Uroczystość Najświętszej Trójcy
Mt 28, 16-20
Dana Mi jest wszelka władza w niebie i na ziemi
Jedenastu uczniów udało się do Galilei, na górę, tam gdzie Jezus im polecił. A gdy Go ujrzeli, oddali Mu pokłon. Niektórzy jednak wątpili. Wtedy Jezus podszedł do nich i przemówił tymi słowami:
«Dana Mi jest wszelka władza w niebie i na ziemi. Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Uczcie je zachowywać wszystko, co wam przykazałem. A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata».
Szukaj towarzystwa Jezusa
Teresa radzi: „Postaraj się o towarzystwo. A jakież mógłbyś znaleźć lepsze nad towarzystwo samego Mistrza, który nauczył nas tej modlitwy, do której odmówienia się zabierasz. Przedstaw sobie Pana stojącego tuż przy tobie i patrz, z jaką miłością i z jaką pokorą raczy ciebie nauczać”.
Patrz na Tego, który patrzy na nas
Nawiąż z Jezusem osobisty kontakt, dostrzeż Jego spojrzenie, a następnie patrz Mu w oczy, bez lęku. Uświadom sobie, że nasze życie od Niego pochodzi i że On patrzy na nas z taką ogromną życzliwością.
Wsłuchuj się w Mistrza
Jezus nie tylko patrzy na nas, ale również do nas mówi.
Jakiś czas temu w pewnej gazecie ukazał się artykuł mówiący o tym, jaki obraz Boga noszą w sobie Szwedzi. Grupie osób zadano pytanie: „Jak wyobrażasz sobie Boga?” „Bóg jest jak krasnal – odpowiedział jeden z zapytanych – to siwowłosy wujaszek z brodą, ubrany w białe szaty”. Dla innego Bóg jest postacią inspirowaną dziełem Michała Anioła, podobną do silnego mężczyzny, który z obłoku wskazuje palcem na człowieka. Z kolei jeszcze dla kogoś innego Bóg jest jak bezkresne morze, podczas kiedy człowiek to strumyk, zmierzający do tego, aby pewnego dnia zginąć w tym morzu i stać się jego cząstką.
Wszyscy Szwedzi ochrzczeni w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego wiedzą albo wiedzieć powinni, że Bóg jest trójjedyny. Jednak kiedy ich zapytać, jak wyobrażają sobie Boga, to w ich odpowiedziach nie znajdziemy nic, co by o tym przypominało. Mówią o Bogu tak, jakby nie wiedzieli, że On jest trójjedyny. Trójca Święta dla wielu chrześcijan jest abstrakcyjnym, martwym pojęciem.
Dziwne, że żaden z rozmówców nie pomyślał o ikonie Trójcy Andrieja Rublowa. Nie żeby Bóg miał tak wyglądać – żaden obraz nie może wyrazić Jego istoty. Jednak ta ikona mówi o Bogu wiele więcej niż jakiś krasnoludek.
Ta znana ikona nie nazywa się wcale „Trójca Święta”. Wiedziano o tym, że Trójcy nie można bezpośrednio przedstawić ikoną. Nazywa się „Gościnnością Abrahama”: ukazuje trzech tajemniczych ludzi, którzy odwiedzili Abrahama pod dębami Mamre (Rdz 18,1-15). Jednak to, że Rublow, malując tę ikonę, miał na myśli Trójcę Świętą, rozpoznajemy po niektórych szczegółach, które odbiegają od biblijnego przekazu. Mianowicie na stole nie dopatrzymy się podpłomyków ani cielęciny, które Abraham przygotował dla swoich gości, ale jest tam kielich, o którym w tekście nie ma mowy. W kielichu znajduje się coś, czego nie sposób dostrzec gołym okiem, dopiero przez lupę można zauważyć, że to baranek. W sercu Trójcy Świętej jest Baranek, który daje się zabić.
Jakże cudowny obraz Trójcy Świętej! Ci trzej mężowie promieniują oddaniem się sobie nawzajem, harmonią, łagodnością, które są tak wielkie, że oni, choć trzej, są w pełni jednym w miłości. A Baranek pośrodku nich pokazuje, czym jest miłość. Miłość to bycie gotowym oddać życie, aby ten drugi mógł żyć. W Trójcy Świętej nikt nie żyje dla siebie, ale każdy oddaje życie za dwóch pozostałych. Gdyby w Trójcy Świętej nie było tej woli ofi ary, to Bóg nigdy nie stworzyłby człowieka. Cóż bowiem się dzieje, kiedy Bóg go stwarza? To, co stwarza, nie jest Jego cząstką. Bóg nie staje się większy, stwarzając. Jego istota nie ulega zmianie. Pozostaje sobą, a to, co stworzy, też w pełni jest sobą. Pomimo że my, jako istoty stworzone, jesteśmy zależni od Stwórcy, Bóg daje nam pewną niezależność. I tutaj ujawnia się Jego wola ofi ary i suwerenna hojność. Otrzymujemy wolność oraz zdolność podejmowania decyzji i dokonywania wyborów. Pośrodku naszej zależności od Stwórcy możemy być niezależni.
