Święto św. Kazimierza, królewicza
03-03-2020J 15, 9-17
Przeznaczyłem was na to, abyście szli i przynosili owoc
Jezus powiedział do swoich uczniów:
«Jak Mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem. Wytrwajcie w miłości mojej! Jeśli będziecie zachowywać moje przykazania, będziecie trwać w miłości mojej, tak jak Ja zachowałem przykazania Ojca mego i trwam w Jego miłości. To wam powiedziałem, aby radość moja w was była i aby radość wasza była pełna.
To jest moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem. Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich. Wy jesteście przyjaciółmi moimi, jeżeli czynicie to, co wam przykazuję.
Już was nie nazywam sługami, bo sługa nie wie, co czyni pan jego, ale nazwałem was przyjaciółmi, albowiem oznajmiłem wam wszystko, co usłyszałem od Ojca mego. Nie wyście Mnie wybrali, ale Ja was wybrałem i przeznaczyłem was na to, abyście szli i owoc przynosili i by owoc wasz trwał, aby wszystko dał wam Ojciec, o cokolwiek Go prosicie w imię moje. To wam przykazuję, abyście się wzajemnie miłowali».
Szukaj towarzystwa Jezusa
Teresa radzi: „Postaraj się o towarzystwo. A jakież mógłbyś znaleźć lepsze nad towarzystwo samego Mistrza, który nauczył nas tej modlitwy, do której odmówienia się zabierasz. Przedstaw sobie Pana stojącego tuż przy tobie i patrz, z jaką miłością i z jaką pokorą raczy ciebie nauczać”.
Patrz na Tego, który patrzy na nas
Nawiąż z Jezusem osobisty kontakt, dostrzeż Jego spojrzenie, a następnie patrz Mu w oczy, bez lęku. Uświadom sobie, że nasze życie od Niego pochodzi i że On patrzy na nas z taką ogromną życzliwością.
Wsłuchuj się w Mistrza
Jezus nie tylko patrzy na nas, ale również do nas mówi.
W szwedzkim podręczniku do nauki religii znajdujemy wypowiedź pewnej zakonnicy, która mówi, że poszła do zakonu, aby uniknąć mąk czyśćcowych, aby być wyzwoloną z szatańskiego piekła i wejść do Bożego raju. Pójść do klasztoru po to, by uniknąć piekła, to szczególny sposób zamieniania życia w piekło. Jeżeli wstępuje się do klasztoru, to dlatego, że zostało się pochwyconym przez miłość. Życie zakonne to historia miłości. Zakonnice kontemplacyjne mogą robić wrażenie dziwnych, pod wieloma względami odstają od norm, jedno jednak na pewno mają wspólne ze wszystkimi ludźmi, w jednym są solidarne z całą ludzkością: szukają miłości, żyją dla miłości, są gotowe zdobyć się na szalone kroki ze względu na miłość. Idąc do klasztoru, nie rezygnuje się z miłości; przeciwnie, świadomie wybiera się miłość.
Trzy ważne teksty mówią o nieodpartej mocy miłości. „Jak śmierć potężna jest miłość – czytamy w Pieśni nad Pieśniami – a zazdrość jej nieprzejednana jak Szeol, żar jej to żar ognia, płomień Pański. Wody wielkie nie zdołają ugasić miłości, nie zatopią jej rzeki” (8,6-7). W przepięknym komentarzu do Pieśni nad Pieśniami szwedzki mistyk Hjalmar Ekström pisze: „Nie ma nic co mogłoby pokonać tę miłość. Gdzie tylko się znajduje, tam nieodparcie przemaga wszystko. Jeśli jest w człowieku, to nie ma mowy, by mógł nią manipulować czy sterować. Ona podąża własną drogą i pociąga go za sobą… nie ma niczego na świecie tak majestatycznego jak ona, niczego tak przemożnie zwycięskiego. Jej moc jest przerażająca, a równocześnie jest ona nieskończenie łagodna… To nie człowiek dosięga miłości, ale to on zostaje przez nią pochwycony i ona porywa go ze sobą jak swego więźnia”.
