Czytelnia Karmel wróć

Teresa z Lisieux, Część 3: Portret siostry w Karmelu


25 września, 2017

Pamiętając, że Miłość zakrywa wiele grzechów, Teresa czer­pie z bogatych zasobów, które Jezus przed nią otworzył, i twierdzi, że „nie wystarczy kochać, trzeba tego dowieść”. Teresa wstępuje do Karmelu – 9 kwietnia 1888 r.

W dniu Zwiastowania Pańskiego piętnastoletnia Teresa przekracza drzwi klauzury w Karmelu w Lisieux. Młoda dziewczyna żegna się ze swoim dzieciństwem, opuszcza przytulne gniazdko w Buissonnets. Na­stępuje moment rozstania, ale i powitania – z siostrami po drugiej stronie klauzury. Ksiądz Delatroëtte, przełożony Karmelu z ramienia biskupa, abso­lutnie nie może się pogodzić z przyjęciem za klauzurę piętnastoletniej dziewczyny. Jego słowa burzą atmosferę, jaka panuje w dniu wstąpienia Teresy. Wobec rodziny i zgromadzonych sióstr Delatroëtte stwierdza z ironią i groźbą: „Wielebne matki, możecie śpiewać Te Deum! Jako dele­gat księdza biskupa przedstawiam wam to piętnastoletnie dziecko, któ­rego wstąpienia tak bardzo chciałyście. Życzę, by nie zawiodło waszych nadziei, przypominam jednak, że jeżeli będzie inaczej, wy same poniesie­cie za to odpowiedzialność”.

Chwilę później drzwi „arki” zamykają się za Teresą, która od razu zostaje skierowana do chóru zakonnego, przed Najświętszy Sakrament, gdzie mimo wszystko odnajduje w sobie głęboki pokój ducha. Uświada­mia sobie, po co tu przyszła: „aby ratować dusze, a zwłaszcza, by się modlić za kapłanów”. Klasztor i wspólnota w Lisieux nie są Teresie obce. Już od sześciu lat regularnie odwiedzała wspólnotę, ale życie w niej to jednak coś zu­pełnie innego.  Przełożona, Maria Gonzaga, okazująca Teresie wiele czułości i uwagi przed jej wstąpieniem, teraz będzie ją traktować zupełnie inaczej – z obo­jętnością i surowością, upokarzając ją na każdym kroku: „przy każdym spotkaniu z nią całowałam ziemię”. Jednak młoda postulantka umie to sobie wytłumaczyć i widzi w tej postawie działanie Boże chro­niące ją od zbytniego przywiązania sentymentalnego tak do rodzonych sióstr, jak i do matki przełożonej.

Wielkie doświadczenia i wielkie bogactwo

W ciągu pierwszych lat w Karmelu Teresa napotyka różne trudności i cierpienia. Jako mały kwiat Jezusa rozwija się w cieniu drzewa Krzyża. Z początku miewa ogromne trudności w otwieraniu swojej duszy przed mistrzynią postulatu i wyjawianiu swoich wewnętrznych stanów spowiednikowi. Przełamuje jednak obawy i lęki. Stara się ukazać głębię swojej duszy, „wewnętrzne męczeństwo” skrupułów, które czasami po­wraca; wyjawia to ojcu Pichon, który oświadcza w obliczu Boga, że młoda karmelitanka nie popełniła nigdy w swoim życiu żadnego grzechu śmiertelnego. Po tej spowiedzi Teresa czuje się uskrzydlona, zostaje po­dźwignięta ze wszystkich swoich wątpliwości, odzyskuje głęboki pokój. Jednak wkrótce ksiądz Pichon wyjeżdża do Kanady, a Teresa traci duchową podporę, jaką był dla niej ów kapłan. Po raz kolejny zostaje sama, zdana wyłącznie na Jezusa.

Obłóczyny – 10 stycznia 1889 r.

Realizują się pragnienia Teresy, aby w dniu obłóczyn natura wraz z nią przybrała się w biel: właśnie w ten dzień pada puszysty śnieg. Mimo zaawansowanej choroby psychicznej ojciec Teresy uczestniczy w obłó­czynach. Na koniec ks. biskup myli się i zamiast Veni Creator Spiritus intonuje Te Deum. Wszyscy radośnie kontynuują. Odtąd Teresa dokłada do swojego zakonnego wezwania „od Dzie­ciątka Jezus” jeszcze drugą tajemnicę: „od Najświętszego Oblicza”. Młoda karmelitanka szybko odkrywa skarby ukryte w Świętym Obliczu Jezusa. Pragnie, by podobnie jak to Święte Oblicze, jej twarz była praw­dziwie ukryta i zapomniana. Pisze: „gorzki kielich Jezusa był dla mnie rozkoszą” (Rkp A 71r); w nim się zatapia, kontemplując Miłość Jezusa do ludzi.

