blog Rozważanie

Co nas jeszcze tu czeka? 33 niedziela w 2021 roku.

14 listopada, 2021 o. Antoni Rachmajda OCD

Choć może nie zdajemy sobie z tego sprawy, jako chrześcijanie żyjemy w czasach ostatecznych – pomiędzy pobytem Jezusa na ziemi, a Jego ostatecznym przyjściem na końcu czasów: „aż położy nieprzyjaciół pod stopy Twoje”, oznaczającym koniec świata jaki znamy i w jakim żyjemy. Z tej perspektywy nie wydarzy się w świecie już nic istotnego: „Nie minie jedno pokolenie, aż się to stanie”…

Stąd wezwanie do czujności. Dzisiejsze teksty biblijne nie są jednak „reporterską relacją z dni ostatecznych, lecz budzeniem sumień w kontekście ostatecznego wyboru” – i nie tylko dlatego, że żyjemy teraz w wyżej wymienionym wyjątkowym czasie, ale dlatego że to „pomiędzy” ma swoją kontynuację w wieczności, dla której decydujące jest opowiedzenie się teraz w trwającej walce pomiędzy dobrem a złem, o której wspomina prorok Daniel.

Ale przecież walka ze złem i śmiercią została już wygrana przez Chrystusa na Krzyżu, pokonał je „raz na zawsze, ofiarą za grzechy”, skąd więc wypływa Jego ostrzeżenie i wezwanie do czujności?

Stąd, iż Chrystus zwyciężywszy zło, w sobie na Krzyżu, zasiada w niebie „po prawicy Ojca”, Bóg jest obecny w naszym życiu – prawica oznacza władzę/potęgę – na sposób Chrystusa Ukrzyżowanego, a to oznacza, że ma On jakąkolwiek moc nad człowiekiem – tylko jako Ukrzyżowany, tylko z Krzyża. A przecież doskonale wiemy, że nie miał On na nim żadnej władzy – został pozbawiony wszystkiego, łącznie z szatami.

Oznacza to, że zbawienie – zwycięstwo Chrystusa nad złem i grzechem na Krzyżu – nie stanie się w moim życiu moim udziałem bez mojej zgody na obecność Boga Ukrzyżowanego; co ukazuje przykład dwóch łotrów…

Dlaczego jednak, powtórzymy pytanie, wezwanie do czujności? Chodzi o czujność wobec zła, jego obecności w naszym życiu dziś. Skoro bowiem Chrystus tylko wtedy może je przezwyciężyć w moim sercu, gdy przyjmę Go jako Ukrzyżowanego (dar – owoc Jego Krzyża), to oznacza, że pierwszym krokiem, by tak się stało – jest nazwanie zła w po imieniu (=czyli złem) – i to nazywanie właśnie jest otwieraniem się na Boga, gdyż on jest Prawdą!

Dziś jest o to bardzo trudno, gdy wszystko i wszyscy wokół przekonują, że zła nie ma, skoro każdy sam decyduje o tym, czy coś jest dobre czy złe – klasyczna rajska pokusa, nic nowego nie wymyśliliśmy…

Skoro jednak zła nie ma, to skąd te kolejki do psychiatrów, psychoterapeutów i innych specjalistów? Skąd plaga depresji, skoro wszyscy wokół trąbią o tym, że można „robić co chceta”, wszyscy żyją bezstresowo, „moje życie – moja sprawa”… Czy nie oznaczają one bezradności człowieka wobec zła, bo okazało się ono ponad jego siły – niezależnie ile wymyśli on różnych teorii filozoficznych, psychologicznych czy socjologicznych na usprawiedliwienie, że go nie ma. Czy nie dlatego w dziejach wszyscy składali jakieś ofiary w celu zadośćuczynienia za zło? A dziś za nich dokonują tego parlamenty, media i marsze…

Jezus przyszedł na świat, aby swą jedną ofiarą znieść wszystkie inne, zauważył to także Rene Girard… Dlatego zachęca nas w dzisiejszej Ewangelii do spojrzenia na nasze życie na przykładzie drzewa oliwnego, cząstki przyrody (tak przecież dziś ubóstwianej), nieskażonej ludzkimi pomysłami i manipulacjami, zachowującej naturalność siły stworzenia, w której wszystko – cały cykl życia, zmierzając ku wydaniu owocu, dzięki Bogu, dokonuje się jeszcze normalne…

o. Antoni Rachmajda OCD

ur. 1961, kapłan, dr duchowości, wieloletni redaktor Zeszytów Karmelitańskich, prowadzący Instytut Duchowości Karmel we Wrocławiu