Komentarz Biblijny o. Wilfrid Stinissen OCD wróć

Święto św. Brygidy, zakonnicy, Patronki Europy

22-07-2019

J 15, 1-8
Kto trwa we Mnie, przynosi owoc obfity

Jezus powiedział do swoich uczniów:

„Ja jestem prawdziwym krzewem winnym, a Ojciec mój jest tym, który uprawia. Każdą latorośl, która we Mnie nie przynosi owocu, odcina, a każdą, która przynosi owoc, oczyszcza, aby przynosiła owoc obfitszy. Wy już jesteście czyści dzięki słowu, które wypowiedziałem do was. Trwajcie we Mnie, a Ja w was trwać będę. Podobnie jak latorośl nie może przynosić owocu sama z siebie, o ile nie trwa w winnym krzewie, tak samo i wy, jeżeli we Mnie trwać nie będziecie. Ja jestem krzewem winnym, wy – latoroślami.

Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić. Ten, kto we Mnie nie trwa, zostanie wyrzucony, jak winna latorośl i uschnie. I zbiera się ją i wrzuca do ognia i płonie. Jeżeli we Mnie trwać będziecie, a słowa moje w was, poproście, o cokolwiek chcecie, a to wam się spełni. Ojciec mój przez to dozna chwały, że owoc obfity przyniesiecie i staniecie się moimi uczniami”.


Szukaj towarzystwa Jezusa

Teresa radzi: „Postaraj się o towarzystwo. A jakież mógłbyś znaleźć lepsze nad towarzystwo samego Mistrza, który nauczył nas tej modlitwy, do której odmówienia się zabierasz. Przedstaw sobie Pana stojącego tuż przy tobie i patrz, z jaką miłością i z jaką pokorą raczy ciebie nauczać”.

Patrz na Tego, który patrzy na nas

Nawiąż z Jezusem osobisty kontakt, dostrzeż Jego spojrzenie, a następnie patrz Mu w oczy, bez lęku. Uświadom sobie, że nasze życie od Niego pochodzi i że On patrzy na nas z taką ogromną życzliwością.

Wsłuchuj się w Mistrza

Jezus nie tylko patrzy na nas, ale również do nas mówi.

(…) Co Jezus mówi o łasce uświęcającej? On nie używa tego trudnego określenia. Mówi natomiast tak: „Ja jestem krzewem winnym, wy – latoroślami”. W Starym Testamencie winny krzew to symbol ludu wybranego przez Boga. U Jeremiasza powiada: „Ja zasadziłem ciebie jako szlachetną latorośl
winną, tylko szczep prawdziwy. Jakże więc zmieniłaś się w dziki krzew, zwyrodniałą latorośl?” (2,21). A w Psalmie
80 psalmista mówi do Boga: „Wyrwałeś winorośl z Egiptu, wygnałeś pogan, a ją zasadziłeś… Powróć, o Boże Zastępów! Wejrzyj z nieba, zobacz i nawiedź tę winorośl” (9,15). Cały Izrael jest winnym krzewem Boga. Jednak przychodzi Jezus i mówi: „Ja jestem krzewem winnym”. Zamiast całego ludu teraz jeden człowiek, Jezus, jest winnym krzewem. My jesteśmy latoroślami krzewu, jego nowymi gałązkami. Jedność w Nowym Testamencie jest nieskończenie większa niż w Starym. Razem nie jesteśmy tylko jednym ludem, ale tworzymy i stanowimy Człowieka, Syna Człowieczego, Jezusa Chrystusa. Albo, używając słów św. Pawła: razem jesteśmy ciałem Chrystusa.

„Ja jestem krzewem winnym, wy – latoroślami. Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfi ty, ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić”. Ten obraz, zrozumiały nawet dla dziecka, otwiera nieskończone perspektywy. Jezus jest winnym krzewem, a my – latoroślami. Bardziej wewnętrznej jedności nie można sobie wyobrazić. Latorośle są częścią krzewu. Latorośl, która odmawia łączności z krzewem, nie jest już latoroślą, ale suchym kawałkiem gałęzi. Jednak i winny krzew potrzebuje latorośli, by przynosić owoce. Gdyby nie znaleźli się ludzie chcący być latoroślami winnego krzewu, to zbawienie byłoby fiaskiem, a Bóg na próżno stałby się człowiekiem. Winny krzew bez latorośli nie owocuje. Zbawiciel potrzebuje ludzi, którzy pozwalają się zbawić.