Choroba psychiczna i cierpienia ojca Teresy

Pan Ludwik Martin przechodzi arteriosklerozę, doznaje wielkiego zmęczenia, któremu towarzyszy utrata pamięci. Dochodzą jeszcze halu­cynacje, wyobraża sobie dramatyczne historie z okresu wojny, wyma­chuje rewolwerem w obronie swoich córek. Wuj Guérin nie widzi innego rozwiązania, jak umieścić go w zakładzie zamkniętym Dobrego Pasterza w Caen.

Do sióstr Martin, do Karmelu, dociera wiele złośliwych uwag na temat przyczyn choroby ich ojca. Padają pytania, czy ciężki stan psychi­czny pana Martina nie jest następstwem odejścia wszyst­kich jego có­rek do zakonu, a zwłaszcza najmłodszej, którą tak bardzo kochał. Czy ta choroba nie dotknie przypadkiem i jego dzieci? Teresa przechodzi we­wnętrzne rozterki. „Biedny atom” pragnie skryć się w promiennym Obli­czu Jezusa. Jeśli postulantka się nie załamuje, to tylko dlatego, że jak mała i giętka trzcina poddaje się najlżejszym powiewom łaski.

Trzy lata męczeństwa jej ojca wydają się najbardziej owocne z całego życia, najbogatsze w łaskę. Teresa nie zamieniłaby ich na zachwyty i ekstazy świętych. Bolesna twarz chorego przekształca się pomału w chustę Weroniki. Poprzez łzy karmelitanka dostrzega w twarzy upoko­rzonego ojca rysy Cierpiącego Sługi Bożego.

Profesja – 8 i 24 września 1890 r.

Nowicjat Teresy trwa nie rok, ale dwadzieścia miesięcy. Przełożeni, ksiądz Delatroëtte i matka Maria Gonzaga, uważają, że lepiej poczekać i przedłużyć czas przygotowania do ślubów wieczystych (w tamtych cza­sach cza­sach nie było ślubów czasowych). Profesja składała się z dwóch obrzędów. Najpierw 8 września, w święto Narodzenia NMP, Teresa składa swoje śluby w chórze zakonnym, wobec całego zgromadzenia, zaś 24 września odbywa się welacja w obecności wiernych. Karmelitanka przywdziewa czarny welon. Ten dzień to dla Teresy wspinaczka na szczyt góry Miło­ści, wspinaczka we mgle i wśród łez. Święta opłakuje nieobecność swego ojca, nie ma również jej kierownika duchowego ani ks. biskupa, który z powodu choroby też się nie pojawił. Tym niemniej na samym dnie duszy Teresy panuje głęboki pokój.

Zmagania w życiu wspólnotowym

Teresa zdaje sobie już sprawę, że jej miłość ma się przejawiać w naj­mniejszych rzeczach, w praktykowaniu małych cnót. Wybiera dla sie­bie najbrzydsze i najbardziej niewygodne przedmioty, aby lepsze zosta­wić swoim siostrom. Nie chce się usprawiedliwiać, zwłaszcza przed mi­strzy­nią, przed którą nie ma zamiaru niczego ukrywać. Te drobne akty sporo Teresę kosztują. Karmelitanka podpiera się myślą, że sąd osta­teczny i tak wyjawi całą prawdę (por. Rkp A 74v). Ku wielkiemu zdziwieniu współsióstr Teresa zaczyna malować ob­razy religijne, a kiedy jej rodzona siostra Agnieszka zostaje przeoryszą (20 lutego 1893), zabiera się do pisania wierszy uświetniających kościel­ne święta i imieniny sióstr, a ponadto układa przedstawienia te­atralne ku pokrzepieniu wspólnoty. Pamiętając, że Miłość zakrywa wiele grzechów, młoda karmelitanka czerpie z bogatych zasobów, które Jezus przed nią otworzył, i twierdzi, że „nie wystarczy kochać, trzeba tego dowieść” (Rkp C 15v).

Jan P. Malicki OCD

karmelita bosy, wieloletni misjonarz w Afryce, obecnie Prowincjał Warszawskiej Prowincji Karmelitów Bosych