Św. Teresa od Dzieciątka Jezus nie zostawiła nam wykładu na temat modlitwy, ale zostawiła bardzo piękny i bogaty obraz małej ptaszyny. Obraz ten oprócz tego, że zawiera w sobie jej małą drogę, to opisuje również doświadczenie wiary i modlitwy. Obraz zawiera jej własną historię życia i doświadczenia, dlatego mimo, że jest tak prosty i wydawałoby się banalny, tak naprawdę wprowadza nas w samo serce modlitwy. Dlatego warto mu się przyjrzeć.
Jakże to być może, by dusza tak niedoskonała jak moja, pragnęła posiąść pełnię Miłości?… O Jezu, mój pierwszy, mój jedyny Przyjacielu, Ty, którego WYŁĄCZNIE miłuję, odsłoń mi tę tajemnicę!… Dlaczego nie zachowujesz tych bezmiernych pragnień dla dusz wielkich, dla Orłów szybujących w najwyższych przestworzach?…
Komentarz:
Teresa ma głęboką świadomość swej słabości, niedoskonałości, ale również ma pragnienie pełni Miłości. Pragnienie sprawia, że nie ulega zniechęceniu z powodu swej słabości. Wiara i modlitwa ma ją prowadzić do pełni miłości. Teresa ukazuje nam fundament modlitwy jest nim pragnienie. Bóg daje pragnienia dobra, modlitwy, wiary. Pragnienie może w nas być obecne, a może gasnąć. Często jest w postaci dobrej woli, chęci, rozumienia co jest dobre. Bez przyjaźni z Chrystusem pragnienia dobra dane przez Boga gasną w nas, słabną. Przyjaźń z Chrystusem wzmacnia naszą wolę dobra. Na drodze modlitwy przyjaźń się rozwija, ale i sama modlitwa za fundament ma przyjaźń z Chrystusem.
Ja siebie uważam za małą ptaszynę pokrytą jedynie lekkim puchem; nie jestem orłem, mam jednak orle OCZY i SERCE, bo pomimo mej bezmiernej maleńkości mam śmiałość wpatrywać się w Boskie Słońce, Słońce Miłości, a serce moje czuje w sobie porywy Orła…
Komentarz:
Obrazy Teresy nie zachęcają do bezczynności, bierności w życiu wiary, ale akcentują potrzebę prawdziwej pokory, uznania każdego dnia i na każdej modlitwie od nowa prawdy o sobie, o swych słabościach, wadach, prawdy która jest fundamentem wszystkiego: wiary, modlitwy, miłości… Nie chodzi o kręcenie się wokół siebie, grzebanie w sobie i biadolenie nad sobą, ale o utwierdzenie się w prawdzie o sobie. Prawda o sobie gdy jest przeżywana w świetle miłości Boga i w świetle pragnień dobra, nie prowadzi do zniechęcenia, ale do cierpliwego znoszenia siebie. Wysiłek człowieka od początku jest złożony w rękach Boga i nie staje się wolityzmem – subtelnym pokładaniem ufności w sobie i budowaniem na sobie.
Mała ptaszyna chce lecieć ku temu świetlanemu Słońcu, które urzeka jej wzrok, chce naśladować swych braci Orłów, których widzi wzlatujących aż do Boskiego mieszkania Trójcy Świętej… Niestety! w jej mocy jest jedynie podnosić swe małe skrzydełka, ale wznieść się – to już nie leży w jej małych możliwościach!
Komentarz:
Działanie Boga, Jego łaski, miłości zawsze ma w naturze pociąganie nas ku sobie. W ludzkim pragnieniu objawia się to w pragnieniu Boga, szukaniu Boga, wierze w Boga, chęci modlitwy. Bóg pociąga, człowiek chce na to odpowiedzieć, „chce lecieć”. Wiara innych osób, świętych czy naszych przyjaciół też może być dla nas impulsem, Bóg może przez słowo i życie innych też nas pociągać ku sobie. Geniusz św. Teresy polega na tym, że uznanie swej bezsilności i zdanie się na Boga umieszcza na samym początku, w sercu i na końcu swej drogi. Uznanie swej bezsilności i zdanie się na Boga jest centrum jej duchowości. Nie oznacza to porzucenia walki z grzechem, wadami, słabościami, ale o przyjęcie właściwej i prawdziwej postawy w tej drodze i walce, na każdym jej etapie. Centrum jest uznanie swej bezradności i zdanie się na Boga. „wznieś się – to już nie leży w jej małych możliwościach”
Cóż więc uczyni?.. czy ma umrzeć z żalu na widok swej niemocy? O nie! ptaszek nie będzie się tym nawet smucił. Ufny aż do zuchwalstwa, chce nadal wpatrywać się w Boskie Słońce; nic nie jest w stanie go przestraszyć, ani wichura, ani deszcz; a jeśli ciemne chmury zakryją Gwiazdę Miłości, mały ptaszek nie ruszy się ze swego miejsca, bo wie, że za tymi chmurami zawsze świeci jego Słońce, którego blask nie przygasa ani na chwilę.
