Czytelnia Karmel wróć

Modlitwa trudna. Starania o odzyskanie modlitwy | Doświadczenie modlitwy św. Teresy od Jezusa


21 października, 2017

Teresa już nigdy nie porzuci modlitwy. Bycie wierną bę­dzie ją wiele kosztowało. Tyle tylko, że teraz nie chodziło już o wierność pewnej praktyce, ale Bogu.

Teresa kontynuuje opowiadanie. Nie doświadczyła „szalonego” czasu dojrzewania ani także nieuporządkowanego „oddania się złym nawykom” w pierwszych latach młodości. Coś z jej duszy jednak nie­zauwa­żalnie zostało stracone: umknęła „prawda z czasów dzieciństwa”. Kiedy przyszedł czas wielkich wyborów, stojąc twarzą w twarz z ży­ciem, musiała heroicznie zmagać się z alternatywą: życie małżeńskie czy za­konne. Ucieczkę z domu i porzucenie ojca, by wstąpić do Klasz­toru Wcielenia, przypłaciła stanem krańcowego wyczerpania. „Nie sądzę, żeby większe rozdarcie wywołała we mnie sama śmierć… Wy­daje mi się, że wszystkie kości się we mnie rozluźniały” (Życie [Ż] 4,1).

W zaciszu klasztoru kontemplacyjnego powraca do modlitwy osobi­stej. Dokonuje się to jednak w klimacie choroby, która wyczerpuje jej zdrowie i ciało. Oto jak wspomina Teresa ów nowy etap: rozpoczyna się on krótkotrwałym wybuchem gorliwości; nadchodzą wielkie trudności i oschłości; aż do doświadczenia upokorzenia niepowodzeń; wreszcie Teresa na nowo podejmuje swoją modlitwę jako pokorna, zdeterminowana i wytrwała bojowniczka ducha. Prześledźmy z nią, krok po kroku, te okresy.

Początkowa gorliwość

W Teresie wybucha siła transcendencji, chwilami modlitwy, które biorą w posiadanie cały jej byt, aż do uczucia „zjednoczenia z Bogiem” (por. Ż 4,7). Przyczyniają się do tego pomyślne zwykłe okoliczności: jej zapał nowicjuszki i czystość życia, szczęście spotkania ze znakomitą książką o modlitwie, zatytułowaną Trzecie abecadło duchowe, rodzajem elementarza dla kontemplatyków, i wreszcie kontakt z człowiekiem mo­dlitwy, wujem don Pedro, duchem zdolnym wywołać empatię w duszy Teresy.

Wielkie przeszkody

Don Pedro oddala się i zamyka w klasztorze hieronimitów. Teresa, złożona chorobą, żyje w zamęcie klasztornej infirmerii, bez samotności, bez milczenia i innych pomocy. Zaczyna doświadczać, że „modlenie się” jest trudne i że wierność modlitwie wymaga odwagi, jedności tego, czym żyjemy, z tym, co myślimy – prawdy wewnętrznej. Doświadcza fali trudności, aż do całkowitego wyniszczenia. Oto niektóre z nich, opowie­dziane przez nią samą:

Trudność pedagogiczna lub formacyjna. Nie ma nikogo, kto by ją uczył. Jest zmuszona ćwiczyć się bez mistrza czy przewodnika. Jedyną pomocą są dla niej książki. „Wielkim nieszczęściem jest dusza sama wśród tylu niebezpieczeństw”.

Trudność psychologiczna. Teresa czuje się ofiarą nieładu wewnętrz­nego, szczególnie wyobraźni, którą nazywa „domowym wariatem”, a która rujnuje każdy plan lub próbę skupienia się.

Trudność dyskursywna. Teresa nie potrafi medytować. Jest istotą afektywną, intuicyjną, kontemplatywną.

Trudność nieprzenikniona, pochodząca z samego życia. To jej prze­ciętna forma życia, która nie wznosi ducha; przyjaźnie, które powodują, że Teresa wraca do kontaktów z dawnymi znajomymi z zewnątrz, spoza klasztoru; rytm życia w klasztornej celi… To wszystko stanowi delikatną pajęczynę, serię przyczyn, które uniemożliwiają jej życie modlitwy. Te­resa rozumie, że modlitwa nie jest jakąś praktyką, ale wymiarem życia; że nie wystarcza chwila lektury czy samotności. Modlitwa angażuje ją, dotyczy osoby i życia. Święta czuje się „wykrwawiana” przez rodzaj głębokiego podziału: na zewnątrz, w jej zachowaniu i stosunku do reguły zakonnej, nie ma nic szczególnego, co mogliby jej wy­tknąć przełożona lub spowiednicy; ale wewnątrz czuje przynaglające teologalne wołanie, któremu ona sama nieustannie się przeciwstawia i które osłabia.

Stąd koncentracja na tej ostatniej trudności, we­wnętrzny i frustru­jący wstyd, jasno wyrażony słowami: wstydzić się sie­bie samej przed Bogiem. „Już wstyd mi było w takiej szczególnej przy­jaźni, jaką jest modlitwa (tratar de oración), ponownie zwracać się do Boga” (Ż 7,1). Było to w rzeczywistości uczucie zdradliwe, z pozoru szlachetne, lecz w gruncie rzeczy niszczące, siejące zniszczenie pod po­zorem wierności sobie i autentyczności. „To było najstraszniejsze oszu­stwo szatana, i to pod pozorem pokory, iż zaczęłam bać się modlić, wi­dząc siebie tak stra­coną; i wydawało mi się, że lepiej będzie postępować jak wielu innych – jako że w byciu nędzną byłam jedną z wyróżniających się – i ustnie od­mawiać modlitwy, do jakich byłam zobowiązana, (…) zamiast podejmo­wać modlitwę i taką relację z Bogiem” (Ż 7,1). „Jaki to nonsens uciekać od światła, aby co krok się potykać! Co za pokora tak pyszna!… Taki był, jak mi się zdaje, początek kuszenia Juda­sza…!” (Ż 19,10). Teresa staczała się w kierunku totalnej porażki.