Drugi z tekstów, zaczerpnięty z Listu do Filipian, nie ustępuje pierwszemu w opisie mocy miłości. W nim też miłość zyskuje konkretne oblicze, pełne prawa, najwyższą moc – kiedy jest skierowana na Chrystusa, kiedy jest się porwanym Jego miłością. „I owszem, nawet wszystko uznaję za stratę ze względu na najwyższą wartość poznania Chrystusa Jezusa, mojego Pana. Dla Niego wyzułem się ze wszystkiego i uznaję to za śmieci, bylebym pozyskał Chrystusa i znalazł się w Nim” (3,8). To niemal szokujące słowa. Jak można uznać za śmieci to całe piękno, które Bóg stworzył, a człowiek wraz z Nim? Czy nie jest to pogarda dla Bożego stworzenia? Może. Jednak kto został pochwycony miłością Chrystusa, ten nie stawia sobie takich pytań. Nie ma wyboru.
Tekst dzisiejszej Ewangelii wynosi nas na szczyty, na poziom Trójcy Świętej. „Jak Mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem. Trwajcie w miłości mojej!” (J 15,9). Miłość, którą Ojciec miłuje Syna, jest tą samą miłością, którą Syn miłuje nas. Miłość Chrystusa nie jest rozdzielona na wielu, On miłuje każdego człowieka tak, jak sam jest miłowany przez Ojca, On, Jednorodzony. Czy to dziwne, że ten, kto to pojął, staje się szalony, że wszystko odrzuca? Gdybyż w Kościele takich szaleńców chciało być więcej, ludzi, którzy wiedzą, że tajfun miłości przechodzi przez świat, którzy stają na wietrze i podejmują ryzyko bycia porwanymi przez ten prąd, Bóg wie, dokąd. Kto nie jest szaleńcem, ten nie jest prawdziwie mądrym! Poświęcić swoje życie wyłącznie wspólnocie z Bogiem to radykalny skądinąd sposób stawania na tym wichrze, aby, jak powie Jezus, wytrwać w Jego miłości.
To żaden heroizm – zrezygnować ze wszystkiego, co oferuje świat, i na zawsze zamknąć się w klasztorze. Dla tych, którzy tak uczynili, nie ma w tym nic heroicznego. To nie człowiek wybiera Boga. On tylko wdzięczny mówi „tak”, oczywiste „tak” na zaproszenie, pochodzące od Niego. „Pochwycił mnie”, mówi i mówią tak wszyscy, którzy odpowiedzieli „tak”. Jeśli kogoś dzisiaj mamy czcić, to tylko Boga. Jemu cześć. Jest za co Go czcić, On zalewa ludzi miłością, szuka pustych naczyń, które by wypełnił, nie tylko po brzegi, ale tak, by się przelewały i nawadniały ziemię.
Co robić, by wytrwać w miłości Chrystusa, aby być pustym naczyniem, które daje się napełnić? Istnieją trzy podstawowe zachowania, których możemy się nauczyć od trzech ewangelicznych kobiet. Pierwszą z nich jest Maria z Betanii. Siedzi u stóp Jezusa i słucha Jego słów. Jezus jest Słowem. Wypowiadanie miłości Ojca jest Jego istotą. Przemawia przez całą wieczność, któż jednak Go słucha? Maria słucha. Ona pije Jego słowa. Wybiera, jak powie Jezus, najlepszą cząstkę. Wszystko inne zostanie nam zabrane, ale nie to jedno: zasłuchanie w Słowo Ojca. To będzie naszym życiem i naszym szczęściem w niebie. Inna kobieta, bliższa nam w czasie, również słuchała. Błogosławiona Elżbieta od Trójcy Przenajświętszej pisała w swojej słynnej modlitwie: „O Słowo przedwieczne, Słowo mojego Boga, chcę spędzić moje życie na słuchaniu Ciebie. Chcę być czystym uchem dla Ciebie, abym wszystkiego od Ciebie się uczyła”. Być czystym uchem, tego pragniemy składając ślub posłuszeństwa. Posłuszeństwo etymologicznie pochodzi od dawania posłuchu, słuchania. Posłuszeństwo zakonne obejmuje o wiele więcej niż tylko zachowywanie reguły i konstytucji. Polega na ciągłym wsłuchiwaniu się w wewnętrzny głos. „Kto jest z Boga, słów Bożych słucha” (J 8,47).
