Czytelnia Karmel wróć

Dla czego chciała żyć święta Teresa


16 listopada, 2018

Teresa pragnie żyć dla Życia. To stwierdzenie ma bardzo głębokie znaczenie. Zastanawiając się nad istotą jej życiowej wędrówki, wiemy, że poruszamy się na płaszczyźnie wiary. Życie, o którym tu mówimy, jest życiem w Bogu lub z Bogiem. Dla Niego pragnie żyć i Jego nazywa Życiem prawdziwym.

W odniesieniu do św. Teresy od Jezusa prawdopodobnie właściwiej byłoby zapytać, dla Kogo chciała żyć. Zdecydowaną większość życia bowiem spędziła na poznawaniu Boga i byciu z Nim, w Jego obecności. W spuściźnie doświadczenia, jaką nam pozostawiła, nietrudno dostrzec to, co sam Jezus powiedział o sobie: Ja jestem drogą, prawdą i życiem. Dla niej te słowa nabierają nowej wartości. Prawda, rozumiana jako zgodność myśli z rzeczywistością, staje się doświadczeniem. Teresa rozpoznaje ją w sobie. Droga, która zaprasza do wędrówki, staje się miejscem. Doświadcza jej jako przestrzeni i czasu, w których żyje. A życie, którym żyje, nie jest już jej życiem, ale życiem Boga.

Dla Prawdy

Prawda Teresy jest prawdą doświadczalną. Pewność, którą posiada, opiera się na wewnętrznym, mocnym doznaniu, które staje się udziałem w Prawdzie. To rzeczywistość niezmienna, wieczna, ale zarazem dająca się uchwycić poprzez swoisty rodzaj poznania, jakim jest doświadczenie. Poznanie Prawdy u Teresy jest nierozerwalnie związane z poznaniem prawd Pisma Świętego. „Pewnego dnia… Duch mój, zdawało mi się, cały był pogrążony w Bogu… Usłyszałam te słowa, nie widząc tego, kto je mówił, ale wyraźnie czując, że mówi je sama Prawda: Wielka to rzecz, którą dziś tobie czynię, i jest to jedna z największych łask, jakie Mi zawdzięczasz. Bo wszystkie szkody i nieszczęścia, jakie przychodzą na świat, powstają stąd, że ludzie nie znają jasno i nieobłudnie prawd Pisma Świętego, a przecież nie ma w nim ani jednej joty, która by się nie spełniła. Mnie się zdawało, że zawsze tak w Pismo wierzyłam, i że wszyscy wierzący czynią podobnie. A Pan powiedział mi: O córko, jak mało jest takich, którzy by Mnie kochali w prawdzie! Gdyby Mnie kochali, nie ukrywałbym przed nimi swoich tajemnic. Czy wiesz, co to znaczy kochać Mnie w prawdzie? Znaczy to: rozumieć, że wszystko, cokolwiek Mnie się nie podoba, jest kłamstwem. Prawdy tej jeszcze nie rozumiesz, ale zrozumiesz, gdy ujrzysz, jaką z niej twoja dusza korzyść odniesie (Księga życia [Ż] 40,1).”

Teresa w swym doświadczeniu jest jednak mocno przekonana, że nieznajomość Pisma nie jest dla Boga w żadnym stopniu przeszkodą, by danej osobie udzielić daru poznania Prawdy. Wręcz przeciwnie. Jest ona dostępna dla każdego, nawet kiedy człowiek nie jest na nią przygotowany. Taka sytuacja stała się właśnie udziałem Teresy. Tak sama to rozumie: „Pozostało wyryte we mnie prawdziwe poznanie tej Prawdy, która mi się przedstawiła w taki sposób nieopisany… Zrozumiałam, co to znaczy żyć w Prawdzie, w obliczu samej Prawdy. A tą Prawdą, zrozumiałam i to, bo On mi to oznajmił, jest sam Pan” (Ż 40,3). I chociaż nie czuje się przygotowana, by przyjąć ów dar Prawdy, żyje w niej niewzruszone przekonanie, że właśnie jej został on przekazany. Nie rozumie działania Tego, od Kogo on pochodzi, ale tak to sobie – i nam – tłumaczy: „Dlaczego tak czyni Jego Boski Majestat? Dlatego że tak chce, a jak chce, tak czyni, i chociażby dusza nie była przysposobiona. On ją przysposobi, aby zdołała przyjąć te skarby, które postanowił jej dać. Tak więc nie zawsze daje te skarby sposobem nagrody tym, którzy na nie zasłużyli pilnie uprawiając swój ogród… Ale niekiedy, jak mówiłam, podoba się Jego woli okazać łaskawość swoją nad ziemią choćby najgorszą i uczynić ją odpowiednią do przyjęcia wszystkiego dobrego tak, iż staje się już jakby niezdolną wrócić do grzechów, którymi przedtem Boga obrażała. Umysł w tym stanie tak ma sposobny i nawykły do rozumienia tego, co samą jest prawdą, że wszystko inne wydaje się jej dziecinną fraszką (Ż 21,9)”.

