Czytelnia Kościół wróć

Jedyne konieczne | Benedykt XVI o prymacie Boga


18 maja, 2017

„Pytanie o Boga jest pytaniem podstawowym, stawiającym nas na rozdrożu ludzkiej egzystencji”… Bóg jest dla człowieka prawdziwym ewangelicznym unum necessarium, owym jednym Jedynym, którego „tylko potrzeba”, który jest najgłębszym znaczeniem Jezusowego pouczenia udzielonego Marcie podczas ich rozmowy w Betanii (Łk 10,42).

Wszystkie postaci politeizmu – pisze Joseph Ratzinger we Wprowadzeniu w chrześcijaństwo – dają się sprowadzić do trojakiego ubóstwienia: chleba, erosa i władzy. Monoteizm zaś jest „wyrzeczeniem się tego, co istotne w politeizmie: własnych bóstw lub, mówiąc inaczej, ubóstwiania tego, co swojskie. Mieści się w tym rezygnacja z poczucia bezpieczeństwa, jakie daje to, co swojskie, porzucenie trwogi, w której chce się ułagodzić to, co budzi grozę, przez oddawanie mu czci, a zarazem wyznanie Boga niebios jako mocy, która ogarnia wszystko. Jest to akt odwagi. Nie biorąc w ręce tego, co boskie, powierzać się mocy rządzącej całym światem”. Dlatego „Bóg jest Jeden” to wyznanie o radykalnym znaczeniu egzystencjalnym i politycznym, jednostkowym i społecznym. Monoteizm zawiera program uwalniający i personalizujący, ponieważ konsekwencje wiary w Jedynego zawierają roszczenie do absolutności osoby ludzkiej i umieszczają we względnej perspektywie (pozbawiając bez-względności) wszystko, co nie jest Bogiem i osobą.

Wprawdzie już nikt nie wierzy dziś w Asztarte i Kybele – choć neopogańskie tendencje obecne w niektórych nurtach New Age i postniuejdżowskich, a także wzrastająca (!) popularność astrologii i wróżbiarstwa każą nieco ten sąd zrelatywizować – to jednak stała treść politeizmu zagraża współczesnym nie mniej niż starożytnym. Bóstwa władzy, chleba i erosa absolutyzują same siebie. Gdy człowiek ukrywa się przed Jedynym, sięgają go i objawiają całą swoją destrukcyjną siłę. „Człowiek wyzwoli się dopiero wtedy, gdy pozwoli się wyzwolić i gdy przestanie polegać jedynie na sobie” – pisze Ratzinger. Niemniej jednak, dodaje, chrześcijańskie odrzucenie bogów wycisnęło na naszej historii niezatarte piętno: „chociaż ówczesne bóstwa i dziś jeszcze są »mocami« usiłującymi przywrócić sobie jedynowładztwo, to jednak bezpowrotnie straciły maskę boskości i muszą się ukazywać niezamaskowane w swojej prawdziwej świeckości”. Jedyna władza (i potęga, i moc – powie Apokalipsa) należy do Jedynego.

***

W pierwszym tomie Jezusa z Nazaretu czytamy: „Co takiego właściwie dał nam Chrystus, jeśli nie zbudował światowego pokoju, powszechnego dobrobytu, lepszego świata? Co nam przyniósł?”. Benedykt XVI odpowiada: „Boga. (…) Boga jako oczywiste dobro człowieka. (…) Jezus daje nam »życie«, dlatego że daje nam Boga. (…) Przyniósł Boga: teraz znamy Jego oblicze, teraz możemy Go wzywać. Znamy drogę, którą jako ludzie mamy kroczyć na tym świecie. Jezus przyniósł Boga, a tym samym prawdę naszego »dokąd?« i »skąd?«. Dał nam wiarę, nadzieję i miłość. Jeśli uważamy, że to mało, to tylko z powodu zatwardziałości naszego serca”.

W ten sposób zbawcza misja Chrystusa odpowiada najdokładniej stwórczej strukturze świata; taka jest bowiem prawda o świecie, o jego źródle, odkupieniu przyszłości. Nie ma sprzeczności między prawdą dzieła stworzenia a prawdą dzieła zbawienia. I tę wyzwalającą prawdę przynosi Chrystus: „Chodzi o prymat Boga. Chodzi o uznanie Jego rzeczywistości – rzeczywistości, bez której nic innego nie może być dobre”. Taki też jest sens Chrystusowego orędzia: „człowieka można zrozumieć tylko w perspektywie Boga, a jego życie jest dobre wtedy tylko, gdy żyje w relacji do Boga. (…) Nic nie jest dobre, jeśli nie jest dobra nasza relacja do Boga”.