Druga Maria w Ewangelii uczy nas, jak być pustym naczyniem, które zbiera miłość Chrystusa. To grzesznica, która przychodzi do domu faryzeusza, w którym Jezus zasiada przy stole (Łk 7,37-50). Przybywa z flakonikiem balsamu. Staje z tyłu u stóp Jezusa i płacze. Obmywa Jego nogi łzami, ociera je włosami i namaszcza balsamem. Daje Mu wszystko, co ma: łzy, włosy, balsam i grzechy. Niczego nie zatrzymuje. Wyzbyć się wszystkiego, jak grzesznica, którą tradycja identyfikuje z Marią Magdaleną – tego pragniemy składając ślub ubóstwa. Opróżniamy naczynie, aby On mógł je wypełnić. Nie można wdychać czystego powietrza, nie wydychając przedtem niedobrego. Bóg ma nam do dania tak nieskończenie wiele, ale dopóki trzymamy kurczowo to wszystko, co mamy, to nawet Bóg nie może nas ubogacić. Nie może złożyć swoich darów w zamknięte ręce. Ślubować ubóstwo – to opróżnić swój dom, wyrzucić wszystkie śmieci, przygotować Mu miejsce. To wyzwalające pozbyć się wszelkich bezwartościowych dóbr, wyzwalające dla tego, który je odrzuca, ale i dla tych, którzy są tego świadkami. To inspirujące – to dobrze robi widzieć człowieka poszukującego prawdziwego bogactwa, który nie myli żelaza ze złotem.
Jest i trzecia Maria w Ewangelii, ta, którą nazywamy Dziewicą Maryją. W dialogu z aniołem przy zwiastowaniu słyszymy, jak mówi: „Nie znam męża” (Łk 1,34). Choć rodzi dziecko, które jest Bogiem, choć jest najpłodniejszą ze wszystkich kobiet, stając się matką całej ludzkości, jest i pozostaje dziewicą. Ona, nowa Ewa, nie należy do Józefa, ale do Jezusa, nowego Adama, z którym tworzy nową parę ludzką. Pozostać dziewicą, jak Maryja, nie łączyć się z nikim innym, jak tylko z Nim, pozostawać wolną i dyspozycyjną tylko wobec Niego, to znaczy składać ślub dziewictwa. „Połóż mnie jak pieczęć na twoim ramieniu” (Pnp 8,6). Hjalmar Ekström tak to komentuje: „To jest nie tyle wezwanie dla Niego, co raczej stwierdzenie Jego absolutnego prawa posiadania jej, prawa własności, na które ona odpowiada «tak»… Pieczęć określa również zazdrość ze strony tego, który ją nosi. Oblubieniec jest zazdrosny o oblubienicę. Jego żądanie prawa własności jest bezgraniczne, ale dla niej, która spoczywa jakby pieczęć na Jego sercu i na Jego ramieniu, jest to tylko słodkie. Dla niej to więcej niż błogość, że On chce ją posiadać w pełni i wyłącznie, On będący samą miłością”. To niepojęte, że Bóg chce się złączyć z człowiekiem jak mąż z żoną. I doprawdy nie będzie to małżeństwo bezdzietne! Ślub dziewictwa, który zdaje się skazywać człowieka na bezpłodność, otwiera granice płodności aż po nieskończoność.
Narzekamy, że Bóg milczy, że nie odpowiada na nasze modlitwy. Czy Bóg umarł? Czy naprawdę istnieje? Jest dowód na istnienie Boga mocniejszy od klasycznego dowodu na Jego istnienie, dowód nie abstrakcyjny i martwy, lecz konkretny i żywy. Ten dowód stanowi wielotysięczna rzesza sióstr kontemplacyjnych, żyjących w klasztorach klauzurowych, zdawałoby się – zamkniętych, a w rzeczywistości wolnych. Żyją prostym, spartańskim życiem, wyrzekły się wszelkich wygód, wyrzekły się wszystkiego co stanowi sens i treść życia większości ludzi. Wyrzekły się wszystkiego, oprócz miłości Boga. I te zakonnice są szczęśliwe i radosne, o wiele bardziej radosne od radujących się poza murami klasztorów. Gdziekolwiek odwiedzamy klasztor karmelitański, w jakimkolwiek zakątku świata, znajdujemy tę samą radość. To znak szczególny karmelitanek. Jakże byłoby to możliwe, gdyby Bóg nie istniał? Nikt nie wytrzymałby całe życie stać przed Bogiem, który jest martwy.
„Żyje Pan, przed którego obliczem stoję”, mówi prorok Eliasz, którego w Karmelu nazywamy naszym przewodnikiem i ojcem (1 Krl 17,1 [Wulgata]). Zadaniem sióstr karmelitanek jest stale stać przed obliczem Boga i w ten sposób świadczyć wobec świata, że Bóg żyje.
Mów do Niego
Po wsłuchiwaniu się w Mistrza my podejmujemy z Nim rozmowę. Mamy do Niego kierować słowa proste i prawdziwe.