Życie w harmonii. Droga mistyków
4 grudnia, 2025
Mistycy i święci wychodzą nam na spotkanie jako eksperci i mistrzowie sztuki miłowania. Znajomość ich życia i lektura ich pism wprowadzają nas w tę sztukę i zachęcają, by doskonalić swoje zdolności, by realizować miłość w naszych spotkaniach z innymi.
Harmonia to kluczowa sprawa w życiu każdej osoby. Jeśli harmonię personalną ujmiemy jako powodowany miłością stały wysiłek, by żyć w zgodzie z samym sobą, z innymi, z kosmosem i z Bogiem, będziemy mogli ją porównać z życiem duchowym lub mistyką.
Ta równoważność pomiędzy mistyką a harmonią staje się oczywista, gdy pamiętamy, że mistycy, podobnie jak święci, uznają Boga za swe najgłębsze centrum. Dlatego całe ich życie, cały ich byt krąży wokół tego Centrum, doświadczając w ten sposób pełnej harmonii z sobą samym, z bliźnim i z kosmosem.
Harmonia własnego wnętrza
Droga, którą kroczyli mistycy, by zjednoczyć się z Bogiem, jest tą, którą sam Bóg wzbudził w nich i w każdym człowieku: drogą wiary, nadziei i miłości.
Ta potrójna postawa, znana jako cnoty teologalne, posiada jako przedmiot bezpośredni Boga w Trzech Osobach.
Wiara oznacza wiarę w Boga, wiarę Bogu, który wzbudza wiarę objawiając się człowiekowi.
Nadzieja pozwala nam odczuć, w obliczu pełnej obietnic dobroci Boga, iż możemy osiągnąć rzeczy dobre, których pragniemy.
Miłość jest odpowiedzią, daną Bogu, który przez swego Syna, w Duchu Świętym, daje się każdej osobie ludzkiej. Ponieważ Bóg bezgranicznie kocha każdego człowieka, włączając w to także naturę przez siebie stworzoną, człowiek doświadcza impulsu, by zjednoczyć się z Bogiem w Jego niezmiennej miłości do wszystkich i do wszystkiego.
Z trzech wyżej wymienionych postaw teologalnych tą, która najbardziej integruje jednostkę, jest miłość. To szczególnie ważne dla wierzącego, który – tak jak mistyk i poeta, św. Jan od Krzyża – przyjmuje pierwsze przykazanie z całym radykalizmem, jaki się w nim zawiera.
Święty Jan od Krzyża pokazuje dokładnie, wskazując na praktyczne cele, iż przykazanie miłości domaga się każdego z elementów ludzkiej miłości. Oto powiązania między różnymi rodzajami miłości, jakie w nas istnieją:
Będziesz miłował Pana Boga:
całym swoim sercem:
wszystkimi swymi pasjami lub uczuciami,
całą swoją duszą: całym swoim bytem lub tożsamością,
całym swoim umysłem: wszystkimi swymi myślami,
wszystkimi swymi siłami:
wszystkimi porywami (pragnieniami) i czynami. (por. Pwt 6,5)
Mając przed oczyma te cztery obszary osobowości natychmiast zrozumiemy, iż zalana we wszystkich swych arteriach i organach czerwoną krwią miłości, doświadcza ona głębokiej i całkowitej harmonii. Na podobną integrację wskazuje Jan od Krzyża, gdy mówi, iż osoba zjednoczona z Bogiem miłuje wszystkimi swymi funkcjami życiowymi i każdą cząstką swej osoby.
Komunia z innymi
Miłość do Boga, przeżywana siłą pierwszego przykazania, rozlewa się ze swej natury i kieruje strumień swej dobroci i twórczości ku innym. Wynika z tego, że drugie przykazanie: „Będziesz miłował bliźniego swego jak siebie samego” (Mk 12,31), pokazuje praktyczną drogę głoszenia i potwierdzania miłości do Boga.