Porażka

Był to rodzaj klęski chwilowej i prawdopodobnie potrzebnej. Pole­gała ona na porzuceniu modlitwy na okres całego roku. Towarzyszył temu cały szereg czynników pogarszających sytuację. Teresa zaprzestała modlitwy, choć w głębi serca potrzebowała jej, tak jak oczy potrzebują światła. Zaprzestała jej, jednocześnie wpajając ją z całkowitym przeko­naniem innym. Zaprzestała jej z własnego wyboru i na własną odpowie­dzialność, nie zdając z tego nikomu sprawy, znosząc to w samotności. Aż do momentu, kiedy nie mogła już dłużej wytrzymać i musiała wyznać wszystko swemu ojcu, don Alonso: „wyznałam mu, że już się nie modlę, nie podając jednak przyczyny… On uwierzył mi we wszystko i jeszcze mnie pożałował” (Ż 7,11-13).

Nieustanne zmaganie się

Walka o to, by odzyskać porzuconą modlitwę. Być może ten powrót był owocem zwierzenia się ojcu, don Alonso. Kiedy ten umiera, Teresa nie opiera się już więcej, powraca do codziennej modlitwy, pełna pokory i gotowa do walki; cokolwiek by się działo, „chociażby świat się walił”. Odtąd już nigdy nie porzuci modlitwy. Ale bycie wierną będzie ją wiele kosztowało. Tyle tylko, że teraz nie chodziło już o wierność pewnej praktyce, ale o wierność Jemu, jej Panu.

Upłynęło dziesięć długich lat walki, od 28. do 39. roku życia Te­resy; łącznie z latami poprzedzającymi klęskę: „Ponad osiemnaście lat trwała we mnie ta walka i zmaganie – bycie między Bogiem a światem” (Ż 8,3). „Była to wojna tak ciężka, że nie rozumiem, jak mogłam ją wy­trzymać jeden miesiąc, a cóż dopiero przez tyle lat” (Ż 8,2). „Przez całe lata, niezwykle często bardziej niż inne dobre rzeczy zajmowało mnie pragnienie, by zakończyła się godzina przeznaczona na rozmyślanie i nad­słuchiwanie, kiedy zegar wybije. I nieraz chętniej byłabym podjęła nie wiem jak surową pokutę, którą by mi wyznaczono, niż to, że miałam skupić się na modlitwie” (Ż 8,7).

Niekiedy „taka była niepowstrzymana siła, z jaką diabeł czy też zła natura moja odciągały mnie od modlitwy, i taki mnie smutek owładał w chwili przestąpienia progu kaplicy, że potrzeba mi było wezwać na pomoc całą moją odwagę (której, jak twierdzą, mam niemało, i której Bóg dał mi więcej niż zwykle daje kobietom), aby przezwyciężyć siebie” (Ż 8,7).

Ale Teresa jest kobietą o silnym charakterze. Raz się zdecydowaw­szy, nie pozwoli już sobie na zawieszenie broni. Wyrazi to sama w po­kornych słowach: „zostawić modlitwę nie było już w moich rękach, gdyż miał mnie w swoich Ten, który mnie miłował…” (Ż 7,17).

Żyła obecnością Chrystusa w swym wnętrzu, interioryzując relację z Nim. W ten sposób nauczyła się, zobaczywszy Go na obrazie, obrazku ze swego brewiarza lub w jakiejś scenie z Ewangelii, dostrzegać Go w swoim wnętrzu. Opowie o tym, przekazując swe doświadczenie tym, którzy uczą się modlitwy: „Nie męcz się ciągłym rozważaniem. Tylko bądź z Nim, uciszywszy rozum. Jeśli możesz, zajmij go patrzeniem na Tego, który na ciebie patrzy” (Ż 13,22).

Wskazówki do rozważań

Dzień po dniu, analizuj po jednej z poniżej wskazanych trudności, na które natrafiła Teresa od Jezusa na swojej drodze modlitwy:

– Brak mistrzów, którzy nauczyliby ją modlitwy.

– Nieokiełznana wyobraźnia, która uniemożliwiała jej zatrzymanie się na głębokiej i refleksyjnej medytacji.

– Olbrzymi kontrast pomiędzy przeciętnym życiem, które rzeczywi­ście prowadzi, a głęboką przyjaźnią z Bogiem, jaką stara się osią­gnąć.

– Brak przyjaciół, z którymi mogłaby podzielić się swoim doświad­cze­­niem i na których mogłaby się wesprzeć, zwalczając własne zniechęcenie lub podczas rozpoznawania własnej modlitwy.

Zastanów się przede wszystkim nad każdym z zacytowanych powy­żej tekstów Teresy.

Redakcja karmelicibosi.pl

Opracowane na podstawie: Materiały do modlitwy, Grupy Modlitwy Terezjańskiej (Fichas de Oración, Grupos de Oración Teresiana); rok A, nr 14, Monte Carmelo, Burgos 1998