blog Zamyślenie

Jak dobrze przeżywać chorobę i cierpienie?

18 marca, 2020 o. Roman Jan Hernoga OCD

Cierpienie jest nieodłączną częścią ziemskiego życia

Cierpienie jest rzeczywistością nieodłączną od życia ludzkiego na ziemi. W mniejszym lub większym stopniu dotyka każdego człowieka. Jest ono wpisane w nasze życie od chwili narodzin aż do śmierci. I choć zrobimy wszystko, co możliwe, aby pokonać cierpienie, to jednak

całkowite usunięcie go ze świata nie leży w naszych możliwościach – po prostu dlatego, że nie możemy zrzucić z siebie naszej skończoności i dlatego, że nikt z nas nie jest w stanie wyeliminować mocy zła, winy, która – jak to widzimy – nieustannie jest źródłem cierpienia

Benedykt XVI, Spe salvi 36

Kiedy cierpienie nas dotyka, niełatwo jest je zaakceptować. Jest ono trudną próbą wiary. Boimy się bólu, choroby i własnej słabości. Cierpienie upokarza, przygniata ciężarem bolesnych przeżyć… Człowiek cierpiący przechodzi okresy buntu, który osłabia wolę i czyni go trudnym… Przeżywa chwile bezradności, zniechęcenia i samotności. Czuje się bezużyteczny, przytłacza go świadomość, że jest ciężarem dla innych…

W takich chwilach często wydaje się, ze świat jest niesprawiedliwy. Łatwo wówczas o żal i pretensje do Boga i ludzi. Nierzadko człowiek zamyka się w sobie, traci ochotę i sens życia. Traktuje cierpienie jako niezasłużoną karę. Przychodzi rezygnacja i rozpacz… Kiedy człowiek nie potrafi przyjąć cierpienia, ono potrafi go przytłoczyć i zniszczyć…

Jak przyjmować cierpienie?

Dlatego tak ważne jest umieć właściwie przeżywać cierpienie. Wielu ludzi cierpi, ale niewielu wie jak cierpieć dobrze, aby to cierpienie, którego nie da się opanować ludzkimi środkami, nie marnowało się. Często cierpią bezmyślnie lub buntują się, pogrążając się w rozpaczy. W ten sposób pomnażają cierpienia swoje i innych oraz oddalają się od Boga. Szczególnie tragiczne jest, gdy cierpienie odwraca od Boga człowieka wierzącego. Co robić, żeby te cierpienia, które ludzkimi sposobami nie dadzą się opanować, nie zostały zmarnowane?

Po pierwsze, należy przyjąć z rąk Boga Ojca z poddaniem się Jego woli. Możemy, a nawet powinniśmy – jak Chrystus  w Ogrójcu – prosić Boga o oddalenie cierpienia, gotowi jednocześnie – tak jak On  – przyjąć je, jeśli będzie taka wola Ojca. Nie jest to łatwe, szczególnie, kiedy cierpienie jest wielkie. Wiemy ile ta zgoda na przyjęcie krzyża kosztowała Syna Bożego. „Pogrążony w udręce jeszcze usilniej się modlił, a Jego pot był jak gęste krople krwi, sączące się na ziemię” (Łk 22,44).

Człowiek naznaczony cierpieniem mówiąc w cichości serca: „Jezu ufam Tobie”, wyraża najgłębszą i najtrudniejszą miłość, zawierzając siebie Bogu i przyjmując Jego wolę. Miłować Jezusa to także ufać Mu w godzinie próby, to wierzyć, że Bóg „nie dozwoli was kusić ponad to, co potraficie znieść” (1 Kor 10,13). Zaakceptowane cierpienie nadal rani i sprawia ból, ale przestaje być nieszczęściem. Nieszczęście pochodzi z braku akceptacji i sensu cierpienia.

Po drugie: znosić i przeżywać cierpienie w zjednoczeniu z Chrystusem. Lżejszym wówczas staje się nasz krzyż, a  życie nasze przynosi wiele owoców dla całego Kościoła. Cierpienie złączone  z Męką Chrystusa nabiera szczególnej wartości. W przeżywaniu cierpienia istotne jest, aby nasz krzyż nie był pusty, ale aby na nim był również Jezus Chrystus. Wówczas nasze cierpienie nabiera sensu i nadprzyrodzonej wartości. Jak cierpienie przeżywane samotnie, bez wiary, zniekształca Boże podobieństwo w człowieku, tak też cierpienie przeżywane w łączności z Chrystusem, upodabnia do Niego (por. Flp 3, 10).

Nie unikanie cierpienia ani ucieczka od bólu [ za wszelką cenę] uzdrawia człowieka, ale zdolność jego akceptacji, dojrzewania w nim, prowadzi do odnajdywania sensu przez zjednoczenie z Chrystusem, który cierpiał z niekończoną miłością

Benedykt XVI, Spe salvi 37

I wreszcie trzecim warunkiem wykorzystania w pełni cierpienia jest ofiarowanie. Cierpienia nasze mamy ofiarować z miłością Bogu w łączności z Chrystusem.  Szczególnym miejscem tego ofiarowania jest Eucharystia. Uczestnictwo we Mszy świętej jest sakramentalnym złączeniem naszych cierpień z Męką Chrystusa. Na Mszę św. przychodzimy nie tylko po to, aby uczestniczyć w Ofierze Chrystusa, ale też, żeby spełnić naszą ofiarę, żeby ofiarować  Bogu nasze cierpienia w łączności ze zbawczą ofiarą Chrystusa. I to nie tylko te wielkie cierpienia czy ciężkie choroby, ale

„[…] również małe kłopoty codzienności mogą nabrać sensu i być wkładem w ekonomię dobra, miłości pośród ludzi”.

Benedykt XVI, Spe salvi 40

Tym bardziej obecna sytuacja zagrożenia i niepewności, nie mówiąc już o stanie zakażenia koronawirusem, jest okazją, aby przeżywać ją w łączności z Jezusem Ukrzyżowanym i ofiarować Bogu w intencji naszych bliskich czy całego Kościoła i świata.

Zbawienie przyszło przez Krzyż

Zbawienie przyszło przez Krzyż. Wielka to tajemnica! I choć samo w sobie cierpienie jest złem, jest doznawaniem wielorakiego zła, to jednak dzięki Męce Chrystusa nabrało sensu i szczególnej wartości. W Krzyżu Chrystusa nie tylko Odkupienie dokonało się przez cierpienie, ale samo cierpienie ludzkie zostało też odkupione (Jan Paweł II, Salvifici dolororis). Odtąd wszelkie nasze cierpienia, krzywdy, udręki i choroby mogą stać się narzędziami zbawienia.

Na koniec pragnę przytoczyć piękne słowa św. Jana Pawła II z audiencji środowej  31 marca 1982 roku.

Drodzy chorzy i cierpiący!

Kościół liczy bardzo na Was, ponieważ Wasza sytuacja zbliża Was szczególnie do Ukrzyżowanego, dzięki czemu możecie bardziej bezpośrednio współpracować z Nim dla nawrócenia i zbawienia ludzi. Jeśli potraficie cierpieć w tym duchu i w tym celu ofiarować swoje cierpienia, będziecie dobroczyńcami ludzkości, a wasze imiona zapisane będą w niebie złotymi literami”.

św. Jan Paweł II, audiencja środowa, 31 marca 1982 r.


Zachęcamy także do przeczytania refleksji:

o. Roman Jan Hernoga OCD

karmelita bosy, były prowincjał warszawskiej prowincji karmelitów bosych, przełożony klasztoru w Zwoli, rekolekcjonista