Czytelnia Kościół wróć

Życie chrześcijańskie pomiędzy niebem a ziemią


13 kwietnia, 2017

Życie duchowe nie jest negacją wartości tego świata, chcianego przez Boga, lecz przeobrażaniem czasu i rzeczy przez miłość, aby w miłości niebo zstępowało na ziemię, a ziemia wstępowała do nieba.

Jedno ze zdań przypisanych Jezusowi, którego nie ma w Ewangelii, a które zostało zachowane pośród powiedzeń niezapisanych (agrapha), brzmi następująco: „Świat jest mostem; przechodźcie nim, ale nie budujcie na nim waszego domu”. Jest to zaproszenie boskiego Mistrza, by stopami dotykać ziemi, a wzrok kierować ku niebu. Autor Listu do Hebrajczyków przestrzega: „Nie mamy tutaj trwałego miasta, ale szukamy tego, które ma przyjść” (Hbr 13,14). Życie chrześcijanina jest stałą wędrówką ku ojczyźnie. W historii duchowości XX wieku zaistniała kontrowersja, szczególnie silna we Francji, dotycząca wymiaru duchowego chrześcijanina; pojawiła się ona w czasach, gdy z jednej strony na nowo odkrywano znaczenie powrotu do źródeł ewangelicznych, liturgicznych i patrystycznych, a z drugiej – rosło pragnienie otworzenia Kościoła i życia chrześcijańskiego na dialog ze światem i włączenie w historię. Zdaniem niektórych obrońców teorii zwanej eschatologizmem, należy podtrzymywać żywe znaczenie życia chrześcijańskiego skierowanego ku transcendentnej przyszłości Boga, ku nowości życia, którą On obiecuje na końcu czasów, bez przywiązywania się do rzeczy ziemskich, przy zachowaniu swego rodzaju zbawiennego pesymizmu wobec dóbr ziemskich. Jedna z modlitw w liturgii rzymskiej zapraszała do „pogardzania rzeczami ziemi i miłowania rzeczy niebieskich”. Dobrze rozumiany eschatologizm jest konieczny dla podtrzymywania żywej nadziei dóbr niebieskich. Inni jednak akcentowali dobro świata i stworzenia, potrzebę budowania lepszego świata i doskonalenia natury i historii dziełami miłości. Byli to obrońcy inkarnacjonizmu.

Chodziło im o uznanie dobroci wcielenia, znaczenia obecności Jezusa w naszym świecie, Jego zaangażowania w pracę – jako stolarza w Nazarecie – i ideę wprowadzenia, na ile jest to możliwe, Królestwa Bożego w tym świecie, poprzez miłość. Autorzy ci mówili o wartości rzeczywistości ziemskich, o teologii pracy i potrzebie, by chrześcijanie nie żyli w tym świecie tak, jakby obce im były troski pozostałych ludzi, i by pomagali w budowie lepszego świata. Zdaniem eschatologistów katastrofy takie jak wojna światowa były zbawiennymi ostrzeżeniami, by nie zwracać uwagi na dobra ziemskie. Inkarnacjoniści zaś widzieli w nich lekcję, konieczną by wprowadzać w świecie relacje, które mogłyby ukazać znaczenie pokoju, sprawiedliwości i braterstwa. W rzeczywistości objawienie ewangeliczne, tradycja Kościoła, doświadczenie świętych oscylują pomiędzy wymiarem eschatologicznym a nadzieją lepszego świata. I dlatego radykalne opowiedzenie się za jedną bądź drugą opcją może być niebezpieczne. Jezus w swym wcieleniu, śmierci i zmartwychwstaniu poucza nas o dobroci życia wcielonego, które stało się historią konkretnej miłości na rzecz braci, lecz również pokazuje sens koniecznego rozdarcia śmierci i nadziei zmartwychwstania, które nie jest oderwane od historii. Chrystus jest tym samym w swym życiu, w swej śmierci i swym zmartwychwstaniu; w zmartwychwstaniu Chrystusa Ojciec uwielbił całą Jego historię i całe życie. Ta dyskusja teologiczna i duchowa przeszła przez Sobór Watykański II nie bez echa.