Komentarz:
Czyż tak nie jest? Kiedy jakiegoś dnia upadniemy, oddalimy się od Boga czy od bliźnich, to czyż nie dzieje się tak dlatego, że dogłębnie jesteśmy przekonani o swej niezależności od Boga? Samowystarczalności? Uznanie bezradności, słabości i bezsilności ma nas wyzwalać od samowystarczalności, ma nam pomagać zdać się na Boga, oprzeć się na Nim, powierzać się Mu i trwać w świetle Boskiego Słońca. Ma nam pomagać wpatrywać się w Boskie Słońce, trwać w Jego obecności, by być zbawionym. Trudności, oschłości, ciemności, brak obecności Boga, jest drogą wzmacniania wiary, wierności, drogą uczenia się zdania i powierzenia. Wiara i modlitwa jest „nie ruszaniem się ze swego miejsca” wpatrywania.
To prawda, że nieraz burza zaczyna miotać sercem małego ptaszka, że nieraz zdaje mu się, jakoby nic już nie istniało oprócz otaczających go chmur; to jest właśnie dla małego, słabego biedactwa chwila radości doskonalej. Co za szczęście dla niego pozostawać tam mimo wszystko, wpatrując się w niewidzialne światło, które ukrywa się przed spojrzeniem jego wiary!!!…
Komentarz:
Bóg jest niewidzianym światłem, ukrytym światłem. Jeśli żyjemy w łasce uświęcającej udziela się nam w tajemniczy sposób niezależnie od naszych stanów emocjonalnych i nastrojów. Działa w nas, mimo, że my bardziej widzimy siebie, nasze działanie i nasze biedy, słabości czy trudności i przeszkody w naszym wnętrzu czy życiu. Wiara i modlitwa jest wpatrywaniem się w niewidzialne światło. W niewidzialne udzielanie się Boga Trójjedynego.
A jednak po tych wszystkich karygodnych czynach, zamiast się ukryć w kącie i opłakiwać swą nędzę, umierając z żalu, mały ptaszek zwraca się ku swemu Umiłowanemu Słońcu, nadstawia pod jego dobroczynne promienie swe małe zmoczone skrzydełka i kwiląc jak jaskółka, zwierza się w tym słodkim śpiewie, opowiada szczegóły swych niewierności sądząc, że swą zuchwałą ufnością ujmie sobie i zjedna większą miłość Tego, który nie przyszedł wzywać sprawiedliwych ale grzeszników…
Jeśli Czcigodna Gwiazda pozostanie głuchą na żałosny świergot swego małego stworzonka, jeżeli pozostanie ukrytą… to cóż! małe stworzonko pozostanie zmoczone, zgodzi się zmarznąć na kość i będzie się jeszcze cieszyć z tego cierpienia, na które sobie zasłużyło…
Komentarz:
Teresa powraca ze swą słabością do Boga, swe ubrudzone skrzydełka kieruje ku łaskawym promieniom Bożej miłości, by Bóg ją oczyścił, wzmocnił, wyzwolił. Pokusą i naszą pychą jest zamknięcie się w sobie ze swym grzechem i słabością. Poleganiem na sobie i miłością własną jest ukrycie się w kącie i płakanie nad sobą, zamknięcie się w swej słabości. Ileż mamy w sobie takich ukrytych i nie wypowiedzianych przed Bogiem i człowiekiem słabości. Słabości które będąc w ciemności osłabiają naszą drogę i życie. Może nam się wydawać, że taka postawa jest pokorą, ale to nie jest pokora. Gdyż pokora jest prawdą, która otwiera na komunię z Bogiem, bliźnim, na Boże działanie. Pokora prowadzi do komunii.
O Jezu! jakże Twój mały ptaszek jest szczęśliwy z tego, że jest słaby i mały, cóż by począł będąc wielkim? Nigdy nie miałby odwagi pokazać się przed Tobą, spać w Twojej obecności… Tak, to jeszcze jedna słabość małego ptaszka: kiedy chce wpatrywać się w Boskie Słońce, a chmury przesłaniają mu Je do tego stopnia, że nie widzi ani jednego promyka, mimo woli zamykają mu się oczka, główka kryje się pod skrzydełko i małe biedactwo zasypia wierząc, że ciągle jeszcze wpatruje się w swą Ukochaną Gwiazdę.
