blog Świat

Nadchodzący nowy, 2021 rok, z Bożą Rodzicielką

31 grudnia, 2020 o. Antoni Rachmajda OCD

Przed nami ostatnie dni „starego” roku – zbliża się nieuchronnie nowy, 2021. Składamy sobie życzenia, sami czegoś życzymy, o czymś marzymy, czegoś oczekujemy, pragniemy. Mówimy „zobaczymy co nam przyniesie nowy rok…”, „byleby nie było gorzej…”, „tylko by nie było tak, jak w poprzednim…”, „poprzedni rok był beznadziejny…”, „chciałbym jak najszybciej zapomnieć o tym, który mija” (w tym roku te życzenia nabierają szczególnej treści…). Co wyrażamy za pomocą tych słów? Nie tylko nasze życzenia, marzenia, pragnienia, lecz również nasze lęki, obawy i niepokoje wobec rzeczywistości, i – co jest o wiele ważniejsze: nasze myśli i serce. Wszystkie te życzeniowe stwierdzenia wyrażają NASZĄ POSTAWĘ wobec otaczającego nas świata, obraz Boga, w którego wierzymy, i – w konsekwencji tych dwóch postaw – relację wobec nas samych; tego, kim my jesteśmy.

Przede wszystkim wyrażając życzeniową myśl, by ten następny rok był dla nas lepszy, zachowujemy się tak (nie zdając sobie z tego do końca sprawy), jakby moc sprawczą powodowania bycia dla nas lepszym (czy gorszym) miał tenże czas lub coś/ktoś poza nami, niezależne/-ny od nas. Tak jakby to „coś/ktoś” miało działać. Na niego się powołujemy, liczymy, oczekujemy – lub też tego „czegoś/kogoś” się boimy, obawiamy, lękamy…

To jest magia, a takie postępowanie jest postępowaniem magicznym – zaklinaniem rzeczywistości. Dla magii charakterystyczna jest tajemniczość reguł, czyli – WSZELKI BRAK REGUŁ! Składa się nań niewiedza dotycząca tego, z kim mamy do czynienia, kto decyduje o naszych losach, kto ma na nas wpływ. Tak jak nie wiadomo, kto stoi za kurtyną określającą ów tajemniczy „przyszły rok”. Ponieważ nie wiemy, z kim mamy do czynienia, a siły magiczne są kapryśne i nie wiadomo, co im może przyjść do głowy, a człowiek nie ma tu nic do gadania i nie może nic zrobić, bo i tak nie ma wpływu na swoje życie… pośrednicy sił (bóstw) magicznych (różni szamani i magicy) podpowiadają nam, co możemy uczynić , aby zyskać ich przychylność tak, by nam przynajmniej nie szkodzili. Dlatego na wszelki wypadek trzeba złożyć im jakąś ofiarę – może, gdy wypijemy szampana punktualnie o północy, zjemy 12 owoców winorośli z 12 uderzeniami zegara oraz koniecznie nie będziemy pracować w nowy rok, itp.

I, niestety, często w tak fałszywy magiczny sposób traktujemy naszego chrześcijańskiego Boga. Z jednej strony oczekujemy od Niego wszystkiego, co dobre dla nas i według nas, i obwiniamy go za wszystko, co jest nie tak. Stąd nasze pretensje do Niego za nieudany miniony rok, za to, co się wydarzyło nie po naszej myśli lub co się nie spełniło. Uważamy, że zapomniał o nas, nie opiekował się nami, czynimy Go winnym wszystkiego, bo myśląc według reguł magicznych, uważamy Go za sprawcę wszystkiego, bez naszej woli oczywiście. Wydaje nam się, że wystarczy „rzucić Mu jakiś ochłap (dosłownie!): pójdziemy do spowiedzi świątecznej, na Pasterkę (jak posypanie głowy popiołem w Popielec…) i starczy, będzie zadowolony. A nasz Bóg nie działa magicznie, poza naszymi plecami. On jest Bogiem miłości (największe przykazanie) i działa tylko wtedy, gdy traktuje się Go serio – z miłością, w wolności, której magia nie uznaje, jak uczy nas św. Jan od Krzyża.

Tak myśląc, degradujemy samych siebie, zrzucając winę na wszystko, poza sobą. Traktujemy siebie tak, jakbyśmy byli bezwolnymi istotami, które na nic nie mają wpływu. Dlatego może warto na progu nowego roku, nie tylko pragnąć, marzyć i oczekiwać (nie wiadomo czego i od kogo), lecz dokonać oceny minionego: czego oczekiwaliśmy – i od kogo? Ale również zastanowić się i zaplanować kolejny rok. Z kim i dla kogo chcemy go przeżyć. Czy nasze pragnienia i oczekiwania są na pewno nasze (dla naszego dobra!)? Czy naprawdę jesteśmy szczęśliwi, goniąc za tym, co proponują nam inni? Dlatego Kościół na rozpoczęcie każdego nowego roku stawia nam przed oczami postać Bożej Rodzicielki, której uroczystość obchodzimy 1 stycznia, tej która jest najpełniejszym wyrazem wiary w wolności serca. Która nie tylko uwierzyła Bogu, ale i wydała najpiękniejszy owoc – Jezusa Chrystusa. Bóg przez swego anioła stanął przed nią, nie ukrywając swej tożsamości, i przedstawił jej propozycję, czekając na jej zgodę – nie uczynił tego za jej plecami czy bez niej. A Ona przyjęła posłańca, wysłuchała go i przyjęła Bożą propozycję. Dlatego jest Matką Boga i naszą Matką, która chce nami się opiekować i prowadzić do swego Syna – jeśli tylko świadomie tego będziemy chcieli! Z Nią warto iść przez ten Nowy 2021 rok!

o. Antoni Rachmajda OCD

ur. 1961, kapłan, dr duchowości, wieloletni redaktor Zeszytów Karmelitańskich, prowadzący Instytut Duchowości Karmel we Wrocławiu