A nie jest ona dobra wówczas, kiedy Bóg nie zajmuje centralnego miejsca w ludzkim życiu, albo kiedy takie miejsce traci. To grzeszny rewers kwestii prymatu Boga, a zarazem ciemne rejony człowieczego etosu i losu: gdy „Boga uważa się za wielkość drugorzędną, którą można od czasu do czasu lub nawet na stałe odstawić ze względu na ważniejsze rzeczy, wtedy ulegają zniszczeniu właśnie te inne, rzekomo ważniejsze rzeczy”. Detronizacja Boga w ludzkim sercu najwięcej kosztuje człowieka i jego sprawy, powtórzmy autorską frazę Ojca Świętego, frazę twardą, trzeźwiącą, prorocką: „prymat Boga: gdzie jego nie ma, nic nie może być dobre. Gdzie nie widzi się Boga, tam ginie człowiek i ginie świat”.

Ta przestroga przed diabolicznym wymiarem wewnętrznej zgody na drugorzędność Boga w ludzkim życiu i w porządkującej je hierarchii wartości zasługuje na uwagę szczególną. „Diabeł może w nas wejść, jeżeli w naszym życiu Bóg staje się czymś drugorzędnym” – z właściwym sobie radykalizmem mówił przed laty (jako kardynał jeszcze) do watykańskich rekolektantów. Poznać diabła najlepiej po tym, że „daje człowiekowi wszystkie dobra tego świata, ale przysłania mu Boga” i tym samym człowieka łudzi i kłamie („kłamstwo diabła jest niebezpieczne, ponieważ upodabnia się niewiarygodnie do prawdy, podnosi do rangi absolutu aspekt prawdy najbardziej rzucający się w oczy”), czego skutkiem jest brak zbawienia: „Sednem wszystkich pokus jest odsunięcie na bok Boga, który pośród różnych ważnych spraw naszego życia okazuje się kwestią drugorzędną. Uznanie siebie samego, własnych potrzeb i chwilowych pragnień za ważniejsze od Niego – to jest właśnie pokusa, która zawsze nam zagraża, wówczas bowiem odmawiamy Bogu należnego Mu miejsca, a naszym Bogiem czynimy siebie lub zagrażające nam moce”.

Tymczasem „sam Bóg wystarczy” – co brzmi jak echo Psałterza i poezji św. Teresy z Awili, Dios solo basta.

***

Dlatego też każde odparcie i przezwyciężenie szatańskiej pokusy oraz każde prawdziwe nawrócenie polega na przywróceniu tronu Bogu – owego prymarnego wobec Boga porządku wszechrzeczywistości. „Nawrócenie jest odkryciem prymatu Boga” – powiada Kardynał. Ono oczyszcza życie, przywraca mu uzdrawiający ład, wymiata bowiem całą plejadę idoli i bożków, które wyzwalająca prawda o pierwszeństwie żywego Boga demaskuje jako twory puste, złudne i niszczące. Operi Dei nihil praeponatur („Niczego nie stawiać przed sprawy Boga”) – to zdanie św. Benedykta jest fundamentem nie tylko reguły mniszej, ale zasadą życia każdego człowieka.

Proludzki owoc prymatu Boga jest nieosiągalny „poza Bogiem”, poza jego pierwszeństwem w człowieczym uniwersum. Tam, gdzie eliminuje się Boga (jako Boga) z kręgu ludzkich spraw, tam człowiek traci boską godność – matowieje blask Boga na Adamowej twarzy. Benedykt XVI mówi o tym wręcz aforystycznie w jednej z homilii: „tam gdzie znika Bóg, człowiek nie staje się większy. (…) człowiek jest wielki wtedy, gdy wielki jest Bóg”. Ta sprawa domaga się ze strony chrześcijaństwa i chrześcijan nie tylko refleksji, argumentacji i uczestnictwa w dyskursie współczesnych agor i areopagów, ale przede wszystkim świadectwa. „Ludzie, którzy do tego stopnia budują na Bogu, że poza Nim nie szukają żadnego innego pewnego oparcia, mają znaczenie (…) dla nas. Pobudzają nas do zaufania Bogu i szukania w Nim oparcia w wielkich wyzwaniach tego życia” – uczy Papież. Jednym z największych wyzwań jest humanizm, jego być albo nie być, zależne od obecności Boga w sercu ludzkich spraw.