Na innym miejscu, wyjaśniając czytelnikowi, o jaką prawdę chodzi, nie pozostawia żadnych złudzeń: „Bóg jest Prawdą najwyższą” (Twierdza wewnętrzna [T] 6,10,7). Doświadcza Boga, który niemalże czyni ją niezdolną do życia w kłamstwie. Boga, który – jak ona to pięknie ujmuje – „nie daje skarbów sposobem nagrody”, to znaczy absolutnie niczego nie wymagając,

czyni człowieka sposobnym do przyjęcia Jego samego. Bo właśnie On sam, co było głębokim doświadczeniem Teresy, staje się darem. To bez wątpienia dlatego pokora staje się tak ważna dla naszej Świętej. W jej ujęciu jest ona postawą teologalną, którą określa z perspektywy Boga, Prawdy najwyższej. „Pokora niczym innym nie jest, jeno życiem w prawdzie. Nie ma zaś prawdy większej nad tę, że sami z siebie nic nie mamy dobrego, że nasza jest tylko nędza i nicość. Kto tego nie rozumie, ten żyje w kłamstwie. Im zaś kto szczerzej uznaje tę prawdę, tym przyjemniejszy staje się Prawdzie najwyższej, bo sam żyje w prawdzie. Daj nam Boże, siostry, byśmy z łaski Jego nigdy nie traciły z oczu tego prawdziwego poznania samych siebie, amen.” (T 6,10,7).

Dlatego więc wydobywanie ziaren prawdy z gąszczu kłamstw możemy nazwać procesem poznawania siebie. Owo zadanie, ćwiczenie, które nieustannie towarzyszy Teresie, jest w rzeczywistości doświadczeniem Boga. To On sam staje się źródłem i przedmiotem poznania. „On sam w boskiej łaskawości swojej był mi prawdziwą księgą, w której widziałam zapisane Jego prawdy. Błogosławiona ta księga, z której pozostaje w duszy poznanie, tak głęboko wyryte, co czytać, co czynić powinna, iż tego, co poznała, zapomnieć nie może!” (Ż 26,5).