Jednak Jezus w tej Ewangelii chce podkreślić szczególnie to, że owoce możemy przynieść tylko wówczas, kiedy będziemy żyć w Nim, kiedy Jego życie będzie w nas płynęło, tak jak soki winnego krzewu przepływają przez latorośle. „Beze Mnie nic nie możecie uczynić”. „Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity”. To dwa fundamentalne stwierdzenia Ewangelii, stwierdzenia wzajemnie się uzupełniające. Bez Jezusa nie możemy nic, ale z Nim i w Nim możemy wszystko. Latorośl nie musi martwić się tym, czy przyniesie owoc. Nie musi się wciąż oglądać na siebie i badać, czy kwiat rozkwita, a owoc dojrzewa. Jedyne, co ma do zrobienia, to dopilnować, aby być złączoną z krzewem. Owoce zaś, kiedy nadejdzie czas, same się pojawią.

Myślimy, że sami musimy budować naszą świętość. Ale świętość jest niczym innym jak świętością Chrystusa, która
ogarnia człowieka. W swoim akcie ofiarowania się miłosiernej miłości Boga św. Teresa z Lisieux pisała: „Pragnę być Świętą; czuję jednak moją słabość i proszę Cię, o mój Boże, Ty sam bądź moją Świętością”. Chrześcijanin nie jest kimś, kto stara się dojść do Boga, opierając się na własnym intelekcie i sile woli, ale otwiera wszystkie drzwi i okna i pozwala życiu i mocy Jezusa wpływać w siebie bez przeszkód.

Życie chrześcijańskie będzie skomplikowane, jeżeli podzielimy je na cały szereg cnót, które powinniśmy zachowywać. W cudownej małej książeczce O naśladowaniu Chrystusa czytamy, że jeżeli każdego roku zachowamy jedną z cnót, to szybko dojdziemy do doskonałości. W rzeczywistości nie w taki sposób zdążamy. To tak, jakby latorośl miała powiedzieć sobie: „W tym miesiącu skupię się na tym gronie i będę zważać, by dojrzało; w przyszłym miesiącu zajmę się tym drugim”. To, czego uczy nas Jezus, jest o wiele prostsze: „Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity”. Zazwyczaj mamy skłonność do traktowania chrześcijaństwa jako szeregu przepisów. Oczywiście dziesięć przykazań, w najlepszym razie również osiem błogosławieństw. Lecz chrześcijaństwo to nie zbiór przepisów. Chrześcijanin to nie ktoś, kto musi coś zrobić, ale ten kto coś otrzymał, a mianowicie nowe życie. A to nie oznacza tylko wzrostu moralnego, ale zmianę istoty, coś absolutnie nowego. Większość z nas przyzna zapewne, że wiele może się w nas dokonać, że da się wiele zmodyfikować w naszym życiu i charakterach, ale nie wierzymy, aby mogła ulec zmianie sama nasza substancja. Jesteśmy w pewien sposób wyposażeni, niesiemy pewne dziedzictwo, posiadamy pewne uzdolnienia i określone uwarunkowania fizyczne. Jakaś decydująca zmiana jest nie do pomyślenia. Innymi słowy, myślimy podobnie jak Nikodem: „Jakżeż może się człowiek narodzić, będąc starcem? Czyż może powtórnie wejść do łona swej matki i narodzić się?” (J 3,4). Tak, człowiek może się fizycznie narodzić na nowo. W zasadzie wszyscy chrześcijanie są nowo narodzonymi ludźmi, którzy nie żyją już własnym życiem, ale życiem zmartwychwstałego Pana.

Kiedy się spowiadamy, to w pierwszym rzędzie nie dlatego, by zbadać, jak daleko zaszliśmy na drodze świętości, nie po to, aby wyznać popełnione grzechy. Istotne jest to, że ponownie zwracamy się do Jezusa, że otwieramy się na Niego, tak że Jego życie może w nas wpływać, tak że my, którzy zaczęliśmy usychać, ponieważ odłączyliśmy się od Niego, znów możemy stać się latoroślami w winnym krzewie. Dopóki spowiadamy się, wzdychając: „Ciągle to samo”, dopóki myśl o własnych błędach i grzechach sprawia, że tracimy odwagę, dopóty nie wniknęliśmy jeszcze w rdzeń ewangelicznego przesłania.

Świętość nie polega na wyuczeniu się określonych wzorów reagowania, które zwiemy cnotami. Cnoty są owocem świętości. Świętość polega na tym, że stajemy się stworzeniem Boga przez to, że Jezus żyje w nas, to On jest naszą mocą. Ewangelia jest przesłaniem o tym, że Jezus czyni w naszym życiu wszystko, jeśli tylko w Nim trwamy.

Mów do Niego

Po wsłuchiwaniu się w Mistrza my podejmujemy z Nim rozmowę. Mamy do Niego kierować słowa proste i prawdziwe.


Rozważanie zaczerpnięte ze zbioru medytacji biblijnych „Drogocenna Perła”. Pełne rozważania o. Wilfrida Stinissena OCD do wszystkich czytań roku liturgicznego są dostępne w naszym sklepie internetowym wydawnictwa Flos Carmeli.