Jednak tym samym Bóg podejmuje ogromne ryzyko. Istota stworzona, będąc wolna, może dokonywać wyborów przeciwko Bogu. Ta istota może buntować się przeciwko Niemu, może nienawidzić zamiast miłować. Jak Bóg może wciąż być Bogiem, czyli tym, który wszystko dzierży w swoim ręku, jeżeli są ludzie, którzy burzą Jego dzieło? Jak Bóg może być Bogiem, kiedy bezsilny musi oglądać, jak człowiek niszczy dzieło stworzenia? Czy nie jest tak, że Bóg, stwarzając człowieka, podpisuje wyrok na siebie? Wolność człowieka wydaje się przecież ograniczać wolność Boga. Człowiek może robić, co zechce, a tym samym Bóg nie może już czynić tego, co chce. Bóg wydaje się nie być już wszechmocny, a więc przestaje być Bogiem z chwilą, gdy stwarza człowieka. Wielu ludzi myśli w ten sposób i twierdzi, że Bóg umarł. Jednak Bóg nie umarł! Jest dalej Bogiem, ponieważ jest trójjedyny. W Starym Przymierzu nie można było zobaczyć, co Bóg ryzykował, stwarzając człowieka. Piekło Starego Testamentu było miejscem, gdzie Boga nie ma, miejscem znajdującym się poza Bogiem, które nie miało z Nim nic wspólnego. Natomiast w Nowym Przymierzu nie ma już niczego, co byłoby poza Bogiem, ponieważ to sam Bóg zstąpił do piekła. To jednak jest możliwe tylko dlatego, że Bóg jest trójjedyny. Ojciec i Syn miłują się nawzajem tak głęboko, że Syn może szukać zagubionego człowieka i zjednoczyć się z nim w jego bezbożności, nie niszcząc przy tym relacji miłości między Ojcem a Sobą. Więzy miłości między Ojcem i Synem zostają zacieśnione i napięte do maksimum przez to, że Syn opuszcza Ojca i szuka zagubionej ludzkości, ale te więzy nie pękają dlatego, że zarówno Ojciec, jak i Syn są natchnieni tą samą miłością, jaką jest Duch Święty. Ojciec pozwala Synowi wejść do piekła z miłości do ludzi. A Syn kocha Ojca tak dalece, że może wejść do tego piekła, nie zdradzając Go. Przeciwnie, to właśnie tutaj Jego miłość do Ojca osiąga swoje apogeum: jest gotów zrezygnować z bycia z Ojcem, aby na nowo zdobyć to, co zaginęło dla Ojca, aby w ten sposób Ojciec stał się wszystkim we wszystkich. Gdyby Bóg był tylko jedno, nie mógłby zejść do otchłani ludzkości, która jest otchłanią grzechu.
Gdyby Bóg zstąpił w ludzką bezbożność – zakładając, że byłoby to możliwe – to przestałby być Bogiem, a wtedy zginęłoby wszystko, tak dla Boga, jak i dla ludzi. Jednak jeśli Bóg jest trójjedyny, jest Ojcem, Synem i Duchem, to Ojciec swego Syna, wiedzionego i natchnionego Duchem, może posłać na świat. Syn ogałaca się ze swej boskości i pozostawia ją u Ojca. Tak w pełni identyfikuje się z człowiekiem i jego grzechem, że przeżywa odwrócenie się ludzkości od Boga. Ojciec czyni swego Syna grzechem dla nas, pisze św. Paweł, abyśmy w Nim stali się sprawiedliwością Bożą (2 Kor 5,21). I Syn pozwala siebie uczynić grzechem, aby Ojcu nic nie zginęło. Grzeszna ludzkość zginęłaby na zawsze, a Bóg przestałby być Bogiem, gdyby nie istniała możliwość zdobycia tego, co zginęło. Przez to, że Syn z miłości do Ojca zrezygnował z Niego i stanął pośrodku ludzkiej grzeszności, to, co zginęło, nie jest już zgubione. Teraz w samym Bogu jest miejsce dla tego, co zginęło. Jezus przecież zginął, a On jest Bogiem. Może zaczynamy rozumieć, że troistość istoty Boga nie jest czymś drugorzędnym. Tylko trójjedyny Bóg może stwarzać ludzi wolnych, ponieważ tylko trójjedyny Bóg może pokonać tę przepaść, jaka powstaje, kiedy wolny człowiek zaczyna nadużywać wolności przeciw Bogu. Gdyby Bóg nie był trójjedyny, nie byłoby nas. A wtedy nie byłoby Jezusa ani Maryi, ani Eucharystii, ani Kościoła. Któż ośmieli się mówić – to mnie nie dotyczy, że Bóg jest trójjedyny?
Mów do Niego
Po wsłuchiwaniu się w Mistrza my podejmujemy z Nim rozmowę. Mamy do Niego kierować słowa proste i prawdziwe.