Dla Drogi

W teologii duchowości kategorią drogi bardzo często określa się intensywność i sposób przeżywania wiary. Innymi słowy droga jest symbolem dla opisania zmian zachodzących w życiu duchowym danego człowieka. Takie też znaczenie należy przypisać tytułowi jednego z czterech pism większych Teresy: Droga doskonałości (D). Święta w opisie doświadczenia modlitwy nie korzysta jednak z tego symbolu. Intensywność swej osobistej wędrówki opisuje natomiast przy pomocy symbolu twierdzy. Wspaniale z niego korzysta i szeroko go rozbudowuje, aby opisać proces swego wewnętrznego życia z Bogiem. „Przedstawiła mi się dusza nasza jako twierdza cała z jednego diamentu albo na wskroś przejrzystego kryształu, podzielona na wiele rozmaitych komnat…” (T 1,1,1). Posiada ona wiele mieszkań, tak jak i „wiele jest mieszkań w niebie”, a w samym środku to najbardziej ukryte, w którym przebywa Bóg. „Wielka to zaiste wina nasza i wstyd, że z własnej winy naszej nie znamy samych siebie ani nie wiemy, czym jesteśmy” (T 1,1,2) – pisze Teresa, zaraz w następnym punkcie, a tym samym zaprasza czytelnika do wędrówki w głąb, do przebycia drogi poznania siebie samego i do zdobycia tej najbardziej ukrytej komnaty naszego wnętrza. Warto jednak zaznaczyć, że tak rozumianą drogę Teresa niejednokrotnie utożsamia z życiem w Bogu. Uważny czytelnik pism Świętej z Awili może przyłapać ją na poufnym dzieleniu się z Bogiem trudnościami, jakie znajduje w sobie, a które odkrywa dzięki doświadczeniu poznawania siebie: „Płaczę nad sobą a bardziej jeszcze płaczę nad tym czasem, kiedy żyłam, nie płacząc nad sobą. O Panie! Jakże słodkie są drogi Twoje!  Lecz kto może chodzić nimi bez bojaźni? Boję się żyć bez służenia Tobie – a kiedy chcę Ci służyć, niczego w tej służbie mojej nie znajduję, co by mię zadowoliło, niczego, czym bym się choć w cząstce wypłaciła z tego, com Tobie winna. Pragnęłabym, zdaje mi się, całą istnością moją oddać się Twej służbie, a gdy dobrze się przypatrzę nędzy mojej – widzę, że nic nie zdołam uczynić dobrego, jeno to, co Ty mi dasz (Wołania duszy do Boga [W] 1,1). Teresa przyznaje, iż drogi Pańskie, które odkrywa równolegle z poznawaniem siebie, są prawdziwym życiem. Życiem z dala od pustki osamotnienia. Życiem w bliskości i obecności prawdziwego Życia, z którego nieustannie czerpie. „O życie, życie! Jak możesz trwać, zostając z dala od Życia twego? Czym, w takim osamotnieniu, pustkę twoją zapełnisz? Co poczniesz, kiedy wszystkie sprawy twoje pełne są niedoskonałości i niedostatków? Kto cię pocieszy, duszo moja, miotana nawałnościami tego burzliwego morza?” (W 1,1).

Teresa pojmuje drogę jako przestrzeń i czas, jako proces poznawania samej siebie. Droga jest więc tutaj nie tylko symbolem dla określenia wędrówki ku Bogu, ale samą rzeczywistością, którą autorka przy jego pomocy pragnie opisać. Rzeczywistość ta nie ogranicza się jedynie do wewnętrznych doznań związanych z poznawaniem własnego procesu psychofizycznego, ale poprzez wiarę jest już uczestnictwem w życiu Boga. Dlatego to On sam staje się dla Teresy przestrzenią, w której się porusza. Święta porównuje człowieka do jedwabnika, który buduje swój dom. Nie jest to jednak kokon, w którym samotnie umrze, ale przestrzeń dzielona. „Wyrósłszy zatem, poczyna ten robak snuć z siebie jedwab i budować dom, w którym ma umrzeć. Domem tym dla duszy – jak to pragnęłabym jasno wytłumaczyć – jest Chrystus. Jakoż czytałam gdzieś, zdaje mi się, czy słyszałam te słowa, że ≪życie nasze ukryte jest w Chrystusie≫, czyli w Bogu, bo to jedno i to samo; i te drugie, że ≪Chrystus to życie nasze≫… Widzicie już teraz, córki, co z naszej strony możemy przy pomocy łaski Bożej uczynić, aby Pan sam był mieszkaniem naszym, jak nim rzeczywiście jest w tej modlitwie zjednoczenia; możemy budować to mieszkanie, tak jak jedwabnik snuje swój kłębek. Mogłoby tedy się zdawać komu, że jest w naszej mocy ująć coś Bogu albo dodać, kiedy, jak mówię. On jest mieszkaniem naszym, a my z naszej strony możemy budować sami to mieszkanie, aby w nim się zamknąć (T 5,2,4-5).

Trudy i radości doświadczane podczas wędrówki w procesie poznawania samych siebie tworzą przestrzeń, w której coraz bardziej i coraz lepiej człowiek poznaje Boga. Co więcej, dzieli z Nim życie i wnosząc swój minimalny wkład, tyle, na ile jest zdolny, kreuje wraz z Nim przestrzeń wspólnego bycia. Bez wątpienia, możemy i powinniśmy budować to mieszkanie, ale

budujemy je, nie ujmując czegokolwiek bądź Bogu albo dodając, jeno samym sobie odejmując i w tę budowę wkładając, tak jak to czyni jedwabnik. Lecz nim jeszcze zdążymy w tym celu uczynić wszystko, co jest w mocy naszej. Bóg już z tą maluczką pracą naszą, która sama z siebie jest niczym, połączy wielmożność swoją i tak wysokiej doda jej ceny, iż stanie się godna tego, by On sam był jej nagrodą. Tak więc, choć w dokonaniu tej sprawy On sam największy koszt położył, przecież i naszą marną usilność raczy tak przyjmować i łączyć z tą wielką pracą i męką, którą za nas wycierpiał, iż to dwoje staje się jedno (T 5,2,5).