***

Obecność bądź nieobecność Boga, Jego prymat bądź drugorzędność – zmieniają wszystko. To najbardziej praktyczna ze wszystkich teorii: „Kto czyta Biblię, z pewnością nie będzie miał wątpliwości co do praktycznego charakteru wyznawania wiary we wszechmocnego Boga. Dla Biblii jasne jest, że świat całkowicie poddany słowu Bożemu jest zupełnie inny niż świat bez Boga, a dokładniej: gdy odrzuci się Boga, wtedy nic już nie pozostaje takie, jakie było, i odwrotnie – wszystko się zmienia, z chwilą gdy człowiek nawraca się do Boga (…) zmiana dokonująca się przez wejście w kontekst życia człowieka obejmuje najbardziej osobiste, intymne obszary ludzkich relacji”.

Jak konkretnie Benedykt XVI rozumie „praktyczny charakter wyznawania wiary we wszechmocnego Boga”, widać w jego nauczaniu społecznym. Wzorem swoich wielkich poprzedników wyrażał wielokrotnie przekonanie, że „kwestii socjalnej i Ewangelii po prostu nie można rozdzielić”, i po wielekroć podejmował w homiliach i katechezach, wykładach i przemówieniach (szczególnie często podczas pielgrzymek) trudne problemy społeczne i nauki Kościoła na ich temat. Kwintesencją tej problematyki stała się encyklika Caritas in veritate (2009), a jak złota nić przenika ją centralna teza, którą wyraził w jednej z homilii: „Tylko wówczas, gdy Słowo Boże jest na pierwszym miejscu i gdy człowiek jest pojednany z Bogiem, sprawy materialne mogą rozwijać się korzystnie”. Teza ta stanowi też duchowo-intelektualny fundament encykliki – podstawowej wypowiedzi Kościoła początku XXI wieku w kontekście kryzysu ekonomicznego (i na jego temat), który wybuchł jesienią 2008 roku, a także prób zaradzenia mu.

Komentując Psalm 127[126], zwłaszcza wersety początkowe („Jeżeli domu Pan nie zbuduje, na próżno się trudzą, którzy go wznoszą. Jeżeli miasta Pan nie strzeże, daremnie czuwają straże”), trąca tę – jakże mu drogą – strunę: „Jest to aktualne również dzisiaj: jedynie zjednoczenie z Panem może ustrzec nasze domy i miasta”. Tylko serce, które przylega wiernie do Pana, zdolne jest tworzyć przyjazny człowiekowi świat; tylko teizm pozwala leczyć nędzę, także ekonomiczną. Dlatego w centrum życia społecznego miasta, wspólnoty czy narodu musi być coś, co przypomina o tajemnicy transcendentnego Boga, przestrzeń dla Boga, mieszkanie dla Boga. Ta zależność jest zresztą obustronna, wzajemna i działa w obu kierunkach, od duchowego do materialnego i odwrotnie. Biblijna religia nie jest bowiem nigdy abstrakcyjna i skupiona jedynie „etycznie” na tym, co wewnętrzne, lecz stanowi zaczyn sprawiedliwości i solidarności – „komunia z Bogiem musi rodzić wzajemną komunię braci”.

Ta właśnie teza jest fundamentem Caritas in veritate. Kontynuując i uaktualniając w dokumencie z 2009 roku przesłanie Populorum progressio Pawła VI (1976), wiąże Benedykt XVI ideę rozwoju (pojętego integralnie, dotyczącego wszystkich istotnych wymiarów człowieczeństwa i życia ludzkiego) z radykalnie i nieredukowalnie pojętą ideą prymatu Boga: „Rozwój (…) potrzebuje Boga: bez Niego albo odbiera się prawo do rozwoju, albo składa się go jedynie w ręce człowieka, który popadł w przekonanie o samo-zbawieniu i w efekcie opowiada się za rozwojem odczłowieczonym. Z drugiej strony, dzięki spotkaniu z Bogiem potrafimy nie tylko nie »widzieć w innym człowieku zawsze jedynie innego« (DCE nr 18), lecz rozpoznać w nim obraz Boży, dochodząc tym samym do prawdziwego odkrycia innego człowieka i do dojrzałej miłości, która »staje się troską o człowieka i posługą dla drugiego«” (DCE nr 6).

***

„Kto myśli tak jak Bóg, ten myśli dobrze; kto mówi tak jak Bóg, ten mówi dobrze”. Chodzi o Boga, o nic więcej. A dokładniej: o nic mniej, o nikogo mniej. Oto maksymalistyczna i podstawowa teza proponowanej przez Benedykta XVI teologii oraz wizji rzeczywistości, z której myśl ta wyrasta i którą propaguje. „Jedno jest jasne: bez Boga sprawy nie mogą iść dobrze”, unum est enim necessarium: Deus.

ks. Jerzy Szymik

(1953) kapłan, teolog, poeta, profesor dogmatyki na UŚ i KUL, Katowice