Czyniąc dobro nieprzyjaciołom, modląc się za tych, którzy nas prześladują, wybaczając tym, którzy nas krzywdzą, pomagając potrzebującym, pobudzamy rozwój ludzki i duchowy przyjaciół i rodziny, uczucia szacunku i miłości, dobroczynność właściwą miłości.
Wydaje się oczywiste, że wymogi konstruktywne miłości uzdalniają nas do wspinaczki, a nawet do przekraczania gór, które dzielą byty ludzkie. Góry wznoszone ze zwałów konfliktowych relacji, niezrozumienia, żalu i nienawiści, pozostałości uprzedzeń rasistowskich i międzynarodowych.
Przeciwnie – miłość, dąży do tego, by budować mosty pomiędzy osobami, grupami i krajami, włączając w to nieprzyjaciół i krzywdzicieli, z pomocą łaski. Nawet ateista lub agnostyk, który wielkodusznie oddaje się dziełom wolontariatu lub wspierania biednych i uciskanych, wykorzystuje moc Bożą, którą neguje na poziomie teorii.
Miłość więc jawi się jako ta, która potrafi łączyć ateistów i wierzących, nieprzyjaciół i przeciwników, kolegów w konflikcie, małżonków w niezgodzie, braci w walce…
To oczywiste, że miłość swą zdolność jednoczenia najsilniej objawia w przyjaźni i zakochaniu. Miłość, gdy dojrzewa w małżeństwie, łączy mężczyznę i kobietę w sposób ostateczny i wieczny w osobie ich dziecka, które zbierze w swych komórkach geny pochodzące od ojca i matki.
Oczywiście wielkim problemem jest fakt, iż w kręgach rodzinnych, szkolnych, pracy, społecznych i kościelnych, zaniedbujemy formację w sztuce miłowania. Dziś rodzice, główni nauczyciele miłości, z różnych powodów uznają się za niezdolnych do spełniania tego wyzwania. Nauczycielom, zakonnikom, kapłanom, terapeutom i tym, którzy powinni nauczać miłości, często brakuje wiedzy i doświadczenia, niezbędnych, by podejmować takie nauczanie.
Na szczęście serce ludzkie istnieje po to, by kochało, podobnie jak oczy zostały stworzone po to, by patrzyły. Dzięki tej naturalnej skłonności i pod wpływem niestrudzonego Ducha Jezusa, każdy człowiek nosi w sobie pragnienie kochania i bycia kochanym. W konsekwencji – wszystkie inicjatywy propagowania sztuki miłowania znajdują w jednostkach i grupach podatny grunt.
Mistycy i święci wychodzą nam na spotkanie jako eksperci i mistrzowie sztuki miłowania. Znajomość ich życia i lektura ich pism wprowadzają nas w tę sztukę i zachęcają, by doskonalić swoje zdolności, by realizować miłość w naszych spotkaniach z innymi.
Harmonia z kosmosem
Gdy ktoś nauczył się miłować i przyjmować miłość, może rozszerzać horyzonty miłości, czułości i twórczości poza osoby i wspólnoty. Wcześniej lub później zrozumie, iż domem jemu podobnych jest środowisko i, ostatecznie, cały świat. Ten świat musiał narodzić się z Big Bangiem i być w ekspansji poprzez miliardy lat, by dać formę temu niebieskiemu punktowi, który nazywamy Ziemią. Po ewolucji, jaką przeszła ona jako planeta, i za sprawą jej relacji ze Słońcem, powstały na niej warunki sprzyjające pojawieniu się życia.
Ten cud powstania życia dla nas, wierzących, wyraża boską decyzję wzbudzenia ewolucji, aż po zapoczątkowanie egzystencji człowieka. Tego człowieka stworzył Bóg na swój obraz i podobieństwo, a zarazem jako stworzenie świetlne: jego ciało jest prochem z gwiazd, zważywszy na to, że jest uformowane z 16 spośród 100 pierwiastków, jakie budują naszą planetę uczynioną z cząstek i gazów międzyplanetarnych. Oczywiście największa jasność bytu ludzkiego jest mu dana z zapalonego rozumu na jego czole i ognia, który płonie w jego sercu.