Tworzenie własnej przestrzeni, własnego domu przebywania z Bogiem jest tym, co można nazwać wspólną wędrówką, drogą do pokonania. Jest ona zarazem celem człowieka. W siódmym mieszkaniu swej Twierdzy wewnętrznej Teresa opisuje go w ten sposób: „(…) niewypowiedzianym sposobem poznania, widzi dusza wszystkie razem trzy Osoby i każdą oddzielnie, i z przewyższającą pewnością prawdy poznaje, jako wszystkie te trzy Osoby są jedną istnością, jedną wszechmocnością i mądrością, jednymże Bogiem… W takim widzeniu trzy Osoby Boskie siebie duszy udzielają i mówią do niej, i dają jej zrozumienie tego, co Pan mówi w Ewangelii, że jeżeli Go kto miłuje, będzie zachowywał Jego naukę, a Ojciec Jego umiłuje go i przyjdą do niego, i będą u niego przebywać (T 7,1,6).

Dla Życia

Wbrew paradoksalnemu brzmieniu tej tezy Teresa pragnie żyć dla Życia. To stwierdzenie ma bardzo głębokie znaczenie. Zastanawiając się nad istotą jej życiowej wędrówki, czy – inaczej mówiąc – drogi, o jakiej pisze, wiemy, że poruszamy się na płaszczyźnie wiary. Życie, o którym tu mówimy, jest życiem w Bogu lub z Bogiem. Dla Niego pragnie żyć i Jego nazywa Życiem prawdziwym. Doskonale to rozumie i doświadcza właśnie wtedy, kiedy jej wiara staje się dojrzała. Kiedy rozwija i najlepiej jak potrafi wykorzystuje umiejętności życia praktycznego. To właśnie w ostatnim okresie, gdy zakłada i urządza nowe wspólnoty i klasztory karmelitanek bosych (mniej więcej co roku nowy klasztor), Bóg daje jej doświadczyć życia, w którym sama, pomimo swego wątłego zdrowia, doświadcza głębokiego i pełnego sensu istnienia. Może to miał na myśli święty Paweł, gdy mówił, że ≪kto się łączy z Panem, jest z Nim jednym duchem≫, wskazując na owo wzniosłe małżeństwo, w którym Majestat Boski sprawuje takie między sobą a duszą zjednoczenie. I te drugie słowa Apostoła: ≪Dla mnie bowiem żyć – to Chrystus, a umrzeć – to zysk≫, dusza tu może, jak sądzę, zastosować do siebie. Tu bowiem już duchowy on motyl, o którym mówiliśmy, umiera z rozkoszą, bo już życiem jego jest Chrystus (T 7,2,5). Owocem tej długiej wędrówki po przestrzeniach własnego „ja”, owocem procesu poznawania siebie, a w konsekwencji poznania Boga samego jest uświadomienie sobie tego, że jej życie jest życiem Boga. Dzięki skutkom, jakich Teresa doświadcza i jakie obserwuje w swym własnym życiu, rozpoznaje, że te dwie rzeczywistości tworzą nierozerwalną jedność. Życie, dla którego nie zawaha się oddać całej siebie, jest wartością nieocenioną. Że tak jest, to w dalszym następstwie dusza coraz lepiej poznaje po skutkach. Czuje bowiem coraz wyraźniej, że Bóg sam jest sprawcą i dawcą jej życia; świadczą jej o tym tajemne natchnienia i porywy, częstokroć tak żywe i głębokie, że żadną miarą nie może wątpić o boskim ich źródle, a które, choć ich wyrazić i opisać nie zdoła, nieraz jednak do takiej dochodzą potęgi, że mimo woli jej wybuchają w słowach gorącej miłości i tęsknoty. O, życie życia mego! (T 7,2,6).

Jerzy Nawojowski OCD

karmelita bosy, autor książek i artykułów z duchowości karmelitańskiej