Nauka Soboru oscyluje między eschatologizmem a inkarnacjonizmem. Rozdział 5 Konstytucji dogmatycznej o Kościele (Lumen gentium, nr 42), traktujący o powszechnym powołaniu do świętości, kończy się uroczystą przestrogą św. Pawła: „przemija bowiem postać tego świata” (1 Kor 7,31) – akcentem eschatologicznym. Jednak w dotyczącym świeckich rozdziale czwartym, w numerze 38, zacytowano zdanie o silnej konotacji inkarnacjonistycznej, pochodzące z Listu do Diogeneta (II w.): „Jednym słowem, czym jest dusza w ciele, tym powinni być chrześcijanie w świecie”. W Konstytucji duszpasterskiej o Kościele w świecie współczesnym (Gaudium et spes) próbowano dać konkretne rozwiązanie tego problemu, skłaniano się w kierunku zdrowego inkarnacjonizmu, który kładzie nacisk na zaangażowanie chrześcijan w świecie, poświęcenie się pracy na rzecz pokoju i sprawiedliwości, budowy lepszego świata, w którym uobecniać się będzie Królestwo Boże, oczekując jego kontynuacji w nowym niebie i na nowej ziemi. Już w samym wprowadzeniu do Konstytucji pobrzmiewa temat zaangażowania w życie i w historię. Już w numerze 1 podkreśla się, że Kościół żyje w świecie wcielonym, w konkretnej ludzkiej sytuacji: „Radość i nadzieja, smutek i trwoga ludzi współczesnych, zwłaszcza ubogich i wszystkich cierpiących, są też radością i nadzieją, smutkiem i trwogą uczniów Chrystusowych; i nie ma nic prawdziwie ludzkiego, co nie miałoby oddźwięku w ich sercu”. To ostatnie zdanie wydaje się być wyjęte z dzieł filozofa rzymskiego, Terencjusza, który twierdził: „nic ludzkiego nie jest mi obce” („nihil humanum mihi alienum est”). Sobór i teologia posoborowa jasno podtrzymywały zasadę, by akcentować wartość rzeczy ziemskich i pracy ludzkiej nie negując treści eschatologicznych. Sama liturgia, jak potwierdza Ogólne wprowadzenie do Mszału Rzymskiego (nr 15), zmieniła język, który wydawał się deprecjonować dobra ziemskie. Rozdział trzeci Konstytucji Gaudium et spes (33-39), ofiarowuje nam pozytywny i pogodny obraz prawdziwego znaczenia relacji pomiędzy historią a wiecznością, wartością pracy a wartością rzeczywistości ziemskich, oczekiwaniem nowego nieba i nowej ziemi. W Konstytucji podkreślone zostają: z jednej strony pozytywne znaczenie aktywności ludzkiej, chcianej przez Boga, i naszej współpracy w dziele stworzenia, z drugiej – negatywne znamię, jakie grzech wyciska na ludzkiej aktywności. Wszystko otrzymuje pozytywne światło w śmierci i zmartwychwstaniu Chrystusa. W Nim oczekujemy nowego nieba i nowej ziemi, w których antycypujemy sakramentalnie w uczcie braterskiej Eucharystii (nr 38).

Ciągłość pomiędzy tym, czym żyjemy na tej ziemi, a tym, czym będziemy się radować w innej, ma za fundament miłość. Miłość nie przemija i nadaje sens wszystkiemu, co czynimy, naznaczając wszystko wymiarem wieczności. Piękne są słowa Soboru z Gaudium et spes: „Jeśli krzewić będziemy na ziemi w duchu Pana i wedle Jego zlecenia godność ludzką, wspólnotę braterską i wolność, to znaczy wszystkie dobra natury oraz owoce naszej zapobiegliwości, to odnajdziemy je potem na nowo, ale oczyszczone ze wszystkiego brudu, rozświetlone i przemienione, gdy Chrystus odda Ojcu «wieczne i powszechne królestwo: królestwo prawdy i życia, królestwo świętości i łaski, królestwo sprawiedliwości, miłości i pokoju»” (nr 39). Prawda ta została wyrażona w kaplicy Redemptoris Mater na Watykanie, na ścianie Paruzji, w obrazie zmarłych, którzy zmartwychwstają z ziemi, ubranych w białe szaty i niosących w dłoniach dzieła, których dokonali na ziemi: kobieta z notebookiem – pracowała bowiem jako inżynier, profesor i pisarz z książkami, dziecko z balonem, rodzina z jej owocami – dziećmi, papież Jan Paweł II z kościołem w dłoniach – tak ukazano jego miłość i pracę na rzecz budowy Kościoła. Żyjemy pomiędzy rzeczywistością tego świata i nadzieją, obydwa brzegi łączy most miłości. Teresa od Jezusa może powiedzieć: „Wszystko przemija” i jednocześnie nawoływać swoje zakonnice do życia wolą Boga: „Ten dom jest niebem dla tego, kto zadowala się tylko zadowalaniem Boga”. Jan od Krzyża tak dalece posuwa się w swoim żądaniu rezygnacji z rzeczy tego świata i jednocześnie jest tak optymistyczny, iż głosi: „Moje są niebiosa i moja jest ziemia…”. Życie duchowe nie jest negacją wartości tego świata, chcianego przez Boga, lecz przeobrażaniem czasu i rzeczy przez miłość, aby w miłości niebo zstępowało na ziemię i aby realizowało się Królestwo Boże – by ziemia wstępowała do nieba, a historia była uwielbiona, jak to już się dokonało w Chrystusie Zmartwychwstałym i w Dziewicy Maryi, wziętej z duszą i ciałem do nieba.

tłum. Antoni Rachmajda OCD

Jesús Castellano OCD

karmelita bosy, żyjący w latach 1941-2006, profesor i konsultant wielu kongregacji na Watykanie. Autor licznych książek z dziedziny duchowości.