Zjednoczony ze światem, człowiek jest więc zdolny zestroić się z falami tańca kosmicznego i świetlnym koncertem gwiazd siłą miłości. Szczerej miłości do jemu podobnych i w szczególności do Stwórcy.
Mistycy, których serca to żywe płomienie miłości, czują się uczestnikami święta kosmicznego, wprowadzeni tam ręką samego Stwórcy.
Zjednoczenie z Bogiem
Jan od Krzyża wskazuje nieustannie na możliwość całkowitego zjednoczenia z Bogiem. Tak rzeczywistego i głębokiego, że Bóg może obdarować łaską doświadczenia jedności z całym stworzeniem w Nim (por. Płomień żywy miłości 4,5: „I to jest wielka radość – znać stworzenia przez Boga, a nie Boga przez stworzenia”).
Do takiego zjednoczenia z Bogiem, jak już podkreślałem, dociera się teologalną drogą wiary, nadziei i – przede wszystkim – miłości. Mistycy doświadczyli, iż osoba ludzka odpowiadając miłością na miłość Boga przeobraża się w miłość: „Jest przeobrażona w płomień miłości, w której udziela się jej Ojciec i Syn, i Duch Święty” (Płomień żywy miłości 1,6).
Podobny stan, opisany przez Jana od Krzyża jako zjednoczenie z Bogiem, „jest całkowitym przeobrażeniem w Umiłowanego [Chrystusa], w którym obie strony oddają się jedna drugiej w całkowite posiadanie, spełniając komunię miłości, w której dusza staje się duszą boską i Bogiem przez uczestnictwo, na ile jest to możliwe, w tym życiu” (Pieśń duchowa 22,3).
Ta komunia z Bogiem przez Jezusa Chrystusa, ponowiona w miłości bliźniego, jest celem pierwszego przykazania. Wyniesiony na te wysokości, człowiek doświadcza zjednoczenia z sobą samym największego z możliwych. Tym, co go integruje, są jego teologalne relacje z Bogiem i – w Bogu – z innymi osobami, ze światem i z samym sobą.
Kogo Duch przeobrazi w płomień miłości, tego ogień miłości jednoczy nie tylko z Bogiem, z bliźnim i ze stworzeniem, lecz także z nim samym. Ta integracja interpersonalna została wspaniale opisana przez Jana od Krzyża w miejscu, gdzie wyjaśnia on wers: „…już nie mam innego zajęcia, tylko miłość jest mym zadaniem”. Komentując te słowa pisze:
Jakby powiedział: jako że już wszystkie zajęcia polegają na ćwiczeniu się w miłości Boga; to jest, iż cała zdolność mojej duszy i ciała, pamięci, rozumu i woli, zmysłów zewnętrznych i wewnętrznych i pożądań części zmysłowej i duchowej, wszystko to porusza się przez miłość i w miłości, wszystko, co czynię, czynię z miłością i w miłości, a wszystko, co cierpię, cierpię smakując miłość (Płomień żywy miłości 28,8).
Ta panorama harmonii, naszkicowana na stronach ludzkiej historii postaciami i doświadczeniem mistyków, jednocześnie zadziwia i zachwyca. Zadziwia, ukazując wysokości tak subtelne – na jakie sam Bóg pragnie nas wynieść, jeśli my pozwolimy prowadzić się Duchowi Świętemu. Zachwyt wzbudza także fakt, że od samego poczęcia jesteśmy wezwani do jedności z Bogiem, która przyjmując formę relacji jednoczy nas nie tylko z Nim, ale z własnym ja, z drugim człowiekiem i z kosmosem. Sobór Watykański II stwierdza: „Osobliwą rację godności ludzkiej stanowi powołanie człowieka do uczestniczenia w życiu Boga. Człowiek już od swego początku zapraszany jest do rozmowy z Bogiem” (Konstytucja Duszpasterska o Kościele w Świecie Współczesnym, 19).
Luis Jorge González OCD