Komentarz:
Przyjęcie słabości jako drogi utwierdzenia w prawdzie i pokorze, wyzwala od ukrytego i pobożnego perfekcjonizmu w modlitwie czy życiu wiary. Perfekcjonizm – niezależnie jakie są jego źródła i historia – sprawia w sercu niepokój, zamęt, ciągłą konieczność poprawy, w sumie człowiek żyje skupiony na sobie, obserwuje siebie. A modlitwa jest tylko kolejną formą skupienia na sobie. Wciąż bardziej ufa sobie niż Bożemu działaniu. Prawda o słabości, ufność w Bożą działającą miłość uspokaja serce i pomaga zdać się na działanie Boga w sercu. Prawdziwa kochająca ufność może skończyć się snem. Zdanie się na Boga i Jego działanie wyzwala nas od nas samych i naszych chorób serca.
Obudziwszy się nie rozpacza, jego małe serce trwa w pokoju; rozpoczyna na nowo swój obowiązek miłości, wzywając Aniołów l Świętych, którzy jak Orły wzbijają się do Ognia trawiącego, przedmiotu jego pragnień. Orły, litując się nad swym małym braciszkiem, opiekują się nim i bronią go odpędzając sępy, które chciały go pożreć. Sępów, które wyobrażają szatanów, mały ptaszek się nie lęka, wie bowiem, że jego przeznaczeniem jest stać się zdobyczą nie ich, ale Orła, którego kontempluje w centrum Słońca Miłości.
Komentarz:
Prawdziwa pokora prowadzi do komunii. Człowiek żyjący w prawdzie o sobie i żyjący miłością Boga, wie, że nie jest sam na drodze wiary i modlitwy, wie, że potrzebuje pomocy braci i sióstr w wierze, aniołów i świętych. Modlitwa do świętych, do aniołów, prośba o modlitwę innych żyjących, jest znakiem wyzwolenia od siebie samego i ufności w sobie samym. Ktoś kto uznał prawdę o swej słabości, ktoś kto przeżywa swe życie jako komunię z innymi i Bogiem, wie i potrzebuje prosić innych o pomoc, ochronę. Modlitwa prośby jest znakiem uwolnienia się od samowystarczalności, swego ego.
O Słowo Boże, Ty jesteś tym Orłem godnym uwielbienia, którego miłuję i który mnie pociąga. Tyś skierował swój lot na ziemię wygnania, chciałeś cierpieć i umrzeć, aby pociągnąć dusze aż na łono Wiecznego Ognia, Trójcy Przenajświętszej. Tyś to, wstępując ku nieprzystępnej Światłości, w której odtąd będziesz przebywał, chciał jeszcze pozostać na tej łez dolinie, ukryty pod postacią białej hostii. Wieczny Orle, Ty chcesz karmić mnie Twą boską substancją, mnie, biedną istotkę, która zamieniłaby się w nicość, gdyby Twój boski wzrok nieustannie nie darzył jej życiem… O Jezu! pozwól mi powiedzieć Ci, w nadmiarze wdzięczności, żeś nas umiłował do szaleństwa… Jakże wobec tego Szaleństwa moje serce nie miałoby się wyrywać ku Tobie? Jakże ufność moja może mieć granice?… O! ja wiem, że Święci stawali się dla Ciebie również szaleńcami, a będąc orłami, dokonywali wielkich czynów.
Komentarz:
Modlitwa jest łaską, jest pociąganiem przez Boga, przez Jezusa – Słowo Boże ku Bogu. Modlitwa jest naszą odpowiedzią na ukryte i delikatne wołanie, pragnienie Boga w nas. Jesteśmy skupieni na sobie i swych sprawach więc często myślimy, że to my chcemy się modlić, że to my inicjujemy, że to nasza wola, dzieło i postanowienie. Poniekąd tak jest. Z czasem jednak zaczynamy widzieć, że te nasze kroki, postanowienia, wierność modlitwie były tak naprawdę odpowiedzią na Bożą łaskę i dar. Modlitwa jest łaską i darem, łaską która nas niesie. Dzięki Bożej łasce nasze serce może trwać przy Bogu i kochać Go. Z czasem widzimy, że bez modlitwy nie możemy żyć z Bogiem, żyć dobrze, z bliźnimi. „Jego boski wzrok” nieustannie darzy nas życiem, nowym życiem.