zaczniemy oczywiście od rytmu Boga, który wyznacza i określa, kiedy i w jaki sposób człowiek Mu odpowie. A rozważanie to prowadzić będziemy pod kierownictwem doświadczonej badaczki obydwu tych wierności, powołanych, by spotkać się w wierności komunii, „zrównania w miłości” – według wyrażenia doktora mistycznego, św. Jana od Krzyża.
1. Wierność Boga
Karmelitańska mistyczka Teresa od Jezusa daje nam pierwsze dłuższe pisemne świadectwo parę miesięcy po swoich 47. urodzinach, po starannym, bolesnym rozeznaniu swojego długiego już doświadczenia Boga wiernego. Niestrudzenie szukającej prawdy Teresie nie wystarcza „pewność subiektywna”, jaką daje jej udzielanie się Boga. Teresa szuka także wszelkimi dostępnymi sobie sposobami „pewności obiektywnej”, która przychodzi z Kościoła, do którego należy. Jest to doświadczenie, które rozwija się stopniowo, narastając od 1554 roku, 11 lat nim zapisze je w Księdze życia, która do nas dotarła. W chwili, w której już nie tyle szuka światła, co stara się je dawać: na podstawie swojego doświadczenia daje wykład teologii duchowej, przekazuje doktrynę o uniwersalnym zasięgu.
Doświadczenie
Teresa bardzo wcześnie dostrzega niezłomną wierność Boga. Wierność, która – ponieważ pochodzi od Boga – nie podlega zmienności właściwej ludzkiemu życiu, i tym bardziej nie jest nią powodowana. Bóg jest wierny samemu sobie. Wierny na sposób boski. Dlatego też On jest miarą nieposiadającą miary swojej wierności. „Prawdziwy przyjaciel, który nigdy nie zawodzi”. Bóg w swoim miłosnym działaniu, autor jej historii, jest motywem przewodnim świadectwa Teresy: centrum jej opowieści. W świetle tej wierności Boga jawić się będzie wierność lub niewierność Teresy. Zawsze jednak na drugim planie. Kiedy Teresa przekazuje Księgę życia do oceny zaprzyjaźnionemu teologowi, powie mu z naciskiem: „Dlatego też spiesz się służyć Jego Majestatowi dla ukazania mi twojej przychylności, gdyż dzięki temu, co tutaj ukazane, zobaczy wasza miłość, jak wiele zyskuje się na całkowitym oddaniu się «Temu…, który tak bez miary nam się oddaje»” (Ż Epilog 3).
Nietrudno wyłuskać teksty Teresy, by zrozumieć, jak Bóg ją doświadcza. Już na pierwszej stronie zostawia nam takie oto świadectwo: „nie wydaje mi się, aby z Twojej strony pozostawało coś więcej do zrobienia” (Ż 1,8). I kiedy szykuje się, by wejść na właściwe sobie pole świadectwa i nauczania, pole doświadczenia mistycznego, daje nam taki oto klucz do lektury: Bóg „zechciał udzielić znacznie większych bogactw niż ja zdołałabym zapragnąć” (Ż 10,5). A ponieważ nadzwyczaj istotne jest to, by móc „wejść” w doświadczenie Boga zawsze wiernego, warto już odnotować usposobienie Teresy, które otwiera jej drzwi. Mam nadzieję, że czytelnik zauważy rosnące przynaglenie miłości Bożej: „Dość już – wydaje mi się – czynił w Swojej łaskawości i prawdziwie okazywał mi wielkie miłosierdzie pozwalając mi pozostawać przed Sobą i wciągając mnie w Swoją obecność; gdyż widziałam, że jeśli On nie postarałby się o to, ja sama nie doszłabym do tego” (Ż 9,9).
Kilka wierszy dalej Teresa otwiera nas na tajemnicę Boga, który czeka w nieskończoność: „Ponieważ Jego Majestat nie «oczekiwał» niczego innego jak tylko pewnego przysposobienia we mnie, zaczęły nasilać się dary duchowe”. I znów powie: „Wydaje się, że nie «czekałeś» na nic innego, jak tylko na to, abym miała wolę i przysposobienie w sobie dla przyjęcia” skarbów Twojej łaski” (19,7; por. 23,2). Tę Bożą wytrwałość w wyczekiwaniu dostrzega Teresa tym mocniej, gdy sama nie była wierna. „Tak długo na mnie czekał” (Ż prolog 2), „tyle czasu mnie ścierpiał” (Ż 8,8); „podaje mi zawsze swoją dłoń” (Ż 6,9), „przyglądał się i rozglądał, którędy mógłby zawrócić mnie do siebie” (Ż 2,8). Bóg działa na tej niedostrzegalnej granicy, na której zaczyna się wolność Teresy: „przymusił mnie, abym ja zmusiła samą siebie” (Ż 3,4), aby zostać zakonnicą. Dotrze na szczyt swojego doświadczenia Boga, który potrafi jedynie kochać: „wielkimi przejawami czułości karałeś moje wykroczenia” (7,19). Dlatego z wielką pewnością będzie mogła powiedzieć: „Jedynie w Jego miłosierdziu mogę pokładać nadzieję” (T 3,1,3), „miłosierdzie Boże wzbudza we mnie poczucie pewności” (Ż 38,7). Cóż za cudowny klucz daje nam do interpretacji lat swojej niewierności: „aby dzięki temu okazało się, kimTy jesteś (…), a kimjestem ja” (Ż 4,3)!
Doktryna
Teresa dokonała przejścia od swego doświadczenia do doktryny. Wierność Boga nie kończy się na niej, ani w żadnej przeszłości. Gdyby tak było, jej doświadczenie na nic by się nam nie zdało. Co więcej, Teresa nie zdecydowałaby się go spisać, gdyby nie wierzyła, że jej Bóg jest Bogiem wszystkich: „Niechaj patrzą na to, co On uczynił ze mną, i że wcześniej ja znużyłam się obrażaniem Go, niż Jego Majestat przebaczaniem mi. On nigdy nie znuży się w dawaniu (…). Obyśmy my nie znużyli się w przyjmowaniu” (Ż 19,15). Bóg ma wciąż mnóstwo do dania: „nie robiłby nigdy nic innego, tylko dawał, byle miał komu” (Medytacje na Pieśnią nad pieśniami 6,1). Bóg „nie pragnie niczego innego, jak tylko by miał komu dawać” (T 6,4,12).
I oczywiście daje zawsze „z góry”, uprzedzając. Bóg działa, daje nie po to, by „wynagrodzić” czyjekolwiek zasługi, ale żeby ukazać, kim jest. Tak też stanowczo stwierdza Teresa na początku Twierdzy wewnętrznej, mówiąc: „zdarza się więc, że Pan, użyczając tych łask jednym duszom więcej niż innym, użycza ich nie dlatego, by te były świętsze od tamtych, ale «żeby się okazała łaskawość Jego»” (T 1,1,3). A nawet udzieli łask mistycznych „osobom nieusposobionym”, żeby sprawdzić, czy „zechcą się przysposobić”. „Bóg chce, aby z Jego strony nie pozostało nic więcej do zrobienia” (Droga doskonałości [D] 16,4). Wiara w tego bezinteresownego Boga, który zawsze bezinteresownie się udziela, to warunek, by On działał: „kto zaś nie wierzy w tę prawdę”, że Bóg daje ludziom dowody swojej miłości „ten też, pewna tego jestem, nigdy jej na sobie nie doświadczy” (T 1,1,4).
2. Wierność Teresy
Wierność Teresy nie zawsze dawała Bogu taką odpowiedź, na jaką Bóg „zasługuje” i jaką ona, bez wątpienia, dać pragnęła. Nadzwyczaj uzdolniona do interpersonalnych relacji, do zażyłej przyjaźni, ludzkiej i boskiej, potknęła się o swoją samowystarczalność. Chciała samodzielnie „zdobyć” to, co Bóg dawał jej za darmo. Jej serce bardziej było skłonne dawać niż brać. Wiele też kosztowało ją wejście we właściwy miłości absolutny radykalizm. Chciała „pogodzić” miłości nie do pogodzenia. Przekonująco mówi o problemie wierności, u samych jej podstaw i w różnych okresach swojego życia.
Osobiste doświadczenie
Bogate doświadczenie, które daje Teresie światło i właściwie sytuuje wobec Boga… I wobec ludzi. Już w prologu do Księgi mojego życia Teresa wyznaje, że „starała się nie widzieć” tego, co Bóg jej dawał, „aby nie czuć się zobowiązaną do odpowiedzenia Mu”. A w fazie najgłębszego kryzysu swojej miłości do Boga, około 1543 roku, nie waha się stwierdzić: „wydaje się, że chciałam pogodzić te dwa przeciwieństwa – tak wrogie jedno wobec drugiego – czyli życie duchowe z szukaniem zadowolenia, upodobaniami oraz rozrywkami zmysłowymi” (Ż 7,17). Najlepiej streszcza owe długie lata życia, pisząc: „co do pragnień, to zawsze miałam je wielkie (…) praktykować modlitwę, a równocześnie żyć według mojego upodobania” (Ż 13,6). Jasno tłumaczy, co ją dręczyło: „Szukałam rozwiązania; czyniłam starania, ale musiałam nie rozumieć, że to wszystko przynosi niewiele pożytku, jeśli nie porzucimy całkowicie ufności w sobie samych i nie złożymy jej w Bogu” (Ż 8,12).
Nawrócenie jest darem, nigdy zdobyczą. Tak też to przeżyła i tego doświadczyła Teresa: wobec obrazu „Chrystusa, bardzo poranionego”, „cała zalana łzami”, „całkiem nieufna względem siebie”, „całą moją ufność pokładałam w Bogu”; „powiedziałam Mu wówczas, że nie podniosę się stamtąd, dopóki nie sprawi tego, o co Go błagam” (Ż 9,1-3). Na bazie tego doświadczenia bezinteresownej miłości Boga, nieco później doświadczyła wyzwolenia jako łaski, która poza tym niosła ze sobą łaskę umiejętności wprowadzenia tej wolności w czyn. „Aż wreszcie tutaj Pan dał mi wolność i siłę do wprowadzenia tego w czyn”. Następnie podkreśla zasadniczą zmianę: Bóg „w jednej chwili dał mi tę wolność, której ja – przy tych wszystkich staraniach, które w ciągu tylu lat podejmowałam – nie mogłam sama osiągnąć”. Była to łaska nie tylko dla samej Teresy, ale także dla niej jako mistrzyni życia duchowego. W tej relacji pojawia się po raz pierwszy zdanie wnoszące wiele światła w kwestię kierownictwa duchowego: „Spowiednik musiał odczekać, aż Pan zadziała” (Ż 24,7-8). Teresa będzie się bardzo często do tego odwoływać. „Umiera” Teresa zdobywczyni, pełna wiary we własne siły, i „rodzi się” Teresa „przyjmująca”, która ufnie powierza się w ręce Boga.
Słowo do czytelników
Uważna lektura 8. rozdziału Księgi mojego życia wystarczy, by zrozumieć, na jakim gruncie rodzi się, wzrasta, dojrzewa i osiąga pełnię terezjańska nauka o przyjaźni z Bogiem i ludźmi, relacja interpersonalna. Tu zostawiła nam Teresa wytrawione ogniem słowo zaufania, aby podtrzymywało nadzieję człowieka wierzącego w łaskę Boga. Jest świadoma, że modlitwa jest „relacją przyjaźni”. Stąd konieczność „zgodności” woli: „aby miłość była prawdziwa i przyjaźń trwała, musi dojść do zgodności kondycji” . Ale o wiele bardziej jest świadoma tego, że Bóg jest wielkim „przyjacielem”, który „obdarowuje i znosi i oczekuje, aż człowiek dostosuje się do Niego” . „Bóg jest cierpliwy, umie czekać długie dni, owszem i całe lata, zwłaszcza gdy widzi wytrwałość” (T 2,1,3). Teresa chce uleczyć wiele nieumiarkowanych pośpiechów, które tak często przerywają ledwo poczęte życie duchowe. „Doskonałości nie osiąga się w krótkim czasie”, „świat, widząc, że on rozpoczyna, żąda, aby był doskonały”, „dusza jeszcze nie zaczęła chodzić, a już żądają od niej, aby fruwała”. Ubolewa, jak wiele dusz „pragnie fruwać, zanim jeszcze Bóg da im skrzydła”, widząc jak „niektóre dusze są bardzo przygnębione z tego powodu”. Radzi: „wielce koniecznym jest z powodu naszej słabej natury zachowywanie wielkiej ufności i niezniechęcanie się” (Ż 31,17-18).
Całe nauczanie Teresy, oparte na jej doświadczeniu, można streścić w tych dwóch stwierdzeniach, w których jasno ukazuje swój styl mistrzyni. Pierwsze to: „Tak więc powodem, dla którego tak długo to opowiadałam, było (…), aby stało się widoczne miłosierdzie Boże i moja niewdzięczność; a ponadto, aby można było zrozumieć to wielkie dobro, jakie Bóg czyni duszy, gdy ją usposabia do praktykowania modlitwy z nieugiętą wolą, choćby nie była tak usposobiona, jak potrzeba” (Ż 8,4). „Któż mógłby stracić ufność, skoro mnie Pan tak długo ścierpiał tylko dlatego, że pragnęłam i starałam się o jakieś miejsce i czas, aby On mógł pozostawać ze mną, i to wiele razy bez chęci z mojej strony, pomimo wielkiej presji, jaką wywierałam na siebie lub sam Pan wywierał ją na mnie?” (Ż 8,8). Po drugie, Teresa uprzedza, że Bóg „prowadzi różnymi drogami” i że trzeba „znać talenty”, „dar rozumienia i ducha…, którego Bóg udziela” każdej osobie. I podsumowuje, w odniesieniu do niektórych przełożonych lub kierowników, „że nie są tu po to, żeby wybierać drogę według swojego upodobania” (Księga Fundacji [F] 18,6), ale muszą uważać, „aby nie prowadzić do doskonałości na siłę”, ale aby raczej „postępowali powoli, aż zacznie działać w nich Pan”. Kończy plastycznym przykładem: „jak gdyby dziecko obarczyli dwoma fanegami zboża; nie tylko ich nie uniesie, ale złamie się pod ciężarem i upadnie” (F 18,10). Wyrozumiałości wobec danej osoby nigdy za wiele. „Niemądre pragnienia” to przeciwieństwo miłości.
O. Maximilian Herraiz OCD
tłum. Anna Sieprawska
O. Maximilian Herraiz OCD
Hiszpański karmelita bosy. Znawca św. Teresy od Jezusa i św. Jana od Krzyża. Autor wielu książek